.3.

1.4K 100 8
                                    

   Bujałam się na stopach otulona wojskowym płaszczem ojca czekając aż dwunastka wyłoni się z pomiędzy szeregówek. Byłam przygotowana na tą konfrontację tak jak może przygotować się człowiek oporny na wszelkie leki i eliksiry. Spaliłam paczkę papierosów, wyczerpałam większość magii jaką miałam...Okey ,wypiłam tą wódkę i okey na wszelki wypadek popiłam tym eliksirem.

   Tak zapobiegawczo ,żeby nie roznieść Londynu.

   Przycisnęłam do piersi papiery chroniąc je przed deszczem kiedy w końcu wspięłam się po schodach. Drzwi otworzyły się jeszcze zanim zdążyłam w nie zapukać. Mina mężczyzny ,gdy bez słowa przeskoczyłam próg i weszłam do środka była nie do zapomnienia.

-3дрaвствуйте(dzień dobry)-rzuciłam wpadając do kuchni i skinęłam Remusowi na przywitanie.

   Ostrożnie żeby nie upuścić tego majdanu ,który ze sobą przytargałam ,zdjęłam z siebie przemoknięty materiał i już bez zbędnych precedensów rzuciłam wszystko na stół. Lupin rzucił się przed siebie łapiąc rozlatujące się po kuchni papiery kiedy ja odetchnęłam z niejaką ulgą że nic nie zamokło. Odwróciłam się w stronę znajomego gderania.

-Masz-płaszcz ukrył całą sylwetkę Stworka-W portfelu powinnam mieć dowód ,na którym jest mój status krwi-odetchnęłam zmęczona przeczesując włosy palcami-Możesz wstawić wodę na kawę.

-Ciebie też miło widzieć-ochrypnięty głos pana domu przyprawił mnie o dreszcze.

   Odwróciłam się w jego stronę po raz pierwszy od trzynastu lat mu się przyglądając. Czarne włosy miał niedbale spięte i tylko parę luźnych kosmyków okalało jego wychudłą,bladą twarz ,którą pokrywał dwudniowy zarost. Jego usta były nieznacznie wykrzywione jakby jeszcze nie wiedział czy powinien się cieszyć na mój widok. 

   Oczy świeciły mu tak ostatnio ,gdy...Cholera.

-Chciałabym powiedzieć to samo-wykrztusiłam-Sama zrobię kawę. Mogę?

-Oczywiście ,czuj się jak u siebie-machnął ręką po czym przysunął do sobie krzesło siadając na nim niedbale.

-Remus'ie ,herbaty?-spytałam przez ramię ,jedną ręką nastawiając czajnik ,a drugą już szukając w szafkach potrzebnych rzeczy-Syriu...

-Wody-odparł ,a ja zaskoczona przerwałam przez chwilę nie wiedząc co zrobić z rzeczami ,które mam w rękach.

-Nie! Nie! Nie! Pani nie wolno!-Stworek rzucił się na mnie ze skrzekiem-Stworek zrobi,Stworek zrobi ,tylko niech przestaną mu ubliżać...!-upuściłam kubki ,które złapał przejmując ode mnie zarząd nad aneksem kuchennym i pogrążając się w mamrotaniu.

   Potrząsnęłam głową otrząsając się z letargu spowodowanego przecież nic nieznaczącą drobnostką.

   Spojrzałam po chłopcach szukając jakiegoś wytłumaczenia dla zachowania skrzata ,ale oni nie zareagowali widocznie i dla nich byłą to nowość. Zblazowany Black nie drgnął ani na cal ,a Remus dalej usiłujący pomieścić wszystkie papiery na stole. Machnęłam rękami nieco go powiększając i ułatwiając mu pracę.

-Więc jaki jest plan?-spytałam opierając się biodrami  o blat ,ale skrzat pogonił mnie nerwowym ruchem więc zajęłam jedno z krzeseł.

-Nie wierzę-mężczyzna potrząsnął głową-Wy naprawdę myślicie że to się uda!-stwierdził wbijając w nas niedowierzający wzrok szarych tęczówek.

-Syriuszu pomyśl o Harrym-poprosił go widocznie zmęczony blondyn.

-Harry...No tak Harry-przytaknął jakby przypomniał sobie o czymś istotnym po czym poprawił się na krześle ,nieco już bardziej zainteresowany-Cholera jasna!-zaskoczony przyjął szklankę z wodą ,którą agresywnie wcisnął mu Stworek-Dziękuje ,czyli zaczynamy od zrobienia planu?-spytał otrzepując mokre palce.

-Jesteście niemożliwi-oznajmiłam załamana chcąc zwiesić głowę ,ale w tej samej chwili w moich rękach pojawiła się kawa prawie parząc mi ręce.

   Remus podskoczył przerażony ,gdy kubek prawie pękł po spotkaniu z blatem ,rozlewając swoją zawartość na stół. Skrzat pstryknął palcami pozbywając się plam i mamrocząc o tym że przecież "nie jest głupi " wyszedł zostawiając nas w otępieniu.

   Nawet ,gdy był w korytarzu słyszałam jego złośliwy śmiech.

-Oszalejemy tu-z otępienia wyrwał nas Black ,który zwilżył spierzchnięte wargi wodą po czym ostrożnie odłożył szklankę na podłogę uważnie obserwując poddenerwowanego Remusa ,który razem ze mną wbił spojrzenie w bruneta-No co?

   Parsknęłam z niedorzeczności tej sytuacji. Z mężczyzny ,któremu nie zależy wolności. Z blondyna chcącego uratować Black'a przed nim samym. Z siebie bo to będzie ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu.

   Roześmiałam się.

*****

Z racji...Faktów...I zaistniałych w moim życiu...Sytuacji! Mogę zniknąć na parę dni czy tygodni (nie no...na boga ,aż tak chyba nie oszalałam). Kulturalnie proszę o chwilę dla siebie ,flaszkę i może marlboro.

Dziękuję ,kocham was <3

We Are Too Old // Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz