Rozdział 23

80 10 20
                                    

Tego samego dnia Stella postanowiła odejść.

To stało się nagle i niespodziewanie, w jednej chwili - tak jak wtedy, gdy dostaje się pocisk od snajpera. Umierasz szybko i bez żadnej zapowiedzi. W podobny sposób Stella obwieściła swoją decyzję: wyszła na środek i to powiedziała, a słowa opuszczały jej usta tak pobieżnie, jakby dziewczyna długo je w sobie trzymała.

Ale kiedy już to zrobiła, nie uwierzyli jej. Clark zaśmiał się i już nawet chciał powiedzieć coś w rodzaju "świetny żart", już otwierał do tego usta, jednakże Stella go ubiegła.

— Mówię poważnie. Chcę odejść.

I nagle zrozumieli - zrozumieli, że to wcale nie jest jakiś nieśmieszny żart. Zobaczyli powagę na twarzy Stelli i zawziętość, z jaką obracała pierścionek na palcu. To sprawiło, iż nie mogli wydobyć z siebie słowa, a cisza pomiędzy nimi gęstniała, jak gromadzący się w pokoju dym.

— Powiedzcie coś. Cokolwiek — rzekła dziewczyna niemal błagalnie.

Casper przełamał się jako pierwszy.

— Dlaczego?

— Bo...

— Czy coś zrobiłem nie tak? Byłem złym kumplem? — wtrącił Clark, jeszcze zanim Stella zdążyła odpowiedzieć. — Czy jestem złym przyjacielem?

— Nie, Clark, ja...

— Jestem za dziecinny, prawda?

Zaczął zasypywać ją pytaniami. Z tego wszystkiego nawet podszedł bliżej, chwycił za ramiona i spojrzał jej w oczy, jakby tam miała się kryć odpowiedź. Ale Stella go tylko lekko odepchnęła i wyszła naprzód.

— To nie ma sensu.

— Co nie ma sensu? — zapytała Knox, a Casper odniósł wrażenie, iż słyszy w jej głosie jakiś cichy warkot. Jak u wilka.

— Ta cała ucieczka nie ma sensu — powiedziała Stella. — To wieczne uciekanie przed wszystkimi. I do czego to niby prowadzi? Kiedyś i tak nas wszystkich przymkną. A jak nie, to w końcu wpadniemy pod pociąg i tyle z tego będzie.

Przecież rano jeszcze wszystko było w porządku...

— Co ci odbiło? — zapytał Casper. — Myślałem, że...

— Nic mi nie odbiło, Cas. Mam po prostu tego dość.

Chłopak zmarszczył brwi, nie pojmując.

— Ale czego? Uciekania?

— Nie. Bezcelowości tego wszystkiego.

Zamilkli, ale Stella nagle jakby w tym wszystkim odnalazła siebie - a raczej to, co chciała powiedzieć. Przestała miętosić pierścionek, a na jej twarzy pojawiło się zdecydowanie. Zaczęła krążyć, kopiąc po drodze kamyki.

— Ja po prostu... nie chcę ciągle zwiewać przed swoimi problemami. I przed waszymi. Tego jest za dużo, one mnie po prostu wyczerpują. Chcę się z tym zmierzyć i w końcu jakoś ułożyć sobie życie, wiecie? Nie odpowiada mi profesja wagabundy.

Casper wciąż był zaskoczony, ale po chwili doszedł do wniosku, że ją rozumie. Nie był pewien, czy sam by tak zrobił będąc na jej miejscu, ale ją rozumiał. Tylko dlaczego to wszystko się stało tak nagle? Dlaczego nie było żadnych sygnałów?

— Chciałabym zamieszkać gdzieś i znaleźć pracę. Na stałe. Żebym już nigdy więcej nie musiała być zdana na łaskę mojej popieprzonej rodziny.

Knox sprawiała wrażenie nadal mocno zszokowanej, a po twarzy Clarka ciekły łzy.

— Przepraszam. że moje problemy cię przygniotły — powiedział łamiącym się głosem. — Już więcej nie będę.

ZbiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz