3

368 11 1
                                    




Lekcje minęły mi bez większego problemu. W połowie ostatniej lekcji raczyła odwiedzić nas Carolyne. Było już z nią lepiej, z czego bardzo się cieszyłam. Siedziałyśmy właśnie na cholernej matematyce.

- I jak tam? - odezwałam się pierwsza
- Jest lepiej.. - dziewczyna wpatrywała się w długopis, po czym zaczęła sie nim bawić - mój tata był w szkole, jest troche zły za to ze przyjeżdżał a ja chce wracać na ostatnią - zaśmiała sie cicho
- Wiesz, matematyka - zażartowałam dźgając delikatnie bok dziewczyny - Pani Jones żywcem by cie zakopała..

Carolyne mimo wszystko zaśmiała sie cicho kładąc głowe na ławce.

- Przydałoby się. Nie narzekam - brązowowłosa puściła mi oczko, po czym posłała mi promienny uśmiech, a ja go odwzajemniłam.

____

Kiedy zadzwonił dzwonek poczułam cholerne zbawienie. Widziałam wzrok Pani Jones, który jasno dał mi do zrozumienia, że na następnej lekcji weźmie mnie do odpowiedzi. Niezbyt przejmowałam się tym faktem. Zeszłam powolnym krokiem z Carolyne do szatni, po czym wzięłam swoją kurtkę i ubrałam ja, po czym razem z Carolyne, Lucasem i Luckiem wyszliśmy ze szkoły. Wreszcie poczułam tą wolność. Ale nie na długo, ponieważ przed szkołą, tuż przy czarnym aucie; o maske opierał sie nie kto inny jak sam Pan Michele Morrone. Wpatrując się w niego, nie zauważyłam kiedy zagryzłam wargę. Mimo faktu, że ten facet to ojciec mojej najlepszej przyjaciółki; facet działał na mnie cholernie, co z daleka było widać. Mimo wszystko, wiedziałam że to raczej nie jest możliwe żeby 39 letni facet mający córkę na wychowaniu, pracując jako cholerny i przystojny facet nie zauroczy się w 16 letniej gówniarze ze szkoły, do której chodzi jego córka? Przecież na to szanse są praktycznie ZEROWE. Nie powinnam nawet o tym myśleć, bo to podchodzi już pod grzech.. Chłopaki pożegnali się z nami, ponieważ musieli wracać już do swoich domów. Jedynie przed Michelem zostałam ja i Carolyne.

- Odwioze cię do domu, mamy po drodze - tata Carolyne wpatrywał się we mnie bez krzty wstydu, prosto w oczy. Czułam, że lustrował każdy mój centymetr.
- Nie trzeba - zaśmiałam się cicho, próbując zakryć moje czerwone policzki - nie chce sprawiać Panu kłopotu..
- Sam zaproponowałem - chrząknął cicho łapiąc mnie delikatnie za ramie, na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - nie będziesz mi sprawiać żadnego kłopotu.

Na jego słowa poczułam, jak mój kolor twarzy z delikatnych rumieńcy przeistacza się w kolor doronego pomidora, czy buraka. Nie potrafiłam przy nim panować swoich emocji, co nie wychodziło mi na dobre.

- No Vanessia - zajęczała mi do ucha Carolyne - wsiadaj - dziewczyna otworzyła drzwi do czarnego samochodu i wpuściła mnie przodem. Westchnęłam cicho,a po chwili posłusznie wykonałam polecenie. Przez ten cały czas czułam na sobie wzrok pana Morrone, co tylko jeszcze bardziej mnie zawstydzało. Kiedy wsiadłam, obok mnie usiadła Carolyne, więc zapięłyśmy pas. Przecież bezpieczna jazda to podstawa!

____

Będąc już pod domem odpięłam pasy, i wreszcie wyswobodziłam się od Carolyne, która ciągle miała głowe na moim ramieniu. Grzecznie podziękowałam za podwiezienie, na co w odpowiedzi dostałam przepiękny i przeseksowny uśmiech Michela. Pocałowałam Carolyne w policzek, po czym otworzyłam drzwi od samochodu i wysiadłam.

Cały czas czułam to niezbyt przyjemne uczucie, jak szłam w stronę drzwi. Wiedziałam, że Pan Morrone przygląda mi się, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przeszedł po mnie przyjemny dreszcz. Aż na samą myśl o tym, że Michele wpatruje sie we mnie przechodzą mnie ciarki.

____

- Idziemy na impreze - wyjęczałam cicho do telefonu. Rozmawiałam właśnie z Carolyne. Cholernie nudziło mi się w domu, a Lucas razem z Luckiem pewno wskakują sobie do gardła. Nie miałam zamiaru im przerywać, nawet słodka była z nich para. Mimo wszystko; z tej trójki przyjaciół została mi wierna Carolyne.
- Ale Van! - pisnęła cicho - nie wiem co z tatą, nie wiem czy mnie puści.
- Powiesz, ze idziesz spac do mnie jejku - syknęłam przewracając się z boku na bok - będzie super!

Przez krótki czas Carolyne zamilkła.

- Dobra ty sroko - wywarczała mi cicho do telefonu - ale nie będe pić dużo, będe miała przechlapane jak sie ojciec o tym dowie..

Wzruszyłam ramionami, w sumie dobre i to, że chociaż pójdzie, prawda?

