8.

239 14 1
                                    

(pov. Draco)

Byłem bardzo zadowolony z dzisiejszej lekcji eliksirów. Potter to będzie świetny partner (😏) jeśli chodzi o przyżądzanie eliksirów. Fakt jest dość roztrzepany i niezdarny, ale jest spostrzegawczy i zwraca uwagę na takie niuanse jak "włożyć" czy "wrzucić", a to jest ważne, by uważawyć dobry eliksir. Kiedy schodziliśmy jednak na zielarstwo (z puchonami, czym ja sobie na to zasłużyłem) zobaczyłem, że Potter lekko się chwieje i robi dziwny grymas, tak jakby bólu? Nie chciałem go o to pytać, bo jeśli chce się z tym kryć to jak się dowie, że wiem, to będzie jeszcze bardziej udawał, aż stanie się coś złego. Postanowiłem, że będę bardziej zwracać uwagę co robi i jak się zachowuje. Co mogę więcej zrobić? Tylko obserwować, żeby w razie czego szybko zareagować. Może po prostu się nie wyspał? Chwila to jest to! Z kim ma Harry pokój, to może uda mi się coś wybadać.
- Ej Blaise - wyszeptałem do chłopaka, który szedł lekko za grupą. Ten spojrzał tylko na mnie i uniósł brwi w geście zapytania. - Z kim dormitorium dzieli Potter?
- Po pierwsze nie musisz na niego mówić po nazwisku, wiesz o tym prawda? - posłałem mu tylko spojrzenie a la: "człowieku zlituj się. Odpowiedź na pytanie i już mnie nie ma". - Serio Draco nie rozumiem cię czasem. A odpowiadając na twoje pytanie - wziął oddech i zaczął mówić dalej - to nie mam pojęcia. Możesz go zapytać jeśli, aż tak ci zależy.
- Super rada - wysyczałem, ale Blaise tylko przewrócił oczami i podbiegł kawałek do Pansy i wyszeptał jej coś do ucha. Po chwili roześmiał się i wrócił do mnie.
- Nie dziękuj, ale zaraz Pansy go delikatnie wypyta.
- Jak wy mnie znosicie - powiedziałem i odrazu poczułem delikatne szturchnięcie ze strony Blaise'a. - Człowieku weź mam reputację - i teraz oboje szliśmy roześmiani (oczywiście dopóki nikogo nie było w pobliżu).
Na zajęciach mieliśmy za zadanie przesadzić jakąś roślinę, która była obrzydliwa. Wszędzie miała jakieś bąble, wyglądały jak pryszcze, ogromne pryszcze. Każdy musiał to zrobić, więc jedyne co mogłem zrobić to zacisnąć zęby i zrobić to najszybciej jak się da. Mi wyszło od razu bez naciśnięcia żadnego "pryszcza", jednak inni nie mieli tyle szczęścia. Widziałem, że Harry bardzo się denerwuje. Już dwa bąble mu pękły i mogłem wyczuć jak się w nim gotuje. Tak jak mówiłem, obserwowałem go. Gdy trzeci bąbel pękł chłopak nie wytrzymał i uderzył lekko w stół ręką. Momentalnie wszystkie roślinki zmieniły doniczki, jednak ja widziałem jak bardzo zdenerwowany był chłopak. Chwila czy on właśnie uderzył w stół, a wszystkie rośliny tak po prostu w jednej sekundzie się ruszyły? Podszedłem do chłopaka i położyłem mu rękę na ramieniu. Chcę żeby mi zaufał i żeby nie czuł się w tym sam. Jestem pewny, że to ma coś wspólnego z wcześniejszym incydenetem. Chodzi mi oczywiście o niebieski pył. Pod wpływem dotyku chłopak drgnął, ale gdy zobaczył, że to ja koło niego stoję podniósł swoje ręce i zobaczyłem, że wokół nich jest coś na rodzaj pola. Czerwone światło biło od dłoni chłopaka, a on patrzył się na to przerażony.
- Ja... - zaczął drżącym głosem.
- Spokojnie. Nic się nie dzieje. - powiedziałem i spojrzałem w jego zielone oczy, w których teraz było widać strach.
- Dobrze dzieci to już wszystko na dziś. Możecie iść. - powiedziała nauczycielka i dała znak ręką byśmy wyszli. Chwyciłem torbę i pociągnąłem chłopaka w stronę dzwi.
- Boję się - wydusił z siebie delikatnie - Ja nad tym nie panuje. Kiedyś zrobię coś czego będę żałował - powiedział, a w jego oczach widziałem łzy. Odciągnąłem go na za jedną ze szklarni i najnormalniej w świecie go przytuliłem. Ten po chwili oddał uścisk.
- Chce Ci pomóc. Pójdę dziś do biblioteki i poszukam czegoś, a ty na razie nie możesz zrobić nic innego jak tylko próbować panować nad emocjami - mówiłem dalej obejmując chłopaka. - Tak wiem brzmi okropnie, ale na razie nic innego nam nie pozostaje.
- Postaram się. Dziękuję. - powiedział słabym głosem.
- Czy w pokoju masz kogoś przy którym będzie problem. Dogadujecie się? - powiedziałem puszczając chłopaka.
- Ym.. Ja mieszkam sam. - powiedział patrząc w dół.
- Tak? Wiesz może czemu? Z tego co wiem jest nas parzyście - powiedziałem zirytowany.
- Nie, nie wiem i chciałem zapytać jak wtedy był u mnie Dumbledoor, ale szybko wyszedł - powiedział najnormalniej w świecie.
- Czekaj, czekaj. Kiedy był u ciebie dyrektor?
- No po uczcie. Może pięć minut później jak rozdzieliliśmy się w pokoju wspólnym. Przyszedł z pielęgniarką. Dał mi plan lekcji, a potem ta kobieta rzuciła na mnie jakieś zaklęcie, żeby zawiadomić Snape'a i ją jakby coś mi się działo. Podobno każdy takie dostaje.

Kłamstwa i zagadki | Drarry ❤️Porzucone❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz