Jechali już jakaś chwilę.
Była dopiero 10:00. Ludzie i natura już przebudziły się do życia i wszystko zaczęło przepływać energią. Słońce dogrzewało, choć i tak chłód powietrza był silniejszy.- Czyli po co mamy jechać? - John chciał wiedzieć po co jedzie 2h do Londynu i, że dowiedział się o tym dopiero dziś rano.
- Po mydło - powiedział Arthur bacznie obserwując drogę, a bardziej próbował się skupić na czymś innym, a nie na tym jak bardzo wkurza go ostatnio zachowanie Tommy'ego.
Tommy jest szefem to wiadome, ale Arthur jest najstarszy, a musi mu usługiwać. Raczej mu to nie przeszkadzało, ale ostatnio przez to jak Tom go traktuje, czyli wysyła by robił brudną robotę Arthur czuł się gorszy. Choć w sumie lubił to co robił, to czasem po prostu chciałby wiedzieć więcej o interesach, bo w końcu to jego brat, a Tommy najwięcej o nich rozmawia jedynie z Polly - ich ciotką - lub z Michael'em.
Jednak zazwyczaj Tommy trzyma wszystko dla siebie. A rodzina dowiaduje się praktycznie po. Czasem dzieli się przemyśleniami z ciotką, by mu doradziła, pomogła, lecz pan Shelby najbardziej woli sam przemyśleć wszystko co się u niego dzieje.
- Co kurwa ? - John prawie pękł ze śmiechu, jak reszta chłopaków, która z nimi była.
- No Jezu mydła. Sam chuj wiem o co chodzi, ale potem ma nam wszystko wyjaśnić - Arthur mówiąc to juz trochę
bardziej się uspokoił.- Dobra, a czemu dowiedziałem się o tym dopiero dziś rano? - John ledwo wstał i już dostał telefon, że musi udać się z nim do Londynu.
- A no ta przepraszam, wczoraj trochę się napiłem i zapomniałem zadzwonić - trochę głupio zrobiło się Arthurowi, ale po sytuacji z Tommym, musiał się trochę uspokoić więc po prostu się napił jak zawsze z troche większą ilością alkoholu.
- Będziemy myli gang Corry'ego na śmierć za ten rum - John dodał po jakiejś chwili nie mogąc przestać drwić z całej sytuacji.
- Dobra przymknij się już - odparł Arthur wkurzony całą sytuacją. - Jesteśmy.
- To jest jakaś pieprzona piekarnia - zdziwił się John - czyli jeszcze bułki mamy kupić? - znów zaczął się śmiać.
- Idioto, to tutaj
- W piekarni? No nieźle co ten Tom ostatnio wymyśla - John już spoważniał i od razu wyszedł z samochodu.
Reszta ruszyła za nim do piekarni. Arthur powiedział tamtejszemu sprzedawcy, że są od Tommy'ego i że mieli tu dostać pewien towar. Sprzedawca zaprowadził ich do szopy która stała za piekarnią. Gdy ją otworzył Peaky Blinders zobaczyli pełno palet z ogromną ilością opakowań mydeł w kostce.
- I na chuj nam to - powiedział pod nosem John po czym razem z chłopakami wziął się za przenoszenie mydeł do ich samochodu. Przyjechali swoim al'a roboczym autem. Miał z tylu większą przyczepę, więc tam włożyli towar ile się zmieściło, a po resztę miał później wrócić John z Charlie'm.
Will właśnie przyszedł do pracy. Tak do Shelby Company Limited, jednej z najbogatszych i najlepiej rozwijających się firm w Brytanii, legalna.
- Witaj Michael - Will zaglądnął do pomieszczenia w którym znajdowało się biuro drugiego sekretarza, kuzyna Shelby'ch.
- O część Will - Michael wydmuchał dym z papierosa spoglądając na Willa, po czym znów zanurzył wzrok w papierach.
Will miał swoje biuro na przeciw biura Michaela. On zajmował się w większości spotkaniami Tommy'ego i interesami jakie Tommy zarwał z legalnymi sprzymierzeńcami. Michael zaś bardziej pieniędzmi, oraz chodził z Tommym na różne spotkania właśnie z tymi sprzymierzeńcami.

CZYTASZ
mr. Shelby
Fanfiction- Anne każdy gra. Życie to jedna wielka sztuka, którą wystawia każdy indywidualnie. Jednemu się spodoba, stąd mamy przyjaciół. Innym zaś nie i tak właśnie poznajemy wrogów - odparł - choć w życiu mamy trochę łatwiej, ponieważ możemy trochę pozmienia...