Jeden z wielu dni koszmaru

868 42 7
                                    

       Zapach akacji i bzu unoszący się w letnim  powietrzu, przyjemny ciepły wiatr muskający kosmyki włosów.
Rzucane ukradkiem nieśmiałe spojrzenia..Czułe pocałunki i splecione palce dwóch dłoni.

Było tak pięknie..

                                * * *
Pov Shoto:

Po ciężkim dniu w szkole wróciłam w końcu do domu. Byłam potwornie zmęczona, Momo znowu próbowała się do mnie dobrać w kiblu ta dziewczyna chyba nie rozumie, że jestem zajęta.
Jebana cycata dziwka..

-Bakuś kochanieee, wróciłam!- zawołałam starając się brzmieć w miarę radośnie. Nie chciałam żeby zobaczyła, że coś jest nie tak. Nie odpowiedziała, ale mogłam się tego po niej spodziewać. To w końcu Katsuki Bakugou....Rzuciłam rzeczy na podłogę w przedpokoju i zaczęłam szukać swojej dziewczyny. Nie było jej ani w sypialni, ani w kuchni gdzie najczęściej przesiadywała na blacie uroczo machając chudymi nóżkami. Zajrzałam do salonu, na stoliku leżała.....
Usłyszałam głośny śmiech z łazienki. Japierdole...Podeszłam pod pomieszczenie dzierżąc w zaciśniętej dłoni znaleziony przedmiot. Nie ujdzie jej to na sucho..Nie tym razem.
-Dlaczego znowu to zrobiłaś?! Dlaczego kurwa to zrobiłaś?!- Moje krzyki rozbrzmiewały w całym domu. Byłam na nią wściekła..Obiecała przecież.
-Jestem pełnoletnia mogę sama o sobie decydować! Chuja mi zrobisz dziwko!- zachrypły od wypalonego blanta głos dało się słyszeć zza drzwi łazienki.
-Otwieraj kurwa!- Uderzyłam w drzwi z całej siły tak, że skrzypnęły niepokojąco. Stałam pod nimi ledwo  powstrzymując łzy. Jej blond włosa głowa wychyliła się niechętnie patrząc na mnie z pogardą. Ten wzrok spoczywał na mnie ostatnio coraz częściej, ale przyzwyczaiłam się jakoś.
Pokazałam jej pustą strzykawkę na wyciągniętej w jej stronę, trzęsącej się okropnie ręce.
-Mówiłaś, że z tym skończysz...- głos mi sie łamał. -OBIECAŁAŚ DO CHOLERY!- krzyknęłam głośniej i
rzuciłam w nią strzykawką wkurwiona. Zrobiła unik i zatoczyła się trochę chichocząc jak głupia. Zjarana..? Rozejrzałam się po pomieszczeniu,
na zamkniętej muszli klozetowej zobaczyłam rozsypane zioło, do połowy wypalonego skręta i zapalniczkę. Kurwa wiedziałam. Nie dość, że znowu władowała sobie herę to jeszcze to...Mogłam się domyślić, że tak będzie..
-NIC CI NIE OBIECYWAŁAM JEBANA SZMATO!- wrzasnęła, a jej słowa raniły jak tysiące ostrzy. W sumie raniła mnie już wcześniej, zanim zaczęła z narkotykami i tym całym syfem, ale nigdy się do tego nie przyznałam, bo i tak by ją to nie ruszyło, taka już jest, ma okropnie trudny charakter. To co zrobiły z nią narkotyki to już był szczyt wszystkiego. Było z nią źle..Było z nią coraz kurwa gorzej..Ja już nawet nie wiedziałam jak mam jej pomóc! Tym bardziej, że żadnej jebanej pomocy ode mnie nie chciała. Nie panowałam już nad sobą, uderzyłam ją mocno w twarz z otwartej dłoni, a jedyną odpowiedzią jaką otrzymałam było przepełnione bólem i obrzydzeniem spojrzenie. Nigdy wcześniej nie podniosłam na nią ręki...Co we mnie wystąpiło...? Uderzyłam własną dziewczynę... Spojrzałam na nią, płakała...widok łez w oczach ukochanej osoby wstrząsnął mną jeszcze bardziej niż widok  strzykawki po heroinie, którą moja dziewczyna władowała sobie w żyłę najprawdopodobniej dzisiaj w nocy kiedy spałam u brata po ostrym piciu. Kurwa mać..
-Kochanie ja...p-przepraszam!- wydusiłam z siebie przerażona tym co właśnie zrobiłam.
-Pierdol sie.- warknęła i wybiegła z łazienki po drodze prawie się przewracając i klnąc przy tym zawzięcie pod nosem, po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Wyszła z domu...Pewnie wróci nad ranem..Albo nie wróci w ogóle. Pójdzie do Dabiego albo Kirishimy.. Upadłam na ziemię, cała się trzęsłam, moim ciałem wstrząsały niekontrolowane dreszcze, próbowałam krzyczeć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Dłonie wplotłam we włosy  i wręcz wyrywałam je kołysząc się histerycznie w cichym cierpieniu. To zabijało mnie od środka, nigdy w życiu nie przyznałabym się jej, że każdą kłótnię i spięcie tak przeżywam, za bardzo ją kocham, a miłość potrafi zabić. Słone łzy bezgranicznego bólu kapały cicho na zimną posadzkę, załapałam się gwałtownie za twarz, paznokciami zadrapałam do krwi policzki, które szczypały teraz niemiłosiernie, gdy zaczęły spływać po po nich następne łzy.
-KURWA JEBANA MAĆ!- Wrzasnęłam rozdzierająco i zacisnęłam pięść, którą uderzyłam nią w ścianę dwa razy wkładając w uderzenia cały ból siedzący głęboko w moim sercu. Pękła kafelka i kawałek wbił mi się w rękę. Dalej tępo waliłam w ścianę jak jakaś maszyna do zabijania.
Bo tak się właśnie czułam, jak jebany morderca a raczej samobójca. Chciałam kogoś zabić, najlepiej siebie, ale żyłam dla niej kurwa. Ledwo, ale kurwa żyłam.. Po 10 minutach ocknęłam się i spojrzałam na swoją rękę. No nieźle..
-K-kurwa...- szepnęłam sycząc z bólu i wyjęłam odłamek płytki łazienkowej z dłoni. Krew zaczęła płynąć z rany spokojnie ale obficie, przestraszona ilością krwi szybko przyłożyłam do zranienia ręcznik i próbowałam zatamować krwawienie. Normalnie zostawiłabym tak dłoń i pozwoliła krwi płynąć czekając aż się wykrwawię, ale nie mogę..Wstałam trzęsąc się ciągle i ramieniem strąciłam z półki apteczkę, która spadła otwierając się na podłogę. Wzięłam buteleczkę z wodą utlenioną i zaczęłam polewać nią ranę, kurwa jak to boli..uśmiechnęłam się szeroko. Ból, to właśnie coś co chciałam osiągnąć...Powoli ulatywały ze mnie negatywne emocje, poczułam ulgę.
Krew powoli przestawała lecieć,  czystym bandażem niezdarnie owinęłam zranioną dłoń.Wstałam z ziemi, ale nawet nie miałam siły żeby posprzątać łazienkę. Kątem oka spojrzałam na resztkę skręta, chciałam po niego sięgnąć..może dzięki temu zapomniałabym o tym wszystkim...W ostatnim momencie się powstrzymałam nie chcę skończyć jak Katsuki...Kto jej pomoże jeśli ja się poddam? Westchnęłam cicho i wyszłam z łazienki, zrobiłam sobie ciepłą herbatę, usiadłam na blacie w kuchni i zaczęłam pić próbując sie uspokoić.
Napisałam jej krótką wiadomość:
-"Kocham cie..."
Po paru sekundach otrzymałam odpowiedź:
-"Ok."
Zamknęłam oczy i ukryłam twarz w dloniach...Zabolało..

Straciłam na chwilę racjonalne myślenie.

Przed oczami miałam obraz Bakugou zwijającej się w konwulsjach i błagającej o pomoc, jej ręce były wykręcone w nienaturalnych pozycjach i machały młucąc powietrze jakby szukając oparcia. Piana toczyła sie z jej popękanych ust. Zaczerwienione gałki oczne wytrzeszczone i wpatrujące się we mnie jakby oczekujące pomocy...

Przerażona wizją gwałtownie odchyliłam się do tyłu łapczywie próbując załapać oddech i uderzyłam głową w szafkę za mną..

potem była już tylko ciemność...

* * *
Pocałowałam ją czule po czym spojrzałam w jej czerwone przepełnione łzami oczy, wyszeptała cicho:
"Nigdy więcej nie wezmę tego świństwa kochanie.."
Na te słowa zamilkłam i po prostu objełam ją mocno, nie chciałam jej puszczać..chciałam ją chronić za wszelką cenę a jednak..
uwierzyłam jej...
_

<><><><><><><><><><>

Czy wstawię następną część niewiadomo

991 słów, nie jest źle
Uptade 1042 słowa
Czyli jednak może byc lepiej

☆Złoty Strzał☆ // •todobaku•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz