Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Przywarłam do nich plecami, próbując wyrównać swój oddech.
Byłam pewna , że te wakacje będą o wiele ciekawsze niż planowałam. Położyłam się na łóżku, patrząc w sufit, na którym widziałam ciemne, brudne plamy. Zastanawiałam się ile czasu nie remontowali pokoi w tym ośrodku. Najwyraźniej nie zawracali sobie tym uwagi. Obozowicze i tak kochali tu przyjeżdżać. Praktycznie brak jakiejkolwiek kontroli bardzo im się podobał.
Spojrzałam na swój telefon. Brak zasięgu. Wspaniale. Odłożyłam go z powrotem na szafkę nocną tuż przy moim łóżku. Wiedziałam, że to był dopiero początek, a ja już chciałam zabrać swoje wszystkie rzeczy i wrócić do małego rodzinnego miasteczka. Czy wszystkie osoby na tym cholernym obozie to pieprzeni nimfomani?
Przez chwile chodziłam w kółko po pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wszystko zaczynało się robić coraz bardziej pokręcone. Wyszłam z pokoju. Potrzebowałam chwili spokoju tym bardziej, że dzisiaj czekała mnie impreza, na którą musiałam iść, by komuś coś udowodnić. Może moja zachowanie było dziecinne, ale wtedy miałam to kompletnie gdzieś. Ruszyłam w stronę mojej plaży, bo wiedziałam, że w czasie gdy cała elita jest w barze nie powinno być tam nikogo. Przeszłam za domek pielęgniarki, skręciłam w stronę ścieżki znajdującej się za zieloną nieco zardzewiałam furtką i zaczęłam iść w kierunku górki, za którą znajdowała się plaża.
Po dotarciu na miejscu usiadłam rozkoszując się ciszą i spokojem, którym nie mogłam nacieszyć się na terenie ośrodka. Plaża co prawda nie była już tak piękna jak parę lat temu. W piasku było mnóstwo niedopałków papierosów i butelek po alkoholu, ale nadal z tym miejscem wiązała się masa wspomnień przez co nadal uwielbiałam tu być. Spędziłam tam jeszcze jakiś, ale w końcu musiałam wrócić do ośrodka. Powolnym krokiem zaczęłam z powrotem kierować w stronę obozu. Przeszłam przez furtkę, która wydała z siebie głośne skrzypnięcie, a chwilę później usłyszałam czyjeś wołanie.
Kurwa
— Elizabeth! — Uslyszałam głos naszego opiekuna i wiedziałam, że będę miała mocno przerąbane. Podeszłam do niego lekko się uśmiechając jakby nic się nie stało. Jakbym wcale nie została przyłapana na opuszczaniu ośrodka bez niczyjej opieki. W głowie próbowałam znaleźć jakąkolwiek sensowną wymówkę.
— Elizabeth, zdajesz sobie sprawę jak nieodpowiedzialnie postąpiłaś opuszczając ośrodek ?— Mimo znaczenia jego słów uśmiechał się przy tym, patrząc mi głęboko w oczy.— Nie chcemy żeby ktoś tutaj miał problemy prawda?—
— Ym... Tak ja bardzo pana przepraszam. To się więcej nie powtórzy.— Zaczynałam bardzo się stresować, bo ostanie czego potrzebowałam to problemy przez to, że dałam się złapać.—
— Mów mi na ty. Jestem Marc.— Powiedział, po czym uśmiechnął się do mnie pokazując przy tym swoje nieskazitelnie białe zęby.
— Następnym razem jak będziesz miała ochotę na wycieczkę przyjdź do mnie. Chętnie ci potowarzyszę.— Znowu ten wzrok. Choć nie chciałam wcześniej przyjąć tego do wiadomości to Marc definitywnie za mnę flirtował, a ja czułam się z tym strasznie niezręcznie.
— Czy mogę iść już do pokoju?— Zapytałam niemal błagalnym głosem.
— Właściwie chciałem cię poprosić byś pomogła mi przenieść te kapoki do schowka.— Wskazał na stertę kapoków tuż za moimi plecami.
— Jasne.—
Zaczęliśmy je przenosić, a podczas pracy Marc cały czas próbował nawiązać ze mną rozmowę, pytając o rzeczy, które raczej ,jako tylko mojego opiekuna, nie powinny go interesować. Na szczęście szybko się z tym uwinęliśmy. Odkładałam właśnie ostanie kapoki na wieszaki w schowku.
CZYTASZ
Little lies H.S
Fanfiction4 miesiące temu... -Pamiętaj skarbie zawsze będę przy tobie-Wyszeptał po czym mocniej wtuliłam się w jego ciepłe ciało-Zawsze będziesz moją księżniczką.-