Rozdział 6

48 3 0
                                    

Perspektywa Małpigajskiej

Obudził mnie budzik, którym od razu rzuciłam. Nie chciało mi się iść do tej głupiej budy. Nie widziałam w tym większego sensu. Nie widzę w niej żadnej przyszłości, tym bardziej dobrej. Zwłaszcza, że chciałam zostać raperką. YOUNG CZYSTA MAŁPA, to byłaby moja ksywa. Wyobrażam sobie tysiące fanów, krzyczących głośno moje imię i support Harrego Stylesa. No, ale cóż, moja frekwencja i tak jest równa mniej niż zero, więc muszę iść do tego wariatkowa. Założyłam na siebie czarną, dużą bluzę BOR (Bory Tucholskie) i mama dżins w tym samym kolorze. Dzisiaj nie miałam pomysłu na buty, więc ich nie założyłam. YOLO. Moje brązowe włosy z grzywką, które sięgają mi do ramion, rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Makijażu nie robię, bo jestem naturalnie piękna. W genach po dziadku. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze i uznałam, że mam piękne stópki po tacie. Tak ubrana zeszłam po schodach do kuchni, gdzie krzątała się moja stara:

- Mamo, co mamy na śniadanie? - zapytałam.

- hleb.

- Nie lubię hleba. Idę na głodówce. - odpowiedziałam, po czym wyszłam z domu.

C++

Weszłam do szkoły i nie mogłam uwierzyć moim własnym oczom! Z naszym ukochanym, pulchnym dyrektorem rozmawiał chłopak o wzroście przeciętnego konia. Jego grzywa była skryta pod czerwoną czapką, czarne oczy zaś spoglądały na mnie z pożądaniem. Widziałam spod gęstych powiek charakterystyczny błysk, chciał mnie. Spojrzałam na jego długie nogi, na których widniały owłosione, umięśnione, seksowne łydki. Od razu wiedziałam, że biega jak sarenka. Zadzwonił dzwonek. Przed odejściem kucnęłam. Odeszłam.

C++

Zadzwonił dzwonek, który oznaczał długą przerwę. W oddali ujrzałam moją głupią przyjaciółkę, Nicole.

- Ejże ! Gaj-Milch ! Podejdź tu! - krzyknęłam do niej.

- Co jest, Małpigajsko? - spytała, podchodząc do mnie.

- Kim jest ten przystojny, nowy chłopak? - zapytałam.

- Który, lol?

- No ten w czerwonej czapce.

- Aaaaaa... To jest Ernest Wojtyła. Chodź, przedstawię ci go. - Chciałam zaprzeczyć, ale już mnie prowadziła w stronę szatni.

Nicole weszła do jego nory (szatni) i przywołała go do mnie. Ten wyszedł ze swojej nory i wszedł do naszej. Stanął przede mną w całej okazałości. Mogłam z bliska przyjrzeć się jego malinkom na szyi. O kurde! On ma maniurę!

- Cześć, jestem Małpigajska. Ponoć się zakochałeś we mnie w 3 klasie podstawówki na naszym występie. - powiedziałam i podałam mu dłoń na przywitanie.

Ten ją uścisnął i dodał:

- Hej. Jestem Ernestem i nie pamietam tego, ale niezła z ciebie miotła.
Ostatni raz uśmiechnął się zawadiacko i wyszedł z szatni.

- Skąd ty go znasz, Nicole?! - krzyknęłam do mojej straszyciółki, która szamała kredę.

- No, wiesz. Poznałam go w brzuchu mojej mamy.

- Co?! Co on tam robił?!

- Zjadał mojego bliźniaka. - Odpowiedziała, po czym zadzwonił dzwonek na lekcje.

C++

Na matmie cały czas myślałam o Erneście i byłam nieobecna, co chyba zauważyła Muchachos-Gracias, bo rzuciła we mnie taco.

- Der nigger und Geburtstag! - krzyknęła, co oznaczało „Ogarnij się, brudasie!" po hiszpański.

- Kto wpuścił tego araba?! - spytał Mordowski, niby tylko do Opla, ale by usłyszała cała klasa.

- Spasiba, Kacprze! - odpowiedziała Julia Dziurawek. 

Cały czas odczuwałam ogromny głód. Rano wdychałam tylko powietrze dożylnie. Chciałam zjeść to taco, które leżało teraz na ziemi, ale zobaczyłam w nim Żyda i mi się odechciało. À propos Żydów razem z Dominikiem Żydowskim, chodzimy na manifestacje Wieży Okęcie. Nie wiem co to jest, ale przynajmniej dają coś do jedzenia bez Żydów. Dalej pamiętam obiady z moją babcią:
- Babciu, ale ja nie lubię Żydów...
- To nie jedz.
Z moich wspomnień wyrwał mnie dzwonek, oznaczający koniec lekcji. Gdy szłam w stronę słońca, czyli do sali od biologii, zauważyłam Wojtyłę wśród  gromadki dziewczyn (wierzących). Zdjął swoją czerwoną czapkę, ukazując swoją łysą głowę. Z czapki wyjął opłatek i zaczął dzielić się nim z wierzącymi, rapując: „ŚRUT NOCNEJ CISZY, ERNEST SIĘ NARODZIŁ." Byłam tak głodna, że podbiegłam do tego zBORu i wyrwałam Ernestowi opłatek z dłoni. Ten zaczął za mną biec, ale na szczęście zatrzymał go Ronisław Komarowski:

- Siema braciak! - przybił mu piątkę - Chyba nie będziesz gonił tej szczoty?!

- A no w sumie. Mam od tego ludzie. - odpowiedział Wojtyła - Na nią moje BOR crewlewny! - krzyknął do zgrai dziewczyn, które odrazu zaczęły za mną biec.

Jedna z nich miała mnie w garści. Już myślałam, że to mój koniec, ale zza rogu wyskoczył mój ukochany ślepy kret, Nicole i ją pogryzła. Z tego co usłyszałam, to blondyna odgryzła dziewuszce ucho. Ojciec ją tak trenował do łowienia ryb. Jest jego psem myśliwskim. Ostatecznie wbiegłam do męskiej łazienki i schowałam się w pisuarze. Fiuuu! Miałam je już z głowy. Nagle usłyszałam męski pisk. To był Ronisław Komarowski. Jest on najlepszym przyjacielem Ernesta i ma łapę o szerokości mojej głowy. Ogólnie przystojny facet. Czasami jak wyglądam przez swoje okno w pokoju, widzę jak chodzi po lesie bez koszulki i pozuje do zdjęć. Chłopak spojrzał się na mnie jak Żyd na Żyda i uciekł. Wyszłam z pisuaru i poszłam spać.

******
WSZELKIE PODOBIEŃSTWA DO WSZELKICH OSOB, SĄ SZELCE PRZYPADKOWE!!! Rozdział jest napisany w takiej formie, ponieważ jeśli mamy dostać  po ryju od Szanownego Pana Ernesta, to przynajmniej za coś.

Wasze ukochane, utalentowane, piękne i inteligentne pisarki UwU

mój bed boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz