Zmora

24 4 1
                                    

Wiatr o północy targa moje myśli

A na tarczy księżyca nieznana twarz lśni

Niebo błękitne przybrało czerni kolory

A ja czuję za plecami oddech tej krzywej zmory

Jej oczy w krzakach jaśniejsze niż blask księżyca 

Obok pusta, pogrążona w ciemności, stara ulica

Na końcu tylko jedna lampa mryga

Z każdym jej zgaśnięciem ta dziwna istota mi z oczu znika

Odwracam się, szukam, boję się zawołać

Kogoś znajomego w pomocy przywołać

Lecz nikogo nie ma, nikt mi nie pomoże 

Ona na mnie pędzi, trzyma w rękach noże

Światło latarni znów w czerń popada 

A ta zjawa kolejny raz w mroku przepada

Odwracam się widzę jej bok

Przestraszona zrobiłam jeden w tył krok

...

Martwa PoezjaWhere stories live. Discover now