panna zwana wojenką

490 50 66
                                    

31 sierpnia 1939r.

 — Możesz w końcu wyłączyć to radio? — Zapytałam lekko zirytowana, wchodząc do salonu.

— Nie mogę. Mówią o sytuacji politycznej z Niemcami.

— Tak, wiem. Mówią o tym od dwóch godzin — stwierdziłam, podkreślając dwa ostatnie słowa, po czym usiadłam na skrzypiącym fotelu obok wersalki.

— Dobrze, już dobrze. Wyłączę radio pod warunkiem, że pójdziesz do piekarni po pieczywo. Zdaje się, że tato zabrał do pracy ostatnią kromkę chleba.

— Niech ci będzie — odpowiedziałam, wywracając oczami. Niechętnie wstałam i skierowałam się do przedpokoju.

Włożyłam na nogi białe pantofle i ostatni raz przejrzałam się w lustrze, zakładając za ucho niesforny kosmyk włosów. Wyszłam z kamienicy, a następnie ruszyłam w stronę pobliskiej piekarni, licząc na to, że nie będzie zbyt dużej kolejki.

— Serwus panienko! — Usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Od razu odwróciłam się, aby spojrzeć na Jankowskiego.

Jego włosy były nienagannie ułożone, a w lewej dłoni trzymał mały pakunek, w którym najprawdopodobniej znajdował się ser, o który prosił go mój brat w zeszłym tygodniu.

— Cześć Dawid! Co tutaj robisz?

— Hej Lusia! — Krzyknęła mała dziewczynka, jednocześnie wychylając się zza pleców mojego przyjaciela.

— Cześć maluchu! — Uśmiechnęłam się w stronę blondyneczki.

— Właśnie do was szliśmy. Gdzie idziesz? — Spytał marszcząc brwi.

— Idę do piekarni po pieczywo — odpowiedziałam, spoglądając za siebie.

— Lepiej wracaj do domu. Na rynku roi się od Niemców.

— Niemców? Co oni robią o tej porze w Warszawie?

— Nie wiem. To wszystko jest podejrzane, a zwłaszcza fakt, że większość z nich ma przy sobie broń - zauważył Dawid, przejeżdżając prawą ręką po swoich miękkich włosach.

Zaniepokoiło mnie to. Prawda jest taka, że w Warszawie od dłuższego czasu pojawiali się Niemcy, ale zazwyczaj nie mieli przy sobie broni. A przynajmniej nie na widoku.

— W takim razie chodźmy. Wybieracie się dzisiaj do lasu z chłopakami? Słyszałam, że odnawiacie przysięgę - powiedziałam, a następnie ruszyliśmy w stronę kamienicy, z której przed chwilą wyszłam.

Zawsze marzyłam o tym, żeby wstąpić do harcerstwa, ale pomimo tego, że Warszawa liczy wielu mieszkańców - nigdy nie udało się zebrać wystarczającej ilości dziewczyn w mojej okolicy, aby utworzyć żeńską drużynę harcerską.

— Racja. Szczerze mówiąc, wydaje mi się to niepotrzebne. Maciej wspominał, że przydałoby się nagłośnić działalność starszych harcerzy, a odmówienie regułki wśród krzaków raczej nam w tym nie pomoże.

— Przyjmujecie dziewczyny do harcerstwa? — Spytałam zamyślona.

Janek spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Najwyraźniej nie spodziewał się tego pytania, lecz musiałam je zadać.

— Nie mam pojęcia. W każdym bądź razie jeszcze się to nie zdarzyło. Pewnie dlatego, że żadna dziewczyna z okolicy nie chce dołączyć do harcerstwa. No wiesz... Błoto, chwasty, wysiłek fizyczny. Czemu pytasz? — Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.

— Z czystej ciekawości — wzruszyłam ramionami.

Po chwili znajdowaliśmy się już w mieszkaniu i zdejmowaliśmy buty. W środku czekał na nas Tadeusz oraz Filip. Obaj siedzieli na lekko zniszczonej wersalce.

dziewczyna w żółtej sukienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz