.4.

1.5K 110 23
                                    

   Leżałam wyciągnięta na fotelu w swoim biurze obserwując zbierający się pod sufitem dym papierosowy. 

   Od kiedy się przekwalifikowałam poniekąd rozumiałam pracoholizm mojego ojca. Magiczne wojsko było najlepiej strzeżonym sekretem Rosyjskiego Ministerstwa. Teoretycznie dla świata nie istniało. Praktycznie było najbardziej "żywym" i nieokrzesanym Departamentem. 

   To u nas ludzie spadali z pięter, biurka same się przewracały ,a szyby wylatywały z okien. W poniedziałki nie szło nas uświadczyć ,a gdy ktoś się pojawił był w najlepszym wypadku nie był skłonny do rozmów. W piątki kiedy spod biurek wyciągano karty, alkohol i zaczarowane rewolwery  nikt już nawet nie przekraczał naszego progu. W dodatku uznawaliśmy się jako niezależną instytucję ,której wolno odmawiać i wszystko rozważać.

   Byliśmy jak as ,który nie zawsze chce wypaść z rękawa tak gładko jakby się chciało.

   Ale puki kraj był trzymany w ryzach ,a wszystkie papiery lądowały u ministra na czas pozwalali nam żyć swoim życiem.

-Przypomnij mi proszę czego właściwie oczekujesz?-poprosiłam ,gdy musiałam wstać by zgasić tlący się filtr papierosa.

-Zwolnienia z treningów na czas mojej rekonwalescencji-odparł nieco urażony tym że go nie słucham.

   Zmarszczyłam brwi.

-Nie rozumiem ,przecież masz jeszcze sprawną drugą rękę!-oznajmiłam opierając brodę na dłoni.

   Mój interesant nie zdążył odpowiedzieć na argument ,gdy drzwi otworzyły się z hukiem odbijając od ściany. Jego głowa natychmiastowo odskoczyła w drugą stronę. Przy Dimie wydał mi się teraz zabawnie drobny i mało znaczący. Wysoka,dobrze zbudowana sylwetka opięta mokrym płaszczem całkowicie zdominowała gabinet nie pozostawiając miejsca dla mnie ,a co dopiero dla zniewieściałego rekruta.

-Czegokolwiek byś nie chciał wyjdź ,ona i tak ma to gdzieś-warknął mierząc go spod przymrużonych powiek.

   Mężczyzna odwrócił się w moją stronę obłąkańczym wyrazem twarzy.

-Czy złamana kość przebiła ci bębenki towarzyszu?-zapytałam z pełną powagą ,bo nie powiem miałam już paru ciekawych osobników myślących że kobieta będzie miała dla nich jakieś względy.

   Patrząc pod tym kątem Ansel miał rację twierdząc że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

   Byłam bardziej bezlitosna niż facet ,ale zdecydowanie bardziej opanowana.

-Nie ,przepraszam, do widzenia...-wydukał wstając i salutując.

   Prawie zabił się o krzesło ,wpadł w futrynę i mogę się założyć że słyszałam "Ała!" ,gdy Dima zatrzasnął za nim drzwi. Niewzruszona wyciągnęłam z papierośnicy papierosa wkładając go do ust po czym wychyliłam się przez biurko proponując mu de facto papierosy ukradzione z jego biura.

   Wziął ode mnie całą papierośnicę po czym pchnął na fotel. Nie zareagowałam mimo wszystko spokojnie zapalając i obserwując jak zajmuje miejsce na przeciwko nie fatygując się by się osuszyć czy rozebrać.

-Nie umiesz być zły-stwierdziłam nawet nie próbując zmienić niewygodnej pozycji.

-Co tu się dzieje?-rzucił ostatecznie nie wytrzymując w bezruchu i zaczynając krążyć po pomieszczeniu.

-Co się dzieje i gdzie-zmarszczyłam się-Dzieje się dużo. Z rzeczy nie zwykłych na przykład Ansel ma dobry humor. Nie to żebym miała z tym coś wspólnego. To pewnie coś w nosie Jerome'a ,może ta złamana przegroda?

-Remus u ciebie był-sprecyzował na chwilę przystając i odgarniając z czoła ociekające deszczówką włosy.

-Był ,co w związku z tym?-spytałam wygodniej rozpierając się na fotelu.

-Wiesz o Black'u i procesie?-kontynuował ,a ja skinęłam-I co w związku z tym?-powtórzył moje słowa.

   Nic ,co by cie interesowało. Odchyliłam głowę zaciągając się w udawanej zadumie. Przecież nie powiem ci ,że zgodziłam się mu pomóc ,a w dodatku że maczał w tym palce Fiodorow. Nie wiem kto prędzej by zginął ,ani jak szybko sąd i magiczny świat zostałby pozbawiony takiej sensacji.

-Tak-przyznałam-Nawet widziałam go ,gdy odprowadzałam chrześniaka na pociąg-pokiwałam głową-Ciekawe czy mu się uda...-wydęłam wargi.

-Słucham?-mężczyzna potrząsnął głową.

-Ciekawe czy mu się uda-powtórzyłam-Ja walczyłam dobre trzy lata i nic nie wskórałam. Jestem ciekawa czy sam da radę się wybronić ,ale na te informację muszę poczekać. Prasa jest niezwykle wolna ,nie to co na przykład mugolska telewizja-wytłumaczyłam spokojnie.

-Nie planujesz się w to angażować?-był wyraźnie zaskoczony.

-Nie-zaprzeczyłam gorliwie.

-Kochasz go-rzucił-Nie umiałabyś zostawić tego w spokoju ,gdyby istniała jakakolwiek nadzieja-podejrzliwość nieco wykrzywiła jego rysy.

-To że go kocham nie podlega żadnej wątpliwości-skinęłam-Ale czy ,gdyby istniała jakakolwiek możliwość czy nie wykorzystałabym jej już dziewięć lat temu?-podjęłam dyplomatycznie.

   Jego mięśnie rozluźniły się powoli i już wiedziałam że wygrałam. Blondyn przetarł zmęczoną twarz dłońmi po czym podszedł do mnie gasząc po drodze peta. Wstałam żeby mógł mnie przytulić po czym ułożyłam policzek na jego piersi. Czułam jego dłoń na swoich włosach i miałam ochotę ją strącić ,ale tego nie zrobiłam.

   Bo jeżeli to wszystko wymaga kłamstw to będę kłamać. Dla spokoju Dimitrija. Dla skołatanych nerwów Remusa. Dla Harry'ego ,którego zawiodłam dwanaście lat temu. Dla Syriusz'a bo mimo wszystko dalej go kocham.

   Dla siebie, bo nie mogłabym żyć że świadomością że nie wykorzystałam tej okazji do naprawienia całego zła jakiego wyrządziłam.

   Pieprzmy wszystkie cnoty ,bądźmy kurwami w imię wyższego dobra.

   Sasha miej mnie w opiece.

*****

Pieprzmy wszystko! Doszłam do błyskotliwego wniosku (nie powiem w jakie sposób) że puki podoba się to chociaż jednej osobie to będę to pisać. 

Kocham was ,wiecie ? <3

We Are Too Old // Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz