Od autora

104 6 3
                                    

Spodziewałem się, że zakończenie będzie dłuższe, ale musicie wiedzieć, że nie dałem rady. Trochę mnie to zmęczyło, to opowiadanie, poza tym zaczynam studia i wiem, że czasu będzie tylko mniej (życzcie mi powodzenia w tej szkole filmowej, sam nie wiem, co z tego będzie).

I tak zakończyła się przygoda Caspra, a w raz z nią i moja przygoda z tym opowiadaniem. Nie wierzyłem, że do tego dojdzie - nie wierzyłem, że skończę to opowiadanie i nie wierzyłem, że na koniec postanowię jednak zabić mojego głównego bohatera. A wiedzcie, że początkowe scenariusze nie zakładały jego śmierci, decyzję podjąłem praktycznie w ostatniej chwili. Przez większość czasu planowałem, że on przeżyje, miała być magiczna operacja, rekonwalescencja, pojednanie się z mamą. Finalna scena zakładała jego ponowne spotkanie z przyjaciółmi i chociaż Casper miał trochę kuleć, mieć ogromną bliznę na twarzy, to wiecie - żyli długo i szczęśliwie. Clark miał nawet powiedzieć coś takiego:

"No, brachu. Przynajmniej nie będę musiał nastawiać ci nosa."

Ale zrozumiałem, że to nie ma sensu. Cas przeżył wiele, wiele razy uniknął śmierci, wielu przykrym sytuacjom się wyrwał praktycznie bez szwanku. Przy okazji zranił wiele osób, fizycznie i psychicznie, i chociaż niektóre wydarzenia nie są jego winą (wypadek samochodowy chociażby), to w tym wszystkim nie raz postępował bardzo egoistycznie. I wiecie co? Pomyślałem, że karma wraca, a takie sytuacje muszą się na nim odbić rykoszetem, inaczej cała jego postać i cała ta historia, stracą na wiarygodności. Już trochę straciły. No ale mniejsza. Sprawiedliwość ma to gdzieś.

Nie jestem do końca dumny z tego opowiadania. Wiele rzeczy bym poprawił, wiele napisał całkiem od nowa, ale umówmy się, nie mam na to chęci i siły. Pora ruszyć do przodu. Będę miał teraz całkiem dużo roboty, mnóstwo pisania i tworzenia krótszych/dłuższych historyjek. 

Może kiedyś, za parę lat, wrócę do tego opowiadania i pomyślę sobie "w sumie, czemu by nie?", i zacznę je pisać od początku. Jeśli tak się stanie, wiedzcie że Wasz nieśmiertelny Szop wrócił na wattpady, a jeśli nie, no to trudno.

Mam nadzieję, że mimo wszystkich niedociągnięć, opowieść Wam się podobała. Że znaleźliście jakiegoś bohatera, z którym mogliście się utożsamić i mu kibicować (nawet jeśli był to Dayton). Zasiadając do pisania, zawsze staram się, by moje teksty wzbudzały choć trochę emocji i żywię nadzieję, że w "Zbiegu" mi się to udało. A jeśli nie, napiszcie o tym. Bądźcie szczerzy, krytykę biorę na klatę i bardzo sobie zresztą cenię.

Chciałbym podziękować tym, którzy dawali mi rady, pisali długie komentarze i pomagali robić research. Bez Was nie byłoby tego opowiadania.

Niedługo minęłyby dwa lata, jak piszę to opowiadanie. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem już innym człowiekiem i Wam też tego życzę - przemiany, dążenia do odkrycia samego siebie i realizowania swoich marzeń. 

Może jeszcze tu kiedyś wrócę.

Pozdrawiam Was.

- Szop

- Szop

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ZbiegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz