4

349 15 3
                                    


- Vanessa? - usłyszałam nad sobą ciepły głos Pana Morrone. Leżałam na czymś miękkim, a zapach przesiąknął męskimi perfumami. Perfumami przystojnego ojca Włocha mojej najlepszej przyjaciółki. Usłyszałam nad sobą ciche westchnięcie, a zaraz po tym wprost w moje oczy zaświeciło dość nieprzyjemne światło. Dopiero to zmusiło mnie do otwarcia oczu. Przez krótki moment przed oczami miałam plamę, która stopniowo zaczęła nabierać kształtów. Mogłam zauważyć, że Michele stoi przy cholernie wielkim oknie, z którego można zauważyć prawie całe miasto. Pierwsze, i ostatnie co rzuciło mi się w oczy to to, że.. 

Był bez koszulki.

- P-Panie Morrone? - szepnęłam w jego stronę, ostrożnie podnosząc się na łokciach - czy ja.. Co sie stało?

Mężczyzna bez słowa przez krótką chwilę wpatrywał się w okno, po czym usadowił swój wzrok na mnie. Przez sekundę po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

- Nie zrozum mnie źle.. - zaczął swoim zachrypniętym głosem - ale.. Nie podoba mi sie to, że Carolyne była tam z tobą, Van.

Trochę posmutniałam. W głębi wiedziałam, że nie powinnam jej zabierać, zwłaszcza po tym co sie wydarzyło, zdałam sobie z tego sprawę.

- Ja.. - nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy, dlatego spuściłam wzrok w kołdrę. - Nie pomyślałam, Panie Morrone..
- Nie mam ci tego za złe - jego kąciki ust uniosły się delikatnie do góry, i poczułam jak materac, na którym byłam ugina się pod ciężarem kolejnej osoby. Tak; Michele położył się obok.

- Ale.. Nie darowałbym tego, gdyby coś jej sie stało. Połóż się, wypiłaś troche dużo.. - skierowałam swój wzrok ku niemu. Wpatrywał mi się w oczy, bez krzty wstydu. Jednak zrobiłam jak kazał; położyłam się i zakryłam swoje czoło ręką. Byłam na siebie cholernie zła, że nie pilnowałam tego ile piję. 

- Potrzebujesz tabletki? Boli cie coś? - zaczął, podnosząc się z łóżka - niezbyt dobrze wyglądałaś, kiedy mdlałaś mi na ulicy - zażartował, na co ja mimowolnie się uśmiechnęłam. 
- Gdybyś mógł dać mi jakąś tabletke.. Byłabym wdzięczna - wyszeptałam  tak, aby mógł to usłyszeć. W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche westchnięcie, a zaraz po tym obserwowałam jak Bóg Seksu wychodzi przez drzwi, po to aby po krótkiej chwili wrócić z tabletką w jednej ręce, a drugiej ze szklanką soku, którą zaraz wraz z tablętkąmi podał. Podziękowałam mu uśmiechem, po czym z wielką wdzięcznością zażyłam pigułkę, popijając czerwonym napojem truskawkowym.

====

- Nie popieram tego, że zabrałaś Carolyne do tego klubu - mężczyzna odezwał się znowu, swoim chropowatym głosem, który pewnie niejedną kobietę doprowadził do rozkoszy.. - wiesz co tam sie mogło stać? Ona ma dopiero piętnaście..
- Lat, wiem, Panie Morrone - przerwałam mu, na co zareagował dość niemiło, ponieważ skarcił mnie swoim cholernie seksownym wzrokiem, na co nie ukrywam; speszyłam się. 

Siedzieliśmy przy dużym stole, jedząc śniadanie. Znaczy; poprawka. To ja jadłam śniadanie, a Morrone wpatrywał się we mnie z drugiego końca. Niekiedy nawet doszło do tego, że wstydziłam się przełknąć jedzenia, które mam w ustach. Z każdym jego mrugnięciem, czułam jak coraz bardziej pożera mnie wzrokiem; ale niestety musiałam odpędzić wszystkie myśli, ponieważ do głowy wpadł mi widok rodziców, którzy prowadzą mi wywody na temat tego, co się stało.

- Ja.. Przepraszam, że zapytam ale.. - przerwałam na chwilę, a ciszę między nami przerwałam napiciem się gorącej herbaty - Powiedział Pan.. Moim rodzicom, o tym co sie stało?

W odpowiedzi dostałam tylko ciche parsknięcie śmiechem. 

- Myślisz, że im tego nie powiedziałem? Otóż nie, skarbie.. Powiedziałem im wszystko, co sie wydarzyło. Od okłamania mnie, aż po twoją kłótnie z tym.. Chłopakiem.

Zamarłam przez krótką chwilę; jeśli Michele powiedział wszystko moim rodzicom, mogłam pożegnać się z moją wolnością, jaką moi rodzice mi dawali. Wiedziałam, że po tym wszystkim już nie tak prędko mi zaufają. Wpatrując się w jasny blat, usłyszałam tylko głośny śmiech. Natychmiast podniosłam wzrok na mężczyznę siedzącego przede mną.

- C-Co Pana tak bawi? 
- Jesteś zabawna, dziecino.. - wyszeptał wpatrując się mi prosto w oczy, wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Patrzyłam jak powoli wstawał z krzesła, tylko po to aby podejść bliżej mnie. Chwycił oparcie siedzenia, po czym odchylił je do tyłu. Powoli pochylił się nade mną. - Gdybym ci powiedział, że mam za domem jednorożca, też byś uwierzyła?

Zalała mnie fala gorąca, oraz powódź na dole. Michele wpatrywał mi się, bez krzty wstydu w sobie. 

- N-Nie, Prosze pana.. - mimowolnie skuliłam się, a mój wzrok powędrował na jego ramie. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. Poczułam jak chwyta mój podbródek, tylko po to, aby zmusić mnie do patrzenia sie na niego.
- Jesteś bardzo wstydliwa. - stwierdził, przysuwając się twarzą do mojej twarzy, czułam jego oddech na moich policzkach, które były cholernie czerwone, oraz piekły.

Kiedy poczułam, jak puszcza krzesło, na którym siedziałam, i jak coraz bardziej odchyla się do tyłu przestraszona chwyciłam się jego ramion, aby nie zaliczyć upadku na ziemię, co podziałało. Po dłuższym momencie, zdałam sobie sprawę, co ja właściwie robie. Moje policzki przybrały jeszcze silniejszą barwę czerwonego, a ja odsunęłam się od tego Boga.

- Ja.. Bardzo prze-
- Wiesz, nie miej mi tego za złe, ale ubierz się, podwiozę ciędo domu - rzucił krótko, po czym gdyby nigdy nic poprawił swoją koszulę, tak, aby leżała na nim idealnie.

Troche zszokowało mnie to, co przed chwilą zrobił, a tak nagle zmienił swoje nastawienie. 

====

W samochodzie nastała nieszczęsna cisza. Nikt od początku jazdy nie odezwał się ani słowem, a ja wpatrywałam się pusto w okno. Widziałam wiele ludzi, którzy trzymają się za ręce ze swoją drugą połówką, śmiejąc się, przytulając się.. 

A mi? Mi tego cholernie brakowało. Wtedy kiedy byłam jeszcze z Ashem; na początku wszystko było wspaniale, kochaliśmy się, uciekałam dla niego z domu.. Ale z czasem, tak nagle, zaczęło to wygasać. Już nie byłam z nim szczęśliwa, a brakowało mi odwagi, żeby z nim skończyć.

Moje myśli przerwała mi ręka Pana Morrone, która spoczęła na moim kolanie. Mimowolnie przeszły mnie.. Dość przyjemne dreszcze. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarliśmy na miejsce.

- No, szkrabie.. - zaczął, odpinając mi pas, a potem ostrożnie przekładając mi go przez ramię - na ciebie pora, do zobaczenia..
- Ja.. Do zobaczenia, panie Morrone - wyszeptałam cicho zmierzając ręką ku otwarciu drzwi. Nagle poczułam jak mężczyzna łapie mnie za policzki, po czym odwraca moją głowę ku sobie. Poczułam jego cholernie mokre usta na mojej szyi, na co cicho westchnęłam. Czułam, jak coraz mocniej ssał moją szyję, zostawiając na niej siwy ślad. Z podniecenia położyłam rękę na jego ramieniu, ściskając je, na co ciemnowłosy zasyczał w moją skórę, co wywołało przyjemne dreszcze..

Nagle poczułam pustkę.. Zrobił to. Odsunął się ode mnie.. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w jego twarz, oczekując cholernych wyjaśnień;

- Żartowałem.
- Co? - zmarszczyłam brwi, wpatrując się w jego oczy.
- Z tym, że powiedziałem twoim rodzicom. Nic nie wiedzą o żadnej imprezie. Powiedziałem im, że uczyłaś się z Carolyne, po czym zostałaś na noc, bo było późno...

Byłam mu cholernie wdzięczna. Podziękowałam mu, po czym szybko wyszłam z jego auta, żeby wszystkie dotychczasowe emocje zostały w środku. Nie wierzyłam właśnie w to, co się stało..

Miss To Mrs. // Michele Morrone [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz