|20.serendipity.|

459 63 44
                                    

24 września, 14:43, gabinet Jimina


Jimin poprawił okulary, powoli zsuwające się z jego nosa. Zbliżał się termin oddania numeru, co wiązało się z masą zbędnej papierologii i hurtowego podpisywania dokumentów. Blondyn siedział w samej grafitowej koszuli i czarnych, dopasowanych spodniach. Krawat leżał zapomniany na kanapie, obok czarnej, połyskującej marynarki. Jimin spojrzał na piętrzącą się przed nim wieżę z kartek papieru i westchnął pod nosem.

Kątem oka zerknął na kalendarz. Został tydzień do wydarzenia, które organizował wraz z Singularity. Uśmiechnął się pod nosem na tę myśl. Projektanci i osoby do tego upoważnione zapinały wszystko na ostatnie guziki, zamawiając jedzenie, dekoracje i meble potrzebne do wykończenia wszystkich pomieszczeń. Dzięki płynnej współpracy obydwu firm wszystko szło płynnie. Jimin dodatkowo upewnił się, że żadna nieprzyjemność nie przeszkodzi im w zorganizowaniu całego przedsięwzięcia. Przejechał dłonią po swoich blond włosach, zaczesując je do tyłu i wrócił do analizowania przesłanych dokumentów.  Nagle drzwi do jego gabinetu otworzyły się szeroko, a w nich stanął dobrze znany mu brunet. Jimin uśmiechnął się na jego widok i przekrzywił głowę na bok.

- Proszę, proszę... Wchodzisz tu jak do siebie. - zaśmiał się i zmierzył Taehyunga wzrokiem.

Był ubrany w białą koszulę, z kolorowymi zdobieniami na piersi i granatowe, luźne spodnie. Z uszu zwisały mu długie, srebrne kolczyki a na szyję założył delikatny naszyjnik z małym kryształem.

- Ciesz się, że nie przyszedłem do ciebie z siekierą na ramieniu. - syknął Taehyung i usiadł na fotelu naprzeciwko Jimina.

- Byłby z ciebie naprawdę przystojny drwal, nie zaprzeczę. - skwitował Jimin i odłożył dokumenty na bok.

- Nie skomentuję tego. - warknął Taehyung, czując jak jego serce wykonuje jakiś komiczny obrót dookoła własnej osi.

- Tutaj nie ma czego komentować. Czemu zdecydowałeś się mnie odwiedzić? - spytał się spokojnym głosem, wyciągając z szafki szklankę dla bruneta.

- Wiem, że to ty zatrzymałeś Voice of Seoul. Jungkook mi się wygadał. Przyszedłem dowiedzieć się czego chcesz i jaką cenę będzie dane mi zapłacić za taką uprzejmość - powiedział Taehyung, a Jimin otworzył oczy ze zdumienia.

- Mogłem się domyśleć, że ten dzieciak nie utrzyma języka za zębami... Przykro mi słyszeć twoje słowa. Za kogo ty mnie masz? Sądzisz, że miałem w tym jakiś swój mroczny cel? - odparł Jimin i pokręcił głową, podkreślając swoje niezadowolenie.

- Jimin, nie pierdol. Dwa miesiące temu najchętniej byś mnie utopił w najbliższej kałuży. Myślisz, że uwierzę w twoją nagłą, magiczną przemianę? Życie to nie bajka. Od razu mi powiedz, jaką cenę zapłaciłem by pozostać prezesem Singularity... Chcesz część udziałów? Chcesz pierwszego miejsca w rankingu? Czy może chcesz transferu jednego z moich pracowników? - powiedział Taehyung i założył ręce na piersi.

Jimin przyjrzał się twarzy bruneta i westchnął zrezygnowany. Spojrzał przez okno, czując jak rośnie w nim ochota dotknięcia drugiego mężczyzny. Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu robiło się coraz bardziej niebezpieczne. 

- Uwierz w to lub nie, Taehyung, ale polubiłem cię. Przez tę parę miesięcy miałem okazję poznać cię z wielu stron. Jesteś chłopakiem pełnym pasji, ambicji i empatii. Przyciągasz do siebie ludzi jak magnes, a twoja głowa to skarbnica pomysłów. Jesteś nieodpowiedzialny i naiwny, ale nie głupi. I naprawdę kochasz swoją pracę. Poza tym... Powiedzmy, że ktoś mi przypomniał po co pracuję w tej branży... I jakie było moje marzenie kiedy zakładałem Serendipity... - Jimin wstał powoli ze swojego fotela i usiadł na siedzeniu obok Taehyunga.

Sztuka wojny 「vmin 」✓Where stories live. Discover now