5. Veronica

26.2K 440 19
                                    

Środa nadchodzi szybciej niż bym tego chciała. Nie jestem gotowa na ten egzamin, to znaczy sporo zakuwałam, ale czuję się cholernie niepewnie. Nie wiem, czego mogę się spodziewać, czego oczekiwać. Nasuwa mi się pytanie, czy nauczyłam się dobrego materiału? Na pewno coś spierdolę i nie zdam. Nienawidzę tego, że ta wredna jędza tak zniszczyła moje poczucie własnej wartości i przekonanie, że jestem dobrą uczennicą.
Wykonuję kilka zamachów ręką, na wczorajszym treningu prawdopodobnie naderwałam sobie mięsień i teraz muszę się oszczędzać, trochę boli, ale przeżyję. Miewałam już poważniejsze kontuzje i zawsze dawałam radę, na całe szczęście mam dobrą wytrzymałość na ból, więc żadne urazy nie robią na mnie większego wrażenia.
Sam dodaje mi otuchy, gdy siadamy w swojej ławce, a ja posyłam w jej stronę jedynie sceptyczny uśmiech. Ten egzamin nie skończy się zbyt dobrze. Dzwoni kolejny dzwonek, a pan Evans punktualnie wchodzi do środka. Wygląda nienagannie, tak jak ostatnio. Tym razem jednak ma na sobie ciut luźniejszy ubiór, bo nie założył marynarki. Prezentuje się nieco swobodniej, ale wyraz jego twarzy jest taki sam jak ostatnio, całkowita powaga i skupienie.
Wita się z nami, formalnie i rzeczowo, po czym zaczyna rozdawać nam arkusze. Cała się trzęsę z nerwów, gdyż od tego zależy bardzo wiele.
*
Kończę szybciej niż reszta, odpowiadam na większość pytań, ale cały czas myślę, czy aby na pewno podałam poprawne odpowiedzi. Wstaję i oddaję mój test. Wracam do ławki, a pan Evans sprawdza go od razu. Minę ma nieodgadnioną, więc zupełnie nie wiem, czego mogę się spodziewać. Może zdałam, a może poniosłam sromotną klęskę.
– Panno Jones, czy możesz zostać na chwilę? – zadaje pytanie, gdy wszyscy zaczynają opuszczać salę. Chciałabym przewrócić oczami, ale nie robię tego, natomiast zaczynam się ponownie stresować.
– O co chodzi, proszę pana? – pytam potulnie, w myślach przygotowując się na najgorsze. Jego oczy ciemnieją, gdy słyszy wypowiedziane przeze mnie słowa. – Oblałam, prawda? – Nie daję dojść mu do słowa.
– Daj mi dojść do słowa. Nie oblałaś, ale też nie napisałaś tego tak, jak powinnaś.
– Czemu muszę być taka głupia? – rzucam pod nosem, mając nadzieje, że nie usłyszy.
– Nie jesteś głupia. Po prostu, musisz więcej przysiąść nad książkami, a wtedy na pewno będzie lepiej.
– Więcej? Ostatnie dwa dni spędziłam w książkach, ucząc się na ten, cholerny egzamin.
– Być może źle podchodzisz do nauki. Spróbuj zrobić to w inny sposób, bo nie jesteś głupia, po twoich odpowiedziach jestem tego pewien. Znajdź swój złoty środek. A teraz możesz odejść.
Nie mogę w to uwierzyć. To znaczy, teoretycznie był uprzejmy, ale zachował się jak dupek mówiąc mi to w taki, zimny, obojętny sposób. Inny sposób uczenia się? Niby jaki? Przecież nauka to nauka i nie ma znaczenia w jaki sposób się uczę, prawda? Też mi rada. Gorszej nie mógł mi dać, chociaż może powinnam się cieszyć, że w ogóle jakąś dostałam? Gdy Sam widzi moją minę od razu pyta co się stało, tłumaczę jej co się wydarzyło, a ona zaczyna się śmiać. Naprawdę się śmieje. Mogłam się w sumie tego spodziewać.
Ostatnie dwie lekcje mijają mi dość szybko, ale kompletnie nie umiem się na nich skupić, bo przez cały czas nie dają mi spokoju słowa pana Chrisa. Może to rzeczywiście problem jest w tym, w jaki sposób podchodzę do nauki? Będę musiała porozmawiać jeszcze o tym z moją mamą, oby ona coś wymyśliła. Muszę zdać ten przedmiot.
*
– Jak ci poszło, słońce? – dopada mnie mama już na samym progu.
Nie zdążyłam nawet zdjąć butów, a ona rozpoczyna przesłuchanie. Typowe zachowanie dla Tessy Jones. Jest stanowczo zbyt nadopiekuńcza, ale to jest jej największa zaleta, nieważne co by się działo, zawsze się troszczy.
– Powiedział, że nie potrafię się uczyć.
– Co to znaczy? – marszczy brwi skonsternowana. Nie dziwię się, bo to dziwnie brzmi.
– Po teście zawołał mnie do siebie i powiedział, że nie jestem głupia. Stwierdził, że najwidoczniej zbyt mało się uczyłam, a gdy powiedziałam o ostatnich dwóch dniach, które spędziłam na nauce, dodał, że może źle się uczę, albo nie potrafię tego robić. – Wzruszam ramionami.
– Słucham? Czy on jest poważny? Już ja mu pokażę. – Mama uruchamia swój tryb „super matki” i widzę jak cała już się rwie, aby do niego pójść. Cóż, moja matka jest do tego zdolna.
– Mamo, przestań. Może ma rację. – próbuję w jakiś sposób trochę ją uspokoić.
Mija kilka chwil, a ona w końcu staje się spokojna. Teraz możemy normalnie porozmawiać. Nareszcie. Postanawia zmienić taktykę i zaczyna mnie męczyć, żebym załatwiła jej do niego numer, bo chce z nim porozmawiać o korepetycjach. Boże, co za wstyd. Całe szczęście nie mam do niego numeru, ani możliwości go zdobyć, inaczej pewnie już by do niego dzwoniła i zaczęłaby matkować. Jest zbyt porywcza, gdy chodzi o mnie, wyłącza jej się zdrowy rozsądek, a załącza tylko i wyłącznie instynkt macierzyński.
– Mamo, uspokój się, proszę. Nie załatwię ci do niego numeru, nie będziesz do niego dzwonić. Dam sobie radę, będę się uczyć więcej, może to coś da. Tylko proszę, nie rób nic głupiego. Pamiętaj, że to się na mnie odbija, a nie chcę stracić stypendium, bo przecież szkoła jest cholernie droga.
– Nie. Muszę sobie z nim porozmawiać. Nie pozwolę żebyś oblała kolejny raz. Niech daje ci korepetycje, jeśli jest taki mądry. Skoro mówi, że źle się uczysz, to niech ci pokaże jak to zrobić.
Chciałabym jakoś jej przetłumaczyć, ale tutaj muszę się z nią zgodzić. Mógłby mi pokazać jak mam to robić, żeby rzeczywiście się nauczyć. Jednak sama być może z nim o tym porozmawiam, na pewno nie dopuszczę do niego matki. W piątek z nim porozmawiam, to znaczy, jeśli zbiorę się na odwagę. Siadamy w końcu do stołu i jemy obiad, chociaż na chwilę możemy zapomnieć o temacie mojego nauczyciela.
*
Piątek przychodzi szybciej niż bym tego chciała, znowu mamy lekcję z panem Evansem, a ja jestem okropnie zdenerwowana. Ciekawe co dzisiaj mądrego mi powie. Znowu w jakiś sposób mnie obrazi?
– Panno Jones, możesz podejść do mnie przed lekcją? – pojawia się znikąd Evans.
Nie mam zielonego pojęcia o co może mu chodzić. Jakaś zła wiadomość?
– O co chodzi, proszę pana? – pytam posłusznie. Znowu dziwnie reaguje, gdy to mówię. Zresztą nieważne.
– Wczoraj przeprowadziłem rozmowę z twoją mamą.
Blednę. Kurwa, co? Jak? Jednak zdobyła do niego numer? Co ona mu nagadała? Ta kobieta jest naprawdę niemożliwa. Kiedyś wpakuje mnie przez to w ogromne kłopoty. Jeśli już tego nie zrobiła. Przełykam głośno ślinę, a on kontynuuje.
– Poprosiła mnie o korepetycje dla ciebie. Nauczyciele nie mogą ich dawać swoim uczniom, ale ja nie jestem prawnie nauczycielem, czyli teoretycznie mógłbym dawać ci dodatkowe lekcje, pytanie co ty na to? Czy to była twoja prośba? Czy twojej mamy?
No, super. Wielkie dzięki, mamo. Nieźle mnie wkopałaś.

Napisała : @dangerous_love98

Bad Teacher - Premiera Listopad 2020Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz