Dla chlepp ❤️
___________— Wszystko jest okej.
— Nic tu nie jest okej! — Kamil nie panował nad tonem — Znikasz na cały dzień i łazisz do tego połamańca!
— Nie obrażaj go.
— Od kiedy go bronisz? — Ściszył głos — Nagle to on się stał dla ciebie najważniejszy.
— Wcale nie!
— Jakby tak nie było, wrócilibyś wczoraj od razu po pracy, a nie o 23!
— Musiałem załatwić ważną sprawę.
— Sprawę u tego idioty?!
— Nie!
— Jak to nie! Widziałem na snapie... Byliście w jednym miejscu. Widziałem jego story...
— No i co że widziałeś, nic nie robiliśmy.
— Przyznałeś się... — Jego oczy zaszły łzami — Nic nie robiliście... Leżenie w jednym łóżku to nic nie robienie...
— Co?! — Andreas chciał złapać go za rękę — Wyolbrzyniasz.
— Ja? — Powiedział bezgłośnie — Jeśli uważasz, że to nic takiego, możesz się spakować i pójść do swojego Stephanka. Nic nie stoi na przeszkodzie.
— A wiesz? — Spojrzał na niego — Z miłą chęcią.
Andreas wybiegł z salonu zostawiajac roztrzęsionego chłopaka na środku dywanu. Wpadł do sypialni, wyciągając swoją walizkę z dużej szafy, od razu rozkładając ją na podłodze. Odsunął szuflady komody, wziął garść bokserek i wrzucił je do środka. Podobnie postąpił z t-shirtami, spodniami i bluzami, uważając, aby nie zabrać przypadkiem czegoś co należałoby do Stocha. Kiedy napełnił ją wystarczająco, ze łzami w oczach zapiął walizkę, ubrał kurtkę która leżała na krześle. Wyszedł szybko z pokoju, po drodze zabierając telefon i kluczyki do auta. Minął Kamila, który próbował otrzeć łzy swoją koszulką, co niestety nie dawało żadnego efektu. Spojrzał przelotnie na Andreasa, który nawet nie raczył zamknąć za sobą drzwi, przez co Polak był zmuszony wstać i zamknąć mieszkanie.
Kamil poszedł do ich pokoju, chcąc choć trochę odpocząć. W pomieszczeniu zastal bałagan spowodowany pakowaniem jego partnera. Nie przejął się tym, tylko od razu rzucił się na łóżko owijając się w ciepłą kołdrę, kładąc głowę na miękkiej poduszce, która niestety pachniała szamponem Wellingera. Starał zasnąć, ale natłok myśli o pewnym osobniku mu to uniemożliwiła. Chciał oczyścić głowę, nawet napił się wody, ale wszystko było naprzeciw jemu. Usłyszał dzwonek swojego telefonu, ale nawet nie miał zamiaru iść po niego, czy odbierać. Miał już wystarczająco popsuty humor jak na jeden dzień.
————
— Jak to pokłóciłeś się z Kamilem?! — Powiedział kiedy Wellinger przekroczył próg jego mieszkania.
— Stephan, tak wyszło — Mruknął — Czy chociaż ty możesz się nie drzeć?
— Nie, nie mogę — Stanął mu na drodze — Masz tam wrócić i go przeprosić.
— Nie będę go przepraszał! — Krzyknął — Nazwał cię kaleką!
— To nie zmienia faktu, że jest twoim chłopakiem — Powiedział — Za mało czasu z nim spędzasz.
— Nie jesteś na niego zły? — Uspokoił się.
— Znam Kamila na tyle długo, że jestem świadomy, że czasem mówi głupoty. Głównie pod wpływem złości. Doskonale wiem, że nigdy by tak o mnie nie powiedział — Obserwował jego twarz — Masz tam iść i go przeprosić.
— Nie chcę.
— Ja za ciebie nie pójdę, widzisz w jakim jestem stanie.
— Nie dam rady.
— Jeśli uwierzysz w siebie, na pewno ci się uda — Uśmiechnął się promiennie — Kamil ci uwierzy.
— Myślisz? — Spojrzał na niego — Trochę źle go potraktowałem...
— Czekolada i wino to czasem najlepsze wyjście.
————
Kamil nie odpoczął. Cały czas myślał o Andreasie, Stephanie i całym tym cyrku. Miał ogromną nadzieje, że te ich spotkania to tylko i wyłącznie spotkania koleżeńskie, bo nie zniósłby gdyby Andreas faktycznie go zdradzał. Prawdopodobnie nie byłby w stanie wyjść do ludzi po takim upokorzeniu, nawet jeśli to brzmi dosyć żałośnie, Kamil od zawsze miał kompleks w postaci swojej orientacji, po prostu się wstydził. Gdyby ktoś dowiedział się, że został zdradzony, wyśmiały go, a Stoch popadłby w czarną jak kawa rozpacz. Trudno.
Nagle usłyszał jak ktoś dzwoni do drzwi. Nie chciał otwierać, więc po prostu wsłuchiwał się w coraz częstsze dźwięki, które po chwili zaczęły go bardzo denerwować. Postanowił, że wygrzebie się z pieleszy i wstanie pierwszy raz od ponad dwóch godzin. Wyszedł z łóżka owinięty w kolorowy koc, który dostał od Andiego na pierwszą rocznicę ich związku. Szedł powoli zastanawiając się, kto dobija się do niego, bo wykluczał Andiego, a nikt oprócz niego nie mógł składać wizyty byłemu skoczkowi.
— Przepraszam — Wydukał, kiedy w końcu Kamil otworzył mu drzwi — Naprawdę, przepraszam.
Kamil zobaczył co trzyma w rękach. Uśmiechnął się lekko.
— To dla ciebie — Wręczył mu czerwone wino i białą czekoladę — Na przeprosiny.
Wyciągnął ręce spod kocyka i podziękował cicho.
— Nie mógłbym cię zdradzić — Podszedł do niego — Tymbardziej ze Stephanem, od zawsze był moim najlepszym przyjacielem... Bardzo Cię szanuje...
Pokiwał głową na znak że rozumie.
— Poza tym jest hetero — Na to Kamil zmarszczył brwi — Ma dziewczynę, która wyjechała na studia. Właśnie dlatego muszę się nim opiekować.
Postawił rzeczy na stole chowajac ręce pod koc z powrotem.
— Stephan nie może nawet sam chodzić... — Posmutniał — Nie ma aktualnie nikogo oprócz mnie, kto mógłby mu pomóc.
Podszedł do niego wbijając w niego wzrok.
— Sam kazał mi tu przyjść — Przygryzł wargę — Jeszcze raz, bardzo bardzo przepraszam.
— Nie można było tak od razu? — Zapytał, cicho się śmiejąc — Masz szczęście.
Po tym zrzucił z siebie kocyk, łącząc ich wargi w długim pocałunku, przeprosiliśmy pocałunku. Kamil bardzo potrzebował słów chłopaka, nie wiedział co tak naprawdę dzieje się ze Stephanem. Wiadomość, że nie może sam chodzić trochę go przytłaczała, ale aktualnie nie przejmował się przyjacielem Andiego, a samym Andreasem. Złapał go za policzki, przyciągając do siebie. Całował zachłannie jego wargi, czując jak Wellinger kładzie ręce na jego biodrach. Czuł, że w końcu w ich związku zapanowała zgoda. Czysta zgoda wypływająca z porozumienia i miłości.
_________Pierwszy raz od dłuższego czasu czuję, że coś mi wyszło...
Bardzo dziękuję za 30 tysięcy wyświetleń! 💞
CZYTASZ
snow is falling / one shots [ski jumping]
FanfictionRóżne one shoty że skoczkami narciarskimi.