Rozdział 3

256 9 1
                                    

                                   Marek
Jestem w drodze do naszego ulubionego parku. Naszego. Jezu jak to brzmi. Tyle czasu minęło od kąt go widziałem ale nadal jest dla mnie bliski. Nie mam pojęcia jak zareaguje na to co mu dzisiaj powiem, ale przyjmę każde jego słowo.

Dojeżdżam do parku i parkuję samochód najdalej jak tylko mogę. Muszę przemyśleć to co chcę mu powiedzieć żeby nie wyjść na totalnego kretyna losu. Powiem mu że chciałbym odnowić z nim kontakt, ponieważ nadal nie mogę o tym zapomnieć. Jestem ciekawy co mi powie. Czy będzie zaskoczony? Czy w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać? Muszę te pytania wymazać. Jestem cholernie zestresowany i czuję jak trzęsą mi się ręce. Czuje jak robie się gorący ze stresu. To będzie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.

Czekam od 10 minut i nadal go nie ma. Może musiał coś załatwić albo coś go zatrzymało? Jestem jeszcze bardziej zestresowany niż wcześniej. Obawiam się że zrezygnował. Nie napisałby nic? Nawet nie zadzwoni? Poczekam jeszcze 5 minut, a jak nie przyjdzie to już nigdy do niego nie zadzwonię. Zakończę to.

Po kilku minutach zauważam z daleka wysokiego chłopaka o brązowych włosach. Ubrany w czarne spodnie i bluzę. Trzyma ręce w kieszeni. Tak to on. Łukasz. Ja Pier Do Le.

Idę w kierunku Łukasza i gdy dzieli nas niecałe pięć metrów on uśmiecha się do mnie. Uśmiecha się. Do mnie. Jasny gwint ale za tym tęskniłem. Wyobrażam sobie go jak myśli nad tym co mam mu do powiedzenia. Jest cholernie uroczy jak jest zestresowany.

Podchodzi bliżej i mnie przytula. Zamarłem.

Ł - Jezu Marek ale się cieszę że cię widzę! Nawet nie wiesz jak się stresowałem za nim tu przyszedłem. Ale jak cię zobaczyłam odrazu jakoś mi lepiej się zrobiło... - Powiedział ze szczerym uśmiechem i rumieńcem na twarzy. To tak cholernie urocze.
M - Też się cieszę że cię widzę. Tyle czasu minęło, a ty nadal taki sam.
Ł - To znaczy?
M - Wyglądasz tak samo jak kiedyś. Po takim długim czasie wyglądasz nawet lepiej niż ciebie zapamiętałem.

Spojrzał na mnie i posmutniał. Żebym tylko tego dnia nie rozjebał. Jestem w takim rzeczach beznadziejny. Na maxa.

Ł - Dobra nie stójmy tu tak jak idioci i chodź się przejść. Przy okazji powiesz mi co chciałeś powiedzieć.
M - Tak pewnie, chodźmy.

Idziemy w kierunku jego domu w ciszy. Czuję się trochę niezręcznie, a przecież nie powinno tak być. Znam go na wylot. Muszę jakoś zacząć rozmowę i zmienić atmosferę.

M - Tak w ogóle to jak Ci idzie z Kariną? Nadal mnie nie lubi napewno. Czy ona w ogóle wie że jesteś teraz tu ze mną?
Ł - Z Kariną wszystko w porządku, nadal taka sama jak kiedyś. Niestety nie wie że jestem tutaj z tobą, nie miałem okazji jej powiedzieć.

Ze wszystkich osób jakich nienawidzę to ona. Ta szmata. Jestem zazdrosny ale nie chce tego pokazywać. Łukasz nie zasługuje na kogoś takiego jak ona. Jak ja jej kurwa nie trawię.

M - Nic nie szkodzi. A tak w ogóle to nastąpiły jakieś zmiany w naszym... Przepraszam.

Łukasz stanął na przeciwko mnie i spojrzał w oczy. Moje serce wyskoczyło. Nie czuję nóg.

Ł - Marek, nie przejmuj się. Jeżeli kiedykolwiek będziesz miał problem lub cokolwiek. Zawsze możesz wrócić do tego miejsca. Ten dom jest też twoim domem. Możesz na mnie polegać zawsze rozumiesz? Bez względu na wszystko.

Nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Nagle wylądowałem po raz drugi tego dnia w ramionach Łukasza. Uwielbiam to uczucie. Poczucie bezpieczeństwa i wszystkiego.

M - Dziękuje...

Dochodzimy do drzwi jego domu i po prostu kurwa nie wierzę. Ta szmata stoi na korytarzu patrząc przez okno z kim idzie jej „chłoptaś". Widzę że wstaję i biegnie do drzwi wejściowych. To nie był dobry pomysł na przyjście tutaj. Kompletnie o niej zapomniałem. Cholera.

Karina - Czy ty sobie kurwa żartujesz Łukasz!? Przyprowadzasz tego, tego kto to w ogóle jest! Nawet nie powiedziałeś...

Nagle Łukasz jej przerywa.

Ł - Słuchaj, nie będziesz mi mówiła z kim mam się spotykać, a z kim nie. Marek to najlepsza i najważniejsza osoba dla mnie bez kurwa żadnego ale. Więc jeżeli możesz się przesunąć i zejść nam z drogi to będę kurwa wdzięczny.

Byłem zszokowany tym jak do niej powiedział. Ale szczerze miałem na to wyjebane. Powiedział że jestem najważniejszy... Jestem skołowany. Muszę jeszcze raz przemyśleć co mu powiem.

Wchodzimy do domu i siadamy na kanapie w salonie.

Od nienawiści do prawdziwej miłościWhere stories live. Discover now