Sedes #9

21 3 3
                                    

Po tym jak Kevin odprowadził mnie do mieszkania padłem na sofę. Bełkotałem coś zapewne, ale grzecznie usnąłem. Spałem tak do godziny około jedenastej. Niezbyt obudzony z automatu spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który był wyciszony. Widniało kilkanaście nieodebranych połączeń. Większość to były od Cherry i jakieś dwa od Stu. Na te od niej nie zwracałem uwagi skoro okazałem się być dla niej tylko bankomatem. Wstałem, przytrzymałem się i poszedłem do kuchni, wziąłem coś na kaca i oddzwoniłem do menadżera. 

- No cześć Ed. Jak żyjesz? - usłyszałem znajomy głos w słuchawce i bardzo delikatnie się uśmiechnąłem. Domyślam się, że Kevin już mu zdał relację. 

- Cześć.. No.. Yy... Normalnie - stwierdziłem cicho, mój głos był lekko podłamany, a kac dawał o sobie mocne znaki. Zastosowałem swoją metodę z puszką coli i usiadłem na kanapie, w miarę normalny wróciłem do telefonu

- Słyszałem o tym co się stało... Kiepska sprawa. Choć widziałem, że coś było nie tak to nie chciałem ci się wpieprzać w związek. - ta, teraz każdy będzie mówił jak to wszystko widział, ale nic nie mówił. 

- Stuart to nie jest rozmowa na telefon. Wy też nie wiecie wszystkiego, a ja nie mogę odejść. - stwierdziłem. Moi fani, przyjaciele i rodzina zniewolili mnie do tego, a ja się bałem... A może to tylko moje idiotyczne usprawiedliwienie?

Porozmawialiśmy, ale krótko. Chciałem zająć myśli pracą, ale tatuś Stu stwierdził, abym dał sobie dzisiaj spokój jak i zapewnił o wsparciu z jego strony. Było to miłe, ale wiedziałem, że sprawy małżeńskie sam muszę uporządkować. Wiem, że powinienem jak najszybciej złożyć wniosek o rozwód i zgłosić to wszystko na policję. Mam nagranie z monitoringu jak i jedną "zabawkę" Cherry, którą mnie raniła przez pewien czas. Na szczęście nie zgodziłem się na podział majątku i wszystko co było moje zostanie w moich rękach. Wykonałem szybki telefon do mojego adwokata, któremu przedstawiłem sprawę, a on wyjaśnił mi co w związku z tym. Aby otrzymać rozwód muszę pokazać, że nie kochamy się, nie sypiamy ze sobą i nie prowadzimy wspólnego gospodarstwa domowego. Nie uważam to za coś trudnego, choć przy mojej jeszcze obecnej żonie wszystko jest możliwe... Wierzę jednak, że mój prawnik sobie z tym poradzi. Oby tylko to nie ciągnęło się miesiącami. W prawdzie pozbędę się jej w jakiś sposób, ale nie będę mógł układać sobie życia. Mam o tyle lepiej, że odłożyłem ślub kościelny na później. Teraz będzie mniej załatwień, chociaż i tak nie zapomnę jak moja mama ciągle mi o tym mruczała. Ciężko jej było przyjąć do wiadomości, że jej syn z którym chodziła do kościoła wspólnie śpiewać nie ma w planach tak oczywistej rzeczy. Cóż, jestem już dorosłym rudzielcem.

Po rozmowie sprawdziłem moje rany, które zrobiła mi była i zmieniłem opatrunki. Odpisałem Chez z niechęcią: "Nie odzywaj się do mnie, spotkamy się na drodze prawnej".  Wziąłem zeszyt i zabrałem się za pisanie. Na moje szczęście wszystko co wartościowe jak chociażby gitary czy papiery z moim podpisem znajdowały się w tym malutkim, niepozornym mieszkaniu. Przynajmniej z tym nie namiesza. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Mimo to nie odpisałem jej. Nie zamierzałem nic tłumaczyć, bo przecież ona sama wiedziała, co działo się za drzwiami naszego domu. Odłożyłem zeszyt i poszukałem swojej teczki. Po ogarnięciu się jak i jej odnalezieniu udałem się do urzędu. Udało mi się to załatwić sprawnie składanie dokumentów bez niej, ale miałem ją poinformować. Napisałem tylko, że ma zgłosić się do urzędu, a ja nie chcąc marnować czasu udałem się na komisariat. Miałem dowody i liczyłem, że to również będzie załatwione. Niestety kiedy wychodziłem złapały mnie media. Tylko natrętnych dziennikarzy mi brakowało, jasne... Moją obecność zostawiłem bez komentarza. Nie zamierzałem robić z tego sensacji.

"Ed, cholera! Daj porozmawiać nam ze sobą" - zobaczyłem na wyświetlaczu, gdy byłem poza zasięgiem dziennikarzy. 

"Podziękuję" - odpisałem krótko, gdyż serio nie miałem ochoty jej w tym momencie widzieć, choć muszę ją wyrzucić z mojego mieszkania. zdecydowałem to zostawić sobie na później, aby zrobić to na zimno. 

To tylko liczba || Ed SheeranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz