Rozdział 9

419 13 9
                                    

Perspektywa: Rachel

- Nie kłamałem kiedy mówiłem, że jesteś piękna.-powiedział patrząc mi prosto w oczy, po czym zapadła cisza. Stałam tam jak wryta i próbowałam odnaleźć się w sytuacji. Dean wbijał we mnie wzrok, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Dreszcz przeszedł przez moje ciało i jedyne co mogłam zrobić, to patrzeć w jego brązowe oczy, kiedy to w moich zbierały się łzy. Nie spodziewałam się od niego takich słów. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się niczego z tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni. To było tak absurdalne, że z tej całej bezradności miałam łzy w oczach jak ostatni słabeusz.

- Dean,- powiedziałam załamującym się głosem.- ja...- chciałam dokończyć, ale gula moim gardle mi to uniemożliwiła. Chociaż w sumie to co miałam powiedzieć?- Ja już pójdę.

Wyszłam stamtąd z jeszcze większym mętlikiem w głowie niż wcześniej. Co to w ogóle miało być? W co ja się wpakowałam? Byłam taka żałosna. Tak, żałosna. Nie dość, że wdałam się w to coś z moim nauczycielem, to jeszcze okłamywałam przyjaciółkę. Po chwili znowu byłam na stołówce, na szczęście Emily nadal jadła swoje śniadanie, a nie szukała mnie po hotelu. Usiadłam obok niej bez słowa i wróciłam do spożywania swojego posiłku. Skończyło się na grzebaniu widelcem w sałatce, a nawet na tym nie mogłam się skupić. Patrzyłam pusto w talerz. 

- Powiesz mi czemu tak wybiegłaś czy teraz milczymy?- zapytała Emily, wyrywając mnie z przemyśleń, na co się wzdrygnęłam. Poprawiłam się na krześle i na nią spojrzałam.

- Emily nic mi nie jest, musiałam po prostu się przewietrzyć.- przegarnęłam ręką włosy i spróbowałam się uśmiechnąć, ale ona wiedziała, że coś jest nie tak. Zawsze wiedziała. W końcu znałyśmy się od piaskownicy. Nie chciałam jej okłamywać, ale musiałam. Nie zniosłaby prawdy, przecież obiecałam.

- Przestań wciskać mi kit.- zmierzyła mnie wzrokiem, a ja milczałam.- Rachel ja pierdole.- uniosła głos, czym zwróciła uwagę kilku osób wokół nas. Przewróciłam oczami.- Wychodzimy.- poderwała się, a ja już nie zamierzałam się jej sprzeciwiać i również wstałam ze swojego miejsca. Emily udała się powoli w stronę korytarza, a ja po podsunięciu krzesła, również miałam to zrobić.

Odwróciłam się i nie zdążyłam nawet zrobić kroku, bo ktoś na mnie wpadł. Odskoczyłam do tyłu i poczułam jak moja bluzka robi się mokra. Czerwony płyn ściekał po moim ciele. Popatrzyłam przed siebie i oczom nie wierzyłam. Stała przede mną Margaret. Tak, ta ruda suka. Czemu akurat zdarza się tak, że wszystkie rude dziewczyny jakie spotykam są kurwami? Zagotowało się we mnie, bo przypomniał mi się widok ich tańczących razem.  Wszystko stało się tak szybko, że cały czas byłam w szoku. Gapiła się na mnie z kurwikami w oczach chyba z nadzieją, że się jej przestraszę. 

- Oh przepraszam.- powiedziała kpiąco i na tyle głośno, że wszyscy zwrócili na nas uwagę. Wzięłam głęboki oddech, aby nie wybuchnąć. Nie mogłam sobie pozwolić na okazanie słabości. Wzięłam talerz, na którym było moje jedzenie i szybkim ruchem rozmazałam jego całą zawartość na jej ubraniu, uśmiechając się przy tym. Margaret była chyba w za dużym szoku, bo otworzyła tylko usta ze zdziwienia. Pewnie poprzedniej nocy też nieraz je otwierała.

- Oh przepraszam.- uśmiechnęłam się wymownie i odeszłam. Miałam w tamtym momencie poważniejsze problemy od niej i nie mogłam jej pozwolić mnie zdenerwować. Ignorując głosy za mną opuściłam stołówkę. Poza tym, co ona sobie myślała? Że podejdzie, wyleje na mnie jakiś sok i mnie sprowokuje? Żałosne. Znaczy, po części jej się to udało, ale przynajmniej się na nią nie rzuciłam. Jeszcze.

Emily czekała na mnie na korytarzu, a kiedy mnie zobaczyła, jej mina była nie do opisania.

- Margaret.- jedno imię wystarczyło, aby moja przyjaciółka wiedziała co się wydarzyło. Na początku się wkurwiła, ale obie uzgodniłyśmy, że nie warto i poszłyśmy na górę.

UnreachableWhere stories live. Discover now