Umówiłam się z nią na konkretną godzinę przed jednym z naszych ulubionych klubów. Sprawnie sie przyszykowałam, pomalowałam i ubrałam. Kiedy wybiła godzina W; wyszłam w pośpiechu z domu. Kiedy zakładałam słuchawki, usłyszałam dzwonek mojego telefonu; na ekranie wyświetlił mi się numer mojego chłopaka, więc odebrałam

- Czemu nie odzywasz sie od kilku dni, he? - wywarczałam na przywitanie.
- Co? - Josh syknął cicho - o co ci chodzi?
-O co mi chodzi? - przystanęłam na chwile - ty wiesz dobrze o co mi chodzi!
- O to, że sie nie odzywałem do ciebie, tak? Daj spokój! Nie jesteśmy dziećmi.
- Ah tak? - zaczęłam iść znowu - Mam wrażenie, że rozmawiam z pieprzonym dzieckiem!
- Że co? - w słuchawce usłyszałam jak z nerwów uderzył pięścią w ścianę - nie zachowuje sie jak dziecko..
- Chciałeś coś jeszcze?
- Tak. Chce się dzisiaj z tobą spotkać..
- Nie mam czasu - wymruczałam - nie ma mnie dzisiaj w domu.

Zauważyłam, że Josh nie odzywał się przez krótki moment, a po tym się rozłączył. Ostro mnie przez to wkurzył. Czasami mam myśli, żeby z nim zerwać, nie zważając na nic. Ale mimo wszystko kocham go, to mój chłopak..

____

Carolyne cierpliwie czekała na mnie przed klubem. Jak zwykle się spóźniałam. Ale to nie była moja wina, bo to była wina mojego cholernego chłopaka dupka! Musiałam odreagować na szybkim papierosie.

- Co tak długo - Carolyne przytuliła się do mnie na powitanie
- Rozmawiałam z tym dupkiem - wywróciłam oczami obejmując moją przyjaciółkę - musiałam iść odreagować.
- czuje - burknęła cicho puszczając mnie.

Razem z Carusią weszłyśmy do środka. Było cholernie dużo ludzi, szczególnie młodzieży. Rozglądnęłam się za jakąś znajomą twarzą, ale nie zauważyłam nikogo. Mimo wszystko od razu pociągnęłam Carolyne, aby ze mną zatańczyła.

____

Wypicie tylu drinków było chyba złym pomysłem. Wszystko kręciło mi się w głowie, wirowało i nie chciało przestać. Siedziałam właśnie na skórzanej kanapie, kiedy w oddali usłyszałam znajomy głos... Głos Josha.

Podniosłam wzrok rozglądając się po pomieszczeniu. W oddali zobaczyłam mojego chłopaka. Zmarszczyłam brwi, bo zazwyczaj Josh nie chodzi do klubów. Mimo wszystko powoli podniosłam się z kanapy idąc w jego stronę. Zamarłam kiedy zobaczyłam, jak prawie wchodzi do gardła jakieś dziewczynie. Do oczu zebrały mi się łzy, co tylko jeszcze bardziej rozmazało mi obraz przed oczami. Cholerne serce pękło mi na pół, kiedy oglądałam jak dobrze bawi się z tą dziewczyną. Ledwo udało mi się przecisnąć w tłumie, przez te wszystkie ciała, które są blisko siebie. Robiło misie cholernie duszno.

Kiedy wyszłam z klubu oparłam się o ścianę. Czułam, że łzy spływają mi po policzkach, a mój makijaż jest caly rozmazany. Straciłam wszelką ochotę na wszystko. Chciałam po prostu stać i płakać. Usłyszałam, jak drzwi otwierają się, a po chwili głos Josha

- Van? - burknął chłopak stojąc przede mną - co ty tutaj kurwa robisz?

Mimowolnie podniosłam wzrok wpatrując sie w jego oczy, które były przepełnione zlością.

- Pytam sie co tu do cholery robisz?! - Josh krzyknął mi prosto w twarz przyciskając do ściany, było czuć od niego alkohol.
- Widziałam wszystko - wysyczałam pod nosem, czułam jak łzy ciekną mi po policzkach, a zaraz potem na ziemię.

Wymieniłam niezbyt przyjemną kłótnię z Joshem. Widziałam jak nie panuje nad swoimi nerwami, przez co uniósł do góry dłoń. Kiedy zamachiwał się wprost na mnie, byłam przygotowana totalnie na wszystko. Odruchowo zamknęłam oczy, wyczekując na to co właśnie Josh zrobi..

Ale nie zrobił nic, słyszałam tylko jakieś szarpanie, więc otworzyłam oczy. Przede mną zobaczyłam nikogo innego jak Michela, który wlaśnie wykręcał ręke mojemu " chłopakowi ".

- Wszystko okej, Van? - Pan Morrone po chwili podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona.

Wirowało mi wszystko dookoła. Byłam cholernie szczęśliwa i wdzięczna za to, że pojawił się akurat tutaj, akurat w tym momencie. Ale nie zdołałam mu nic powiedzieć, nie miałam siły aby cokolwiek zrobić. Czułam jak w moim gardle nieprzyjemnie uczucie, tak jakbym miała cały ten stres zwymiotować. Ciągle rozmazywał mi się obraz, a po chwili widziałam już tylko pustkę.

Miss To Mrs. // Michele Morrone [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz