.0.

4K 153 20
                                    

   Wygładziłam materiał spódnicy wciągając do płuc nieco więcej dymu niż to było konieczne ,ale to wszystko przez nadchodzących Malfoy'ów. Uśmiechnęłam się ciesząc że mam okulary przeciwsłoneczne ,bo ich cholerne włosy zdawały się odbijać światło niczym dobrze wypolerowane lustro. Podeszłam do nich ściągając z włosów chustę.

-Witam-przywitałam się najpierw z Narcyzą po czym pociągnęłam Lucjusza za kosmyk włosów-Nowa odżywka ,końcówki przestały ci się rozdwajać-palnęłam kierując się z nimi na peron.

-Ciebie też miło widzieć-odparł chłodno ,chociaż widziałam jak kącik ust drgnął mu na mój widok.

-Wydoroślałeś od kiedy ostatnio cię widziałam-obróciłam się idąc teraz tyłem i ujmując w dłonie twarz nastolatka.

-Dzień dobry ciociu-delikatnie zdjął z policzków moje ręce zerkając kątem na ojca ,który uważnie nas obserwował.

   Obróciłam się z westchnieniem przechodząc przez ścianę. Za każdym razem kiedy ponownie wcinałam się w ich życie miałam wyrzuty sumienia ,ale przechodziły tak szybko jak zauważałam szczęście w stalowych tęczówkach blondyna. 

   Dworzec był dokładnie taki sam jakim zapamiętałam go z mojej pierwszej wizyty w Anglii. Gęsty dym zbierał się pod sufitem zatłoczonego peronu ,a jak na wrzesień było tu zdecydowanie za ciepło. 

   Lucjusz złapał mnie za ramię ,gdy prawie wpadłam w wagon momentalnie sprowadzając mnie na ziemię. Podziękowałam splatając dłonie pod piersiami nawet nie starając się słuchać Narcyzy ,która upewnia się po raz trzynasty czy młodsza kopia Luc'a wszystko wzięła .Pierwowzór mruczy coś pod nosem o tym "żeby  chłopak go nie zawiódł" ,ale nie umyka mi to mimo ogólnego roztargnienia ilością bodźców ,od których zdążyłam się już odzwyczaić.

   Draco żegna się z nim uściskiem dłoni ,całuje matkę w policzek ,ale zanim obrócił się w moją stronę sama robię krok do przodu "przypadkiem" nadeptując de facto ubranym dla i przez Lucjusza obcasem. Mężczyzna szybko maskuje grymas bólu ,a ja obejmuję zesztywniałego chłopaka za szyję.

   Jest ode mnie parę cali wyższy więc stoję na palcach ,gdy niezręcznie w końcu obejmuje mnie w talii. 

-Ojciec patrzy-szepcze mi na ucho.

-Oh ,naprawdę? Mogłam ubrać glany-droczę się puszczając go i poprawiając mu marynarkę.

   Jego blade,zimne dłonie łapiąc mnie za nadgarstki ,a w jego stalowych oczach widzę niemą prośbę. Uśmiecham się ponowie i jestem pewna że przez nich wszystkich zbyt szybko nabawię się zmarszczek mimicznych. Odsuwam się od niego pozwalając żeby wziął kufer oraz klatkę z sową i odszedł do pociągu. W oknie widzę jednak jak na jego bladej twarzy wykwita lekki uśmiech.

-Oh ,Narcyzo naprawdę!-odwróciłam się do niej wyjmując chusteczkę z dłoni i pomagając otrzeć oczy bez rozmazania makijażu-Jesteś beznadziejnie zakochana w tym dzieciaku ,a on przecież niedługo nie wsiądzie do pociągu ,a założy rodzinę.

-On ma dopiero czternaście lat!-oburza się kobieta mimo wszystko się uśmiechając przez łzy.

-Ja w tym wieku miałam pierścionek zaręczynowy na palcu-roześmiałam się mimowolnie sięgając do tych zawieszonych na łańcuszku.

-A ja pełen skarbiec-wtrącił się kąśliwie Lucjusz stukając palcem w zegarek.

-To musiały być piękne czasy-poklepałam go po policzku.

   Zamarłam widząc ponad jego ramieniem Syriusz Black ,który akurat mierzwił włosy brunetowi w okularach. Uśmiechał się trzymając ręce na ramionach chłopaka póki ten nie odszedł w stronę przyjaciół idących w stronę pociągu.Przełknęłam ślinę czując jak nie jakby wszystko nagle stanęło.  

   Nie mogłam drgnąć, wziąć oddechu ,ani wydać z siebie głosu.

   Jakbym znowu zapadała się w sobie.

-Wszystko w porządku ?-spytała Cyza widząc że znowu jestem nieobecna ,ale ja po prostu potrząsnęłam głową w końcu wsadzając sobie do ust papierosa i zapalając go pstryknięciem palców-Lucjusz śpieszy się do Ministerstwa ,ale może napijemy się kawy?-w jej bladoniebieskich oczach błysnęła złudna nadzieja.

-Przepraszam ,ale wieczorem mam konferencję w Nowym Jorku ,a powinnam jeszcze zahaczyć o hotel-skłamałam-Obiecuję że ,gdy tylko znajdę czas to się spotkamy.

   Kobieta nieco posmutniała ,a ja doskonale znałam jej ból. Malfoy Manor było równie piękne jak zimne i puste. Pożegnali się ze mną ,a Luc odprowadził żonę do wyjścia z peronu ,gdzie zniknęli mi z oczu.

   Cofnęłam się o parę kroków żeby mieć lepszy widok na pociąg i wyłączyłam się czekając ,aż peron opustoszeje. Przyzwyczajenie ,które złapałam od kiedy pierwszy raz odprowadziłam chrześniaka do pociągu. A może po prostu spełnianie obietnicy ,którą dałam wtedy pięciolatkowi. Sama nie wiem. 

   Kończyłam piątego szluga ,gdy zniknął pociąg wraz nieodłącznym tłumem. Już tylko parę osób kręciło się po peronie rozmawiając między sobą. 

   Nadepnęłam obcasem tlący się filtr i zirytowana ściągnęłam niewygodne buty zanim ruszyłam w kierunku wyjścia. Zdrętwiałam,gdy poczułam rękę na moim ramieniu. Nie odwróciłam się sztywna jak kij odmiotły i zaciskając oczy.

   Nie potrzebowałam się odwracać żeby wiedzieć kto mnie zatrzymał. Ten zapach ,ciepło bijące od jego ciała i dotyk śnił mi się dalej po nocach spędzając sen z powiek. Zresztą powiedzieć że tylko po nocach byłoby wielkim niedomówieniem. 

   W dzień kawałek ,po kawałku odskrobywał mi piątą klepkę.

-Możemy porozmawiać?-spytał zachrypniętym głosem i przez chwilę myślałam że zemdleje ,ale nie dla mnie takie błogosławieństwo.

-Nie mamy o czym rozmawiać...-mój głos załamał się ,gdy dostałam dreszczy czując niemal fizyczny ból po raz pierwszy związany z jego obecnością ,a nie jej brakiem.

-Lett proszę ...-nie zdążył skończyć ,gdy mu się wyrwałam.

-Nie nazywaj mnie tak-rzuciłam chłodno ,okręcając się na pięcie.

   Zgadniecie ,kto przerwał magiczną,ochronną barierę peronu? 

   Stałam cała roztrzęsiona przed bramą dworu dalej trzymając  w jednej ręce buty ,a w drugiej chustę. Przeszła mnie kolejna fala dreszczy ,gdy mimo zmiany czasu ,południków ,a nawet równoleżników uświadomiłam sobie że ciągle czuję na sobie jego zapach i dotyk. Z odrazą zdarłam z ramion materiał rzucając go na ziemię razem z Merlinowi ducha winnymi butami w całej swojej histerii rzucając na nie czar palący. 

   Cofnęłam się przerażona ledwie otwierając bramę i potykając się o własne nogi rzuciłam się w stronę dworu ,chcąc znowu być bezpieczna.

*****

Ktoś ,coś czytał "Platform" Michel'a Houellbecq'a?

We Are Too Old // Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz