Po chwili, McGonagall do nas wróciła i zaczęła prowadzić w stronę gwaru. Im bliżej znajdowała się Wielka Sala, tym mocniej ogarniał mnie stres. Zaczęłam nerwowo bawić się swoim palcami jak zawsze, kiedy jestem zdenerwowana. Nagle poczułam wwiercający się we mnie wzrok. Spojrzałam na bok. Ujrzałam Jamesa, który uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Odwzajemniłam uśmiech.
Kiedy przeszliśmy przez wrota sali, nie mogłam uwierzyć swoim oczom. Przede mną znajdowały się cztery długie stoły, przy których siedziała masa uczniów. Kolor ich krawatów wskazywał na przynależność do poszczególnych domów. Zatem można było dojrzeć czerwono-złote, niebiesko-brązowe, żółto-czarne oraz zielono-srebrne. Wszystkie stoły były zastawione lśniącymi, złotymi talerzami i pucharami. U szczytu znajdował się jeszcze jeden stół przy którym, jak można się domyślić, zasiadali nauczyciele.
W powietrzu natomiast unosiło się tysiące promieniujących świec, które swoim blaskiem rozświetlały całą Wielką Salę. Najbardziej jednak urzekł mnie sufit i po słowach zachwytu ze strony reszty pierwszorocznych, mogę stwierdzić, że nie mnie jedyną. Sklepienie to było aksamitnoczarne i upstrzone połyskującymi, srebrnymi gwiazdami. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam.
Wtem, do sali przez okna wparowało około 20 duchów. Tak się przeraziłam, że mimowolnie chwyciłam za szatę jednego z moich towarzyszy, a mianowicie Remusa. Kiedy już się uspokoiłam, zabrałam swoją rękę i cicho przeprosiłam przyjaciela. To nie tak, że ja się boję duchów, po prostu wzięły mnie z zaskoczenia, na co nie byłam przygotowana.
Po tej sytuacji, znowu zwróciłam uwagę na McGonagall. Po wprowadzeniu nas do sali i przeprowadzeniu aż przed stół nauczycielski, ruszyła w nieznanym mi kierunku. Po kilku sekundach postawiła przed nami drewniany stołek o czterech nogach. Na meblu spoczywała stara, brudna, wyświechtana i połatana tiara czarodzieja. Wszyscy wpatrywali się w nią z oczekiwaniem. Po chwili, szew w okolicy krawędzi rozpruł się, a nakrycie głowy zaczęło śpiewać.
Pieśń głównie opowiadała o czterech domach Hogwartu oraz jakie cechy je charakteryzują. Tiara wspomniała również o zjednoczeniu się wszystkich uczniów, nie zważając na dzielące nas różnice. Po tym jak zamilkła, wokół rozbrzmiała fala oklasków i wiwatów, na co tiara skłoniła się w stronę stołu każdego domu i ponownie znieruchomiała. Profesor McGonagall wystąpiła do przodu, trzymając w ręce długi zwój pergaminu.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku.
Jak na razie tiara przydzieliła jednego ucznia do domu węża i dwóch do domu borsuka.
- Black, Syriusz - krzyknęła Minerwa.
Widziałam jak Syriusz idzie na miękkich nogach w stronę stołka. Powoli siada, a na jego głowie ląduje Tiara Przydziału. Następuje chwila pełna napięcia, kiedy "czapka" na reszcie wykrzykuje:
- GRYFFINDOR!
Byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że Black chciał się tam dostać. Klaskałam wraz z resztą Wielkiej Sali. Ciekawe gdzie dostaną się inni moi kompani. Chciałabym być z nimi w jednym domu.
Podczas moich rozmyślań kolejne osoby zostały przydzielone.~...~
- Lupin, Remus.
- GRYFFINDOR!
~...~
- Pettigrew, Peter.
- GRYFFINDOR!
~...~
- Potter, James.
- GRYFFINDOR!
Kiedy James został przydzielony, na środku sali pozostałam ja i garstka innych uczniów. Wszyscy moi przyjaciele zostali Gryfonami i ja też mam nadzieję trafić do domu lwa. Właśnie kolejną osobę przydzielono do Slytherinu i usłyszałam:
CZYTASZ
It feels like a real home|| Huncwoci
FanfictionKolejna opowieść o Huncwotach: przystojnym cassanovie Syriuszu Blacku, zakochanym w Rudej Furii Jamesie Potterze, zaczytanym w książkach i kochającym czekoladę Remusie Lupinie oraz pulchnym, ciągle wcinającym coś Peterze. Ale... Czy aby na pewno? Co...