.PRIMA APRILLIS SPECIAL. ~ We are all in this together.

428 34 43
                                    

1 kwietnia, rok przed akcją Sztuki Wojny

Jimin obudził się w swoim łóżku, czując nieprzyjemne pulsowanie w głowie. Poprzedniego wieczoru wypił stanowczo zbyt wiele alkoholu, więc nieprzyjemne uczucie zrzucił na zbyt intensywne bratanie się z flaszką. Przejechał dłońmi po swojej twarzy, jakby chciał zdjąć z niej skórę i otworzył oczy, widząc w pokoju totalną ciemność.

"Ciemno jak w dupie... Nie pamiętam żebym zasłaniał wczoraj okna... Chyba nie byłem AŻ TAK pijany... - mruknął i wstał z łóżka.

Jimin zdziwił się nie czując pod stopami swojego ulubionego, puchatego dywanu (wartego prawdopodobniej więcej niż cały dom autorki tego opowiadania) i ścisnął brwi. Ostatnio czuł taki niepokój gdy okazało się, że wszystkie jego bokserki od Kleina są w pralce i będzie musiał założyć te z supermarketu.

"Ktoś mi ukradł dywan czy wyrzuciłem go przez okno? - pomyślał, wspominając swoje umiłowanie do rzucania rzeczami.

Przeszedł powoli do przodu, orientując się że nie jest w swoim domu. Stanowczo nie wybrałby takiego koloru ścian do tego typu paneli. Przeczesał dłonią włosy i zacisnął mocno zęby. Zastanawiał się czy po prostu nie został uprowadzony.

"Yoongi nigdy nie zapłaci za mnie okupu. Nawet dopłaci porywaczom, żeby mnie tu trzymali." pomyślał i na palcach przeszedł przez korytarz do ogromnego salonu.

Przeszedł przez mieszkanie i spojrzał na swoje stopy. Podniósł jedną brew do góry, analizując ich wielkość. Nie chciał wpadać w paranoję ale coś było z nimi stanowczo nie tak. Nagle usłyszał ciche tuptanie i spojrzał w dół. Zobaczył czarnego pieska, który patrzył na niego wesoło i merdał ogonem jakby chciał się z nim przywitać. Jimin uśmiechnął się pod nosem.

- Jaki uroczy maluszek... Skądś cię kojarzę. - powiedział blondyn i momentalnie połączył ze sobą wszystkie kropki. - O nie. -

Pobiegł pędem w kierunku łazienki i spojrzał w lustrzane odbicie.

-JA PIERDOLĘ.-



----------------------------------------------

1 kwietnia, ciągle 1 rok przed akcją Sztuki Wojny, apartament Jimina

-Jimin... To znaczy... Taehyung. Przestań drzeć mordę i powiedz mi jeszcze raz wszystko po kolei.- powiedział Jungkook, siedząc wciąż w swoim łóżku i wmawiając sobie, że to wszystko to po prostu bardzo zły sen, z którego niebawem się obudzi.

Telefon od Jimina Parka z samego rana zdecydowanie nie był czymś co mógłby przewidzieć i gdy usłyszał jego głos natychmiast oblał się zimnym potem. W jego głowie stanęły najgorsze scenariusze i chciał już ostrzyć tasak w razie gdyby Jimin dzwonił do niego w sprawie jakiegoś incydentu wywołanego przez Taehyunga.

-Ile razy mogę ci kurwa powtarzać?! Obudziłem się rano, poszedłem pod prysznic i ewidentnie coś przestało mi się zgadzać. Spojrzałem w lustro i ujrzałem przed sobą krasnoluda z tlenionymi kłakami!- wrzasnął Jimino-Taehyung do słuchawki a Jungkook odsunął się od telefonu chcąc zachować słuch.

-Jimin, przepraszam ale jesteś pewien, że nic nie ćpałeś i nie masz zwidów? Może to coś w twojej cukierniczce to nie był cukier. - spytał się Kook i zapobiegawczo trzymał telefon z dala od ucha.

-Ja Ci kurwa dam cukier! Potrzebujesz dowodów?! Okej! W takim razie, Jungkook może powinienem ci przypomnieć o twoich bokserkach w marchewki, które zakładasz na szczęście?!- wrzasnął Taehyung a brunet oblał się rumieńcem.

-Dobra. Wierzę ci. Ale... Jak?! - spytał się cicho i poczuł jak znowu dopada go stres.

"Czemu nie zostałem księgowym. Albo muzykiem. Najlepiej idolem.....???? Nie no. Bez przesady." pomyślał Jungkook i potrząsnął głową, chcąc odsunąć od siebie głupie myśli.

Sztuka wojny 「vmin 」✓Where stories live. Discover now