Zacznę delikatnie.
Zapukałam do drzwi szeregówki przy Grimmauld Place 12. Bo jestem przekorna i zdesperowana żeby utrzymać mieszkającego tam trolla przy zdrowych zmysłach. Opcjonalnie przy życiu.
-Black, do kurwy nędzy to nie komornik!- wydarłam się wypluwając przy okazji włosy z buzi.
Tfu. Obrzydliwa londyńska pogoda. Tfu obrzydliwi
-Wiek, dodaje Ci uroku- drzwi zaskrzypiały przeraźliwie, gdy je otworzył opierając się o obdrapane drewno.
-Przywilej, na który nie wszystkich stać- stwierdziłam oczywistą oczywistość popychając drzwi butem i wślizgując się do środka- Skończ imigem na gobelin i wychodzimy.
Uchylił usta, po czym je zamknął. Widziałam jak się przegrzewa próbując przetworzyć moje żądanie.
-Mielisz jak twoja matka na mój widok- cmoknęłam.
Żachnął się. Odrzucił włosy za ramię i kręcąc biodrami skierował się na schody, na których się potknął. Zażenowana schowałam twarz w poduszce.
***
Naciągnęłam mu czapkę niemal na nos i pociągnęłam w dół ulicy. Kostka była niezwykle brzydko ułożona. Tyle mogłam zauważyć nie skupiając się na jego bliskości, cieniach pod kośćmi jarzmowymi i długich rzęsach. Westchnęłam odreagowując na kałużach pod buciorami.
-Więc...?- spytał w końcu nie pozwalając mi brodzić w błocie.
-Myślałam najpierw żeby wziąć cię do groomera- wyjaśniłam zerkając na niego z ukosa- A potem pomyślałam że milej by było zacząć od zakupów- widząc jego zażenowaną minę przewróciłam oczami- Dla dzieci.
-Nie przypominam sobie żebyśmy aż tak skrewili- potarł brodę wierzchem ręki.
-Na szczęście wpadli ci z lepszymi genami- dałam mu kuksańca w bok- I Narcyza.
-Ten gen prawie poprawił wadę wzroku, gdy tłuczek wbił mu okulary w nos- wspomniał z cieniem uśmiechu, który zaraz zniknął- Miałaś kontakt z Harrym po tym jak..?
Speszyłam się.
-Wolałabym teraz o tym nie rozmawiać- spuściłam wzrok czując ucisk w piersi.
Zamyślił się przez chwilę po prostu brnąc przez paskudnie zalany chodnik. Jego oczy zaszły mgłą jakby znów uderzył beznadziejnej przeszłości oraz teraźniejszości i się w niej zagubił. Przepuścił mnie w przejściu na pokątną.
Jego dłoń nie ocierała się już o moją więc schowałam ręce do kieszeni płaszcza.
-Szykują się duże zakupy- wymusił uśmiech.
I męczące. Dłonie zsiniały mu od noszenia paczek, moje stopy krwawiły i chociaż nie chciałam tracić jego towarzystwa, zastanawiałam się czy nie byłoby milsze, gdy byłby nieprzytomny.
Z tego amoku ocucił mnie widok Lucjusza.
-Kurwa, kurwa, kurwa!- spanikowałam.
Tak. Nie boję się smoków, nie straszne mi też mandragory. Ale spotkanie z tą tlenioną kurwą byłoby wyrokiem i napawało mnie strachem.
Zarzuciłam szeroki kaptur na głowę i pchnęłam Blacka w niszę budynku. Przyparłam go do ściany łapiąc za policzki by przyciągnąć jego twarz do swojej. Ciemne włosy posypały się łaskocząc moje policzki, a płytki oddech odbił się od moich ust. Ta chwila była odurzająca na swój nostalgiczny sposób.
-Sasha?- byłam tak blisko że czułam jak wali mu serce.
-Lucjusz- wyjaśniałam zostając przy nim o sekundy dłużej niż musiałam- Nie znosi publicznego okazywania uczuć, myślałam że...
-W porządku- przytaknął- Po prostu odsuń się zanim zrobię coś czego będziesz żałować.
Pogładziłam jego policzek zanim spełniłam jego prośbę. Odsunęłam się sprawdzając ulicę i otrzepując się z uczucia bliskości.
-Chyba powinniśmy już wracać.
CZYTASZ
We Are Too Old // Sirius Black
Fiksi Penggemar-Dorośnij Black-rzuciłam wydmuchując dym prosto w jego twarz. -Dooorosłem Crane-odparł uśmiechając się w swój charakterystyczny sposób i przeciągając dłonią po pokrytym zarostem policzku-Chociaż bardzo się przed tym wzbraniałem. Miałam ochotę zgasić...