Witam. Dawno nie było "Zdetronizowanej", prawda? Więc oto jest. Rozdział jest wypełnieniem trzeciego wyzwania pisarskiego "Czas oczekiwania" autorstwa @AzogBladyOrk. Późno, bo późno, ale jednak. I jak to już wspomniałem w "Wojennej odysei" pomimo zakończenia tego projektu przez autorkę, ukończę te wyzwania, bo tak sobie postanowiłem, gdy one startowały. Tak czy owak zapraszam do czytania.
***
Maria i Józef rozglądali się po domu. Nie była to może willa, do której przywykła Królowa Gangu, ale była w stanie to wytrzymać. W końcu weszła do kuchni.
- Aaa! Tragedia!
- Co się stało? Mamy myszy, szczury? - zapytał Józef, który natychmiast wparował do kuchni.
- Gorzej. Nie ma naleśników - odpowiedziała ze zgrozą Maria.
The Zabijaka przewrócił oczami i zrobił zażenowaną minę.
- Może dlatego, że nikt ich jeszcze nie zrobił?
- Nieprawda - dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Jak ja wracałam do domu, to zawsze czeka na mnie świeża porcja naleśników. I tylko czasami muszę je sama robić. To rytuał Naleśnikowej Wróżki.
- Jakiej znowu Wróżki? Nie ma czegoś takiego.
- Jest. Ale tu jej moc nie działa. Musimy się przeprowadzić.
- Jak chcesz, to będę ci robił naleśniki codziennie, ale nie próbuj nas stąd wykurzać. Tutaj nikt nas nie dorwie.
- A skąd ta pewność?
- Ponieważ... to nawiedzony dom wskrzeszonego ciała zombi SS-mana wampira! - powiedział wytrzeszczając oczy i uśmiechając się nienaturalnie szeroko.
- Aaa, Jeff!
- Nie mów tak do mnie - odparł Józef ponownie przybierając normalny wyraz twarzy. - Poza tym spokojnie, tylko żartowałem. Nie wiedziałem, że aż tak się przestraszysz.
- Co... Nie, ja się niczego nie boję. Jestem bad girl.
- Jasne, jasne - zakpił.
- A z tą Naleśnikową Wróżką to cię wkręciłam - powiedziała Maria w obronie, twerkując drwiąco. - Chciałam tylko, żebyś obiecał, że będziesz mi robił naleśniki.
- O ty spryciulo... Ale dobrze, słowo się rzekło. Będę ci robił naleśniki.
- Tak! - zawołała dziewczyna, twerkując triumfalnie.
- Eee... tak... To ten, ja przejadę się do miasta na zakupy...
- Na ZAKUPY? Pojadę z tobą!
- Ale nie takie. Muszę uzupełnić naszą lodówkę... A ty tymczasem, no nie wiem, zostań tu albo przejdź się po wsi, poznaj ludzi. Tylko nie mów im, że cię ściągają gangsterzy.
- Jasna sprawa, masz mnie za głupią?
Maria nie mając zbytnio co robić postanowiła faktycznie przejść się na spacer. Zamyśliła się. Głównie o Henryku Styleskim. O tym, że siedzi teraz samotnie w więzieniu, a ona zamiast kombinować jak go wyciągnąć po prostu go zostawiła. No i w dodatku co się teraz dzieje z jej gangiem? Oraz z jej przyjaciółkami i ich wspólnym klubem twerkowania? No i w końcu nie kupiła sobie nowego budzika. Miała tyle spraw na głowie!
Tak zawzięcie myślała o swoich problemach, że aż zderzyła się z jakimś młodym mężczyzną i oboje upadli na chodnik.
- Możesz uważać jak chodzisz?! - zagrzmiała dziewczyna.
- Ja... o, przepraszam - odparł facet podnosząc się. - Pomogę ci wstać - dodał wyciągając do niej rękę.
- Nie potrzebuję pomocy! Jestem bad girl! - krzyknęła Maria, twerkując groźnie.
- Och... Rozumiem. Nigdy nie miałem z taką do czynienia. Tego... Marek jestem.
- Królowa Gangu. Ale możesz mi mówić Królowa Gangu.
- A... ha. A jak masz na imię?
- Maria.
- Ładne imię. Miło poznać. Mieszkasz tutaj?
- Nie. Przyjechałam niedawno.
- Ja też! Ale jestem tu już jakiś czas. Jak chcesz mogę cię oprowadzić.
- W sumie czemu nie. I tak nie mam co robić.
- Świetnie. Więc chodźmy.
Udali się w stronę, z której Marek przyszedł. Letnie słońce muskało delikatnie ich ciała swymi promieniami. Było przyjemnie ciepło, więc Maria przymknęła powieki, idąc jednocześnie obok chłopaka. Była dumna, kiedy zorientowała się, że po dłuższym czasie się o nic nie przewróciła. No ale w końcu była Królową Gangu, więc jakżeby inaczej.
- To standardowa polska wieś. Kościół na głównym rynku, konflikt między wójtem a plebanem, kilkuosobowy komisariat... Zastanawiam się, co cię tu przywiało.
- Nic specjalnego, po prostu ścigają mnie jakieś bandziory - odparła dziewczyna machając lekceważąco ręką.
- A... ha. Przypominasz mi mojego kumpla, on też łatwo pakuje się w podobne kłopoty.
- A ty? Czemu tu jesteś?
- Przykro mi, nie mogę ci tego na razie powiedzieć. To tajne.
- No weź, ja ci powiedziałam!
- Przykro mi...
Dotarli do wiejskiego rynku. Słonko dalej świeciło, ptaszki ćwierkały. Aż nagle usłyszeli z lewej strony szybkie kroki oraz wołania:
- Wracaj tu! Wracaj tu, bo jak cię dopadnę...!
- Ratunku!
Odwrócili się w stronę źródła hałasu. Troje biegnących ludzi. Siekiera. Tanie garnitury. I pośpiesznie podtrzymywany na głowie tupecik.
- Panie wójcie, pan odpuści. On za szybko biega!
Maria i Marek aż zatrzymali się na chwilę, obserwując przebiegających przez rynek mężczyzn, aż ci w końcu zniknęli gdzieś za budynkami po drugiej stronie.
- Co to było? - spytała zdziwiona Maria.
- To był chyba tutejszy wójt ścigający z siekierą swoją prawą rękę. Ponoć od czasu do czasu się to zdarza.
- A ten trzeci?
- A to nie wiem. Może jakiś inny zaufany człowiek? - odparł Marek i ruszył dalej. - O, widzisz? Jesteśmy na rynku. Tu masz kościół, tu lokalny sklep...
- Szanowni państwo poratują złotóweczką? - Usłyszeli zachrypnięty głos siedzącego na pobliskim krawężniku mężczyzny. Obok niego była czapka leżąca do góry dnem, a w niej kilka drobnych. - Zbieram na kurs śmieszności dla MikiPL_123.
Maria i Marek spojrzeli po sobie. Zapowiadała się długa wycieczka krajoznawcza.
Po kilku godzinach zdetronizowana Królowa Gangu wróciła przed swój nowy dom w towarzystwie świeżo poznanego chłopaka. Zgodnie z obietnicą pokazał jej wieś, a potem Maria pozwoliła mu się odprowadzić. Polubiła Marka. Może nie był to przystojniak pokroju Henia Styleskiego, Dariusza Malfoja czy Józefa the Zabijaki, ale dało się z nim fajnie porozmawiać. Stając pod drzwiami, odwróciła się do niego, uśmiechnęła i zapytała:
- Wejdziesz na chwilę?
- Cóż, cytując słowa pewnej uroczej damy: "W sumie czemu nie. I tak nie mam co robić".
Maria roześmiała się i przekręciła kluczyk w drzwiach. Sama nie wiedziała czemu się tak zachowuje. Zupełnie jak nie ona.
- Ładnie tu masz - skomentował Marek. - W każdym razie lepsze to niż spać na ławce pod sklepem. Co prawda mam tam sympatyczne towarzystwo ale jednak.
- Oj, sympatyczne - przyznała dziewczyna. - Wybacz, że cię niczym nie poczęstuję, ale nie mam czym - dodała, bezradnie rozkładając ręce.
- Nie szkodzi, ja też bym nie miał.
Oboje zaśmieli się i usiedli na kanapie. Maria spojrzała Markowi głęboko w oczy.
- Powiesz mi przed czym uciekasz, że musisz spać na wiejskiej ławce?
- Nie, nie chcę cię w to wciągać. I tak masz dużo problemów na głowie. Najbardziej chciałbym pomocy od tego mojego przyjaciela, o którym ci mówiłem. Kłopoty to jego specjalność.
- Więc dlaczego nie... - zaczęła Maria, gdy nagle usłyszeli parkowanie samochodu. - O. Albo wrócił ON albo ONI przyszli po mnie. - Maria wstała i zakasała rękawy. Znów poczuła się sobą. Zatwerkowała nawet bojowo, na potwierdzenie, że jest tą starą, dobrą bad girl jaką jeszcze była rano.
Marek zafascynowany postawą dziewczyny zapatrzył się w nią tak, że nie zwrócił uwagi na otwierające się drzwi i wchodzącego do salonu Józefa.
- Ach, to ty. - Maria zsunęła z powrotem rękawy i usiadła znudzona na kanapie.
Natomiast Marek odwrócił się do przybysza. Obaj mężczyźni byli zaskoczeni.
- Marek?
- Józek?
Zapytali jednocześnie. Maria natomiast spojrzała po nich zdziwiona.
- Wy się znacie?
- Czy znamy? To jest ten mój kumpel, o którym ci mówiłem - odpowiedział Marek.
- Och, rozmawialiście o mnie? - zdziwił się Józef unosząc brwi.
- No stary, ja wiedziałem, że gdzieś się tutaj zadekowałeś tylko nie wiedziałem gdzie. Nigdy bym nie pomyślał, że sprowadzisz sobie tak urocze towarzystwo.
- Nie, nie, Marek, to nie tak. Ją też szukają, to i ją pomogłem...
- Wcześniej wywożąc poza Warszawę - dodała zirytowana Maria.
- Na przedmieścia Warszawy - poprawił ją z bezczelnym uśmieszkiem.
- Wiecie, to chyba nie przypadek, że wszyscy się tutaj spotkaliśmy - oznajmił entuzjastycznie Marek. - Potrzebuję twojej pomocy, Józek. Przechowaj mnie tutaj. Choćby na strychu, choćby na kanapie.
- Znowu się w coś wpakowałeś, prawda? - spytał the Zabijaka krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- No cóż, może pogadamy o tym na osobności? - odparł chłopak drapiąc się po głowie.
- Ej, a ja? Ja też chcę wiedzieć! - zaperzyła się Maria.
- To z pewnością sprawa między dorosłymi, dziewczynko - powiedział Józef.
- Jestem bad girl! - żachnęła się była Królowa Gangu.
- No sam widzisz, stary, jakie ja mam tutaj urocze towarzystwo - zaśmiał się Józef. - Cóż, jeśli to cię nie odstrasza, to możesz tu zostać.
- Dzięki, stary! - Marek wyciągnął rękę by przybić koledze piątkę.
- No, a teraz chodźmy do łazienki, tam mi wszystko opowiesz - rzekł the Zabijaka wskazując ręką Markowi drogę. - A ty - zwrócił się do Marii - nie próbuj podsłuchiwać. I tak nic nie usłyszysz.
Obrażona dziewczyna zadarła nos i skrzyżowała ręce na piersi. Po chwili jednak, gdy drzwi do łazienki zamknęły się, podkradła się pod nie i przystawiła ucho do dziurki od klucza. Usłyszała tylko szum wody odkręconej maksymalnie z kranu. Zdenerwowana odsunęła się od drzwi i tupnęła nogą.

YOU ARE READING
Zdetronizowana
Teen FictionTypowa 16-latka ze słabych fanficków, Maria Sueska, po śmierci ojca staje się szefową gangu. Jej prawą ręką jest lekko fajtłapowaty, skrycie zauroczony w niej Henryk Styleski. Nie wszyscy chcą jednak chcą zaakceptować ostatnią wolę byłego świętej pa...