Pov ValerieMam ochotę się głośno roześmiać. Niall zawsze jak czegoś chciał to mówił o tym wprost. I teraz także to robi. Tylko, że obecnie mam więcej rozumu i drugi raz nie nabiorę się na jego czułe słowa. Aż tak głupia to nie jestem.
- Tak się składa, że jestem ogromnie zakochana w Marcelu i nie wyobrażam sobie być z kimś innym niż on - mówię to z wielką przyjemnością, nie raz marzyłam by wypowiedzieć mu te słowa prosto w twarz. Oby przynajmniej trochę go to dotknęło.
- Oczywiście - mówi i milknie, a po chwili już wiem dlaczego. Brunet i inni mężczyźni właśnie wrócili. I znowu zaczynają te swoje nic nie wnoszące rozmowy. No tak przecież faceci nie umieją nic poza gadaniem. I to niby mają być ci władcy świata?
Do hotelu wracam po jedenstej w nocy. Jestem wykończona, nigdy nie rozumiałam mężczyzn i pewnie już ich nie pojmę. Jak można przez tyle godzin gadać i nic konkretnego nie załatwić? Przecież to jest strata czasu i to ogromna. Ja wolałabym działać.
- W takim tępię to może za pół roku coś ustalicie - komunikuje, a następnie pozbywam się sukienki. Zostaje w czarnej bieliźnie. Choć przyznaję, że korciło mnie by nawet jej nie zakładać. - Mam nadzieję, że nie będziemy musieli tu tyle siedzieć. Już mi się tu nudzi.
- Jesteś strasznie niecierpliwa, ale po części cię rozumiem. Ja też tego nie znoszę, choć nie lubię też niepotrzebnego rozlewu krwii - to dobrze, ale ważne też by pamiętał, że czasem nie ma wyjścia jak się kogoś pozbyć. Ja okazałam litość i chciałam by to los zdecydował kto umrze Louis czy Niall. I teraz żyją oboje, a gdybym każdemu wpakowała kulkę w łeb to nie byłoby żadnego problemu ani strachu.
Już nigdy nie mogę popełnić tego błędu. W tym świecie trzeba być bezwzględnym.
- Nie rozmawiajmy już o tym. Zajmijmy się teraz sobą - podchodzę do niego i powoli pozbywam się jego ubrań. Wolę sama z tym przyśpieszyć, bo on jakoś nie bierze się do roboty, a ja nie lubię czekać.
- Doskonały pomysł, ty wpadasz tylko na takie. Jeszcze trochę, a zostaniesz moim szefem - A wtedy moim pierwszym rozkazem byłoby zabicie mojego męża wraz z jego bratem. I to w dość okrutny sposób.
***
- Wolę śniadania do łóżka - mówię do Marcela jak siedzimy w hotelowym bufecie. Owszem jedzenie jest lepsze niż to które przygotowywał dla mnie brunet, ale tu nie ma tej atmosfery i nie możemy się non stop całować. Dodatkowo jest tu pełno innych ludzi.- Następnym razem na pewno wezmę to pod uwagę. Teraz jednak lecę po kawę, jaką chcesz?
- Cappuccino bez cukru - wstaje i idzie do innego kawiarni, która niestety znajduje się trochę dalej. A ja biorę się do konsumpcji mojej pysznej satatki z kurczakiem.
Kilka kęsów spożywam w spokoju aż pewien intruz się do mnie przysiada. A na jego widok tracę wszelki apetyt.
- Ale ja mam szczęście, że znowu cię spotykam piękna Danielle - a ja chyba ogromnego peche.
Jak pod tym też będą konkretne komentarze to następny już jutro.