Kotara utkana z błędów

116 15 8
                                    


-Myślę, że powinnyśmy zerwać......-

Pov Bakugou:

Po ledwym wyduszeniu z siebie słów, których nigdy nie chciałam wypowiadać, odpowiedziało mi milczenie, i cichy dźwięk deszczu uderzającego o dach. W jej oczach zebrały sie łzy, warga zadrgała lekko, a trzęsące się dłonie zacisneły się na klamce od drzwi. Nie odpowiedziała mi ani słowem, zabolało. Wręcz wbiegła do mieszkania, i nim zdążyłam cokolwiek więcej powiedzieć, zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Zagryzłam wargę czując wzbierającą się we mnie wściekłość, ponownie zjebałam, ale czy tym razem znowu ucieknę?
Jak jakaś ostatnia ciota?

Rzuciłam się w stronę drzwi i zaczęłam uderzać w nie pięściami.
-Cholera jasna Shoto otwieraj!- łamał mi się głos, nie tak powinno to wyglądać, próbowałam nie popaść w histerię, trzęsły mi się dłonie, głos miałam zachrypnięty od ciągłego wołania , o ironio, byłej już dziewczyny. Wciąż nie odpowiadała, zza drzwi słyszałam tylko cichy, urywany szloch. Ponownie doprowadziłam ją na skraj wytrzymałości, jestem potworem, niszczę uczucia i nadzieje innych, tylko dlatego, że sama nie umiałam nigdy ich przyjąć.
-Sho..proszę cię..- oparłam głowę o drzwi, z oczu popłynęły mi łzy, chciałam tylko móc ją pożegnać, ten ostatni raz poczuć ciepło jej ciała tuż obok swojego. Móc otrzeć łzy z jej umęczonej twarzy, po prostu po raz ostatni być przy niej tak jak nigdy wcześniej, a zarazem chciałam uciec, jak ciota, tchórz, dzieciak.

Mijały długie minuty, w akompaniamencie ulewy i urywanego szlochu, do czego doprowadziłam?

Zaczęłam tracić już nadzieje, wtedy poczułam jak drzwi do mieszkania nieśmiało się otwierają. Spojrzałam przez łzy na Shoto stojącą w progu.
-Tak bardzo cię przepraszam..- wyszeptałam czując, że nie mogę mówić głośniej przez duszony w gardle krzyk, rozpadałam się od środka stojąc przed osobą, która tyle dla mnie zrobiła, wiedziałam, że tłumaczenie się nic nie da, za bardzo ją zraniłam, chciałam tylko umrzeć, najlepiej jak najszybciej. Jej spojrzenie raniło jak tysiące ostrzy, wbijało się w serce