.5.

72 7 0
                                    

   Zacznę delikatnie.

   Zapukałam do drzwi szeregówki przy Grimmauld Place 12. Bo jestem przekorna i zdesperowana żeby utrzymać mieszkającego tam trolla przy zdrowych zmysłach. Opcjonalnie przy życiu.

-Black, do kurwy nędzy to nie komornik!- wydarłam się wypluwając przy okazji włosy z buzi.

   Tfu. Obrzydliwa londyńska pogoda. Tfu obrzydliwi 

-Wiek, dodaje Ci uroku- drzwi zaskrzypiały przeraźliwie, gdy je otworzył opierając się o obdrapane drewno.

-Przywilej, na który nie wszystkich stać- stwierdziłam oczywistą oczywistość popychając drzwi butem i wślizgując się do środka- Skończ imigem na gobelin i wychodzimy.

   Uchylił usta, po czym je zamknął. Widziałam jak się przegrzewa próbując przetworzyć moje żądanie. 

-Mielisz jak twoja matka na mój widok- cmoknęłam.

   Żachnął się. Odrzucił włosy za ramię i kręcąc biodrami skierował się na schody, na których się potknął. Zażenowana schowałam twarz w poduszce. 

***

   Naciągnęłam mu czapkę niemal na nos i pociągnęłam w dół ulicy. Kostka była niezwykle brzydko ułożona. Tyle mogłam zauważyć nie skupiając się na jego bliskości, cieniach pod kośćmi jarzmowymi i długich rzęsach. Westchnęłam odreagowując na kałużach pod buciorami.

-Więc...?- spytał w końcu nie pozwalając mi brodzić w błocie.

-Myślałam najpierw żeby wziąć cię do groomera- wyjaśniłam zerkając na niego z ukosa- A potem pomyślałam że milej by było zacząć od zakupów- widząc jego zażenowaną minę przewróciłam oczami- Dla dzieci.

-Nie przypominam sobie żebyśmy aż tak skrewili- potarł brodę wierzchem ręki.

-Na szczęście wpadli ci z lepszymi genami- dałam mu kuksańca w bok- I Narcyza.

-Ten gen prawie poprawił wadę wzroku, gdy tłuczek wbił mu okulary w nos- wspomniał z cieniem uśmiechu, który zaraz zniknął- Miałaś kontakt z Harrym po tym jak..?

   Speszyłam się. 

-Wolałabym teraz o tym nie rozmawiać- spuściłam wzrok czując ucisk w piersi.

   Zamyślił się przez chwilę po prostu brnąc przez paskudnie zalany chodnik. Jego oczy zaszły mgłą jakby znów uderzył beznadziejnej przeszłości oraz teraźniejszości i się w niej zagubił. Przepuścił mnie w przejściu na pokątną. 

   Jego dłoń nie ocierała się już o moją więc schowałam ręce do kieszeni płaszcza.

-Szykują się duże zakupy- wymusił uśmiech.

   I męczące. Dłonie zsiniały mu od noszenia paczek, moje stopy krwawiły i chociaż nie chciałam tracić jego towarzystwa, zastanawiałam się czy nie byłoby milsze, gdy byłby nieprzytomny.

   Z tego amoku ocucił mnie widok Lucjusza.

-Kurwa, kurwa, kurwa!- spanikowałam.

   Tak. Nie boję się smoków, nie straszne mi też mandragory. Ale spotkanie z tą tlenioną kurwą byłoby wyrokiem i napawało mnie strachem.

   Zarzuciłam szeroki kaptur na głowę i pchnęłam Blacka w niszę budynku. Przyparłam go do ściany łapiąc za policzki by przyciągnąć jego twarz do swojej. Ciemne włosy posypały się łaskocząc moje policzki, a płytki oddech odbił się od moich ust. Ta chwila była odurzająca na swój nostalgiczny sposób.

-Sasha?- byłam tak blisko że czułam jak wali mu serce.

-Lucjusz- wyjaśniałam zostając przy nim o sekundy dłużej niż musiałam- Nie znosi publicznego okazywania uczuć, myślałam że...

-W porządku- przytaknął- Po prostu odsuń się zanim zrobię coś czego będziesz żałować.

   Pogładziłam jego policzek zanim spełniłam jego prośbę. Odsunęłam się sprawdzając ulicę i otrzepując się z uczucia bliskości. 

-Chyba powinniśmy już wracać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

We Are Too Old // Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz