Rozdział 1

338 11 0
                                    

                                     Marek

Jest pierwszy dzień zimy. Zimny ponury dzień. Nigdy nie przepadałem za zimnem, z tego powodu nie lubię zimy. Tego dnia chcę zadzwonić do niego, umówić się i zaproponować odnowienie „przyjaźni". 

Bardzo boję się reakcji Łukasza na mój telefon, zależy mi na odnowieniu kontaktu.Stoję na zimnym dworze z dobre 10 minut, zastanawiając się czy dobrze robię dzwoniąc do niego...Może nie powinienem tego robić? Marek, Ogarnij się! Wybrałem numer chłopaka i tak jak myślałem nie odebrał. Nie zdziwiłem się, dawniej gdy się przyjaźniliśmy również nie odbierał za pierwszym razem. Wykonałem jeden, drugi, trzeci telefon ale on nie odbierał. Zacząłem się martwić przy szóstym razie. Łukasz zawsze odbierał po trzecim-czwartym telefonie. Dałem sobie spokój i wróciłem do domu, na kanapie siedział Kubańczyk wraz z Karoliną.

K- I co tam Maruś? Odebrał ten cymbał?

M- (Nienawidziłem jak ktoś go obraża, a szczególnie Kubańczyk) Nie, nie odebrał dzwoniłem sześć razy...

K- Może coś się stało?

M- Nie wiem, mam nadzieje ze nic poważnego.

K- Maruś chodź się napijemy.

Karolina- Ja już będę leciała! Miłego wieczoru chłopaki!

M- Narka!

K- Siema!

K- To co? Piwko? Whisky?

M- Polej mi whisky, a ja pójdę podłączyć telefon m, bo mam 3%.

K- Dobrze Mareczku.

Gdy wchodziłem po schodach poczułem wibracje w kieszeni. Oddzwonił Łukasz. Boję się odebrać no bo, co ja mu powiem? Poszedłem do łazienki i zamknąłem się na klucz.

Ł- Halo? Marek? Dzwoniłeś ale kąpałem się wtedy i potem robiłem sobie żarcie i nie słyszałem że dzwoniłeś, chciałeś coś ważnego?

M- Łukasz bo, jest sprawa i chciałbym pogadać o tym ale nie przez telefon.

Ł- U mnie średnio z czasem ale jutro o 18 mam wolne także, pasuje Ci?

M- T-tak pasuje jak najbardziej.

K- Maruś nalałem Ci whisky schodzisz?

M- Dobra to widzimy się jutro, siema.

Ł- Do zobaczenia.

Japierdole.. Nie mogę uwierzyć że jutro spotkam się z Łukaszem po 2 latach nie odzywania się do siebie. Marek spokojnie uspokój się to tylko jedno spotkanie, jedno ale bardzo ważne.

M-Już schodzę!

Marek szedł i razem z Kubańczykiem spędzili resztę wieczoru.

< Następnego dnia >

Obudziłem się i od razu spojrzałem która godzina. Było grubo po trzynastej. Wstałem, wybrałem czarny T-shirt oraz czarne rurki. Poszedłem do łazienki żeby się umyć i ogarnąć, no bo przecież za 5 godzin miałem spotkać się ze swoim najlepszym przyjacielem.

Od nienawiści do prawdziwej miłościWhere stories live. Discover now