Powoli wracała mi świadomość. Nadal miałam zamknięte oczy. Budzik słyszałam jakby zza szyby. "Wstawaj", skarciłam się w myślach. Coraz głośniej rozbrzmiewał drażniący dzwonek.
Za oknem wstawał piękny poranek. Słońce przebijało się gdzieś między budynkami. Wyłączyłam budzik. O dziwo, nie pamiętałam nocki. A to oznacza, że wcale się nie budziłam. Spałam jak dziecko. Zebrałam swoje cztery litery i poszłam do łazienki. Umyłam twarz, zęby. Odrazu lepiej. Czas na śniadanie...
W Osadzie nigdy nie gotowałam. Śniadania jadłam najczęściej na stołówce, czasami z dziadkami. Co by tu przygotować? A może zostanę przy płatkach z mlekiem i kawie... Tak, tak będzie bezpieczniej. Zrobiłam jak powiedziałam. Przy śniadaniu, jak przystało na prawdziwą nastolatkę, przejrzałam telefon. Jedna nowa wiadomość.
Od Robby:
Mam nadzieję, że żyjesz a kierowca taksówki nie okazał się psychopatą. Miłego pierwszego dnia!
No tak! Miałam przecież do niego napisać.
Do Robby:
Spokojnie, dojechałam. Komitet powitalny mnie zatrzymał, wybacz.
Za dziesięć minut miała pojawić się Młodsza Lidia, więc zgarnęłam naczynia do zlewu. Zostawię to na później, jako pretekst. Musiałam nauczyć się obsługiwać zmywarkę.
Ruszyłam do pokoju. Wyjęłam nowiuśki plecak i spakowałam do niego książki, zeszyty no i oczywiście kilka długopisów. Zerknęłam na notatnik... W sumie, to czemu nie? Wepchnelam go na samo dno. Ubrałam czarny t-shirt i białe spodnie. Związałam włosy w kucyk i założyłam moje wysłużone już trampki. Gotowa! Usłyszałam dzwonek do drzwi. Na mnie już czas...
Poczułam dziwny ucisk gdzieś w okolicy żołądka, więc się zatrzymałam. Stres? Podekscytowanie? Miałam cichą nadzieję, że nie zacznę panikować. Weź się w garść. To tylko szkoła.
Od dawna nie spotkało mnie nic nowego i zaskakującego. Każdy dzień wyglądał podobnie. Nauka, treningi, spanie, jedzenie. Ewentualnie opiernicz od któregoś z nauczycieli. I tak w koło. Teraz na każdym kroku spotykało mnie coś nowego. Na każdym zakręcie czekało na mnie jakieś nowe doświadczenie. Czy to mogło wpłynąć jakoś na to kim jestem, na moją samokontrolę. Dla pewności zerknęłam w lusterko. Oczy były normalne, zielone. A dłonie? Żadnych śladów przemiany. Czyli, że to rzeczywiście tylko stres. Całkiem przyjemne. Miałam wrażenie, że przez Osadę byłam wypaczona z emocji. Pozytywnych i tych mniej. Najczęściej dokuczały mi oczywiście te negatywne. Ciągle zła na cały świat. Smutek i pustka, bo nie mogłam się wyrwać. Delikatny stresik bo zaczynałam wszystko na nowo to było coś zbawiennego. Zaczynałam czuć się jak człowiek.
Ruszyłam do drzwi z uśmiechem na twarzy. Otworzyłam je a moim oczom ukazała się Młodsza Lidia.
- No nareszcie! Ile można czekać? Chodź bo spóźnimy się na autobus.
- Taki autobus do szkoły? Duży, żółty i pełen nastolatków?
- Ktoś tu się naczytał książek co? Niech zgadnę Zmierzch i takie tam?
- Raczej takie tam, wampiry mnie jakoś nie kręcą.
Lidia wybuchła śmiechem naciskając przycisk windy. Dzień zapowiadał się naprawdę pozytywnie. Zjechałyśmy na dół. Pożegnałyśmy się z Harrym, który siedział na swoim stanowisku i wyszłyśmy z budynku. Autobus już tam stał. Duży, żółty i pełen nastolatków. A jednak...
Drzwi otworzyły się okropnie skrzypiąc. Ruszyłam za moją towarzyszką. Czułam na sobie wzrok wielu osób. Słyszałam jak szeptali sobie do ucha, spekulowali kim jestem, co tu robię. Powinnam czuć się skrępowana? Bo o dziwo, czułam jakąś satysfakcję. Zajęłyśmy miejsca gdzieś na końcu, a autobus ruszył przed siebie.
YOU ARE READING
Młoda Krew
FantasyDawno zamknięte rozdziały otwierają się na nowo. Przychodzi taki dzień w życiu wielu ludzi, gdy potrzebują nowego, świeżego startu. Czasami oznacza to wyjazd do innego miasta, zmiana szkoły. W przypadku tej młodej dziewczyny to szansa na wyrwanie si...