6

277 9 5
                                    

Niedzielny wieczór to coś czego nienawidzę. Trzeba wrocic do szkoly, i tak codziennie przez piec dni. Zblizala sie wlasnie pora kolacji; jednak nie bylam na tyle glodna, aby zejsc na dol. Ciagle myslalam o tym, co zdarzylo sie kilka dni temu. O tym nieszczesnym pocalunku, oraz o tym jak bardzo Pan Morrone namieszal mi w glowie. Niezbyt potrafilam ulozyc mysli, ktore od tamtej pory odbijaly mi sie w glowie.
======
Niezbyt lubie takze budziki, ktore dzwonia w poniedzialki rano. Irytuja, oraz wprawiaja w zly nastroj. Mimowolnie wstalam, odkrywajac z nog przyjemna posciel. Poczulam jak zimne powietrze wnet przeszywa moja skore. Bylo wyjaktowo zimno. Wstajac odlaczylam jeszcze telefon spod ladowarki, po czym udalam sie na dol. Bylam sama w domu, tak jak codziennie rano do popoludnia. Wchodzac do lazienki starannie umylam zeby, oraz wzielam szybki prysznic. Wychodzac z lazienki, juz ubrana; udalam sie w strone kuchni, a na blacie zauwazylam karteczke.
„ Pojechalismy z tata na kilka dni w delegacje. Zostawilam Ci na stole pieniadze, uwazaj na siebie."

=======

Przekroczyłam drzwi szkoły w dość nijakim humorze. Którego z drugiej strony też nie miałam od rana. Nie mogłam wymazać z pamięci ostatnich dni, które miały duże znaczenie dla mnie. Niby nic wielkiego, że facet w którym się zauroczyłam, który z jednej strony jest ojcem mojej najlepszej przyjaciółki, z drugiej strony jest ode mnie starszy, i to dużo starszy i który z trzeciej strony ma swoje życie i wiadomo że nie zainteresuje się dziewczyną, która przyjaźni się z jego piętnastoletnią córką; to jednak mimo wszystko miałam lekką nadzieję. 

- Hej, mała - Lucyfer opierał się o moją szafkę, z delikatnym uśmiechem, którego niestety nie odwzajemniłam. Kiedy zauważył, że coś jest nie tak od razu spoważniał i pozwolił mi dojść do szafki. Włożyłam do środka kurtkę i książki, aby potem zamknąć ją i oddalić się wraz z chłopakiem. - Możesz mi powiedzieć co się stało?
- Nic takiego, a co? 
- Chodzi o imprezę? o Ca-
- Nie - przerwałam mu natychmiastowo - nie chodzi o to. Po prostu.. Źle sie czuje.

Czułam się źle, okłamując chłopaka, jednak nie miałam ochoty mówić mu, co tak serio się dzieje. 

- Gdybyś źle się czuła, zostałabyś w domu, znam cię Van nie od dziś.

Przechodziliśmy właśnie obok pokoju nauczycielskiego. Zmierzaliśmy w stronę klasy, w której mieliśmy mieć matematykę.

- Gdzie ja zgubiłam te kartkówki? - chwyciłam Lucyfera za rękę, zatrzymując się. To była nasza nauczycielka. Wychodzi na to, że dzisiaj znowu będe miała kolejną jedynkę.. 
- Idziemy? - chłopak uśmiechnął się w moją stronę, chciał mnie zachęcić, a mi; dwa razy nie trzeba mówić. 

Odwróciliśmy się w stronę, z której przyszliśmy i szybkim krokiem zbiegliśmy po schodach, aby potem udać się do szafek, po czym wyjść ze szkoły. Nic nie sprawiło nam żadnych problemów, i po prostu wyszliśmy ze szkoły. 

======

- Ta pizza jest smaczna - Lucyfer siedział, ze zdumioną miną, cholernie za bardzo rozkoszując się kawałkiem pizzy, którą właśnie zamówiliśmy. Siedzieliśmy właśnie w jednej z knajpek. Ulubionych knajpek. Przesiadywaliśmy tam każdy weekend.  Zawsze razem. - Więc powiesz mi, o co wreszcie chodzi?
- Nie odpuścisz, co? - zaśmiałam się cicho, a patrząc na jego poważna minę, zrozumiałam, że nie. - No.. To od kiedy.. Od kiedy poznałam ojca Carolyne, poczułam do niego..
- Pociąg seksualny! - chłopak upuścił na talerz kawałek - wiedziałem, widziałem jak sie na niego patrzysz!!
- Nie! - poczułam jak na moje policzki wkrada się niechciany rumieniec. - Nie, nic z tych rzeczy..
- I co chcesz mi przez to powiedzieć?
- Chyba sie w nim zakochałam..

Obserwowałam blondyna, który z poważna miną wpatrywał się prosto we mnie. Niezręczna cisza objęła naszą dwójkę. Mimo tego, że jest moim najlepszym przyjacielem, trochę wstydziłam przyznać mu się do tego.

- To, czyli co? Chcesz z nim być?
- Co? Nie. Niczego takiego nie powiedziałam. - westchnęłam cicho, bo jednak w głębi miałam takowe myśli. Na moje nieszczęście.

====== KILKA DNI PÓŹNIEJ  ======

Z torbą na ramieniu, zapukałam do drzwi Carolyne. Tej nocy umówiłyśmy się, że będe u niej nocować. Miałam dość siedzenia którąś noc z rzędu sama. To było przytłaczające. Nie minęła chwila, a drzwi otworzyła mi uśmiechnięta dziewczyna.

- Hej - Carolyne objęła mnie delikatnie, po czym wpuściła mnie do środka, i od razu zaprowadziła na górę. Czas minął nam dosyć szybko; oglądałyśmy filmy, malowałyśmy paznokcie, ogólnie wszystko, aby się nie nudzić. Kiedy przyszedł czas mycia oraz pójścia spać, szłam pustym i ciemnym korytarzem do łazienki. Było cicho, oraz wydawało się, że nikogo nie ma. Z przyzwyczajenia; od razu, nawet nie pukając otworzyłam drzwi do łazienki. I to był cholernie zły pomysł, ponieważ zastałam tam cholernego Pana Morrone, bez koszulki oraz w samym ręczniku, który miał na biodrach. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Oraz słabo. Patrzyłam na niego, bez słowa. Obserwowałam jak odwraca się w moją stronę, z delikatnym zdziwieniem. Miał mokre włosy, a kropelki wody leciały z nich na ziemię. Czułam ukłucie w brzuchu, jak dostrzegłam, że się uśmiecha. 

- Ja.. Bardzo prze..Przepraszam Pana..

Mężczyzna nie odezwał się do mej osoby, tylko zbliżył się i zamknął drzwi ręką, tym samym przyciskając moje plecy do nich. Spotkanie z nimi nie należało do najprzyjemniejszych, ale uczucie jak Pan Morrone dotyka swoimi ustami mojej szyi już tak. Kiedy ssał ją przez krótką chwilę, powstrzymywałam się od wydania jakiegokolwiek dźwięku, ale kiedy poczułam jego dłonie na swoich biodrach, wydałam z siebie cichy dźwięk, który tak bardzo Morrone pragnął. A kiedy go dostał; w tej samej sekundzie odsunął się ode mnie. Patrzyłam na niego, bez słowa.

- Co? - mężczyzna stał przede mną z cholernie wrednym, lecz seksownym uśmiechem.
- Co ty robisz, Morrone?


========

Rozdział troche za bardzo opóźniony, wybaczcie, miałam laptopa w naprawie, miał być tylko dwa tygodnie a okazało się, że przez kolejne dwa tygodnie wydłużali naprawę XDD 

Miss To Mrs. // Michele Morrone [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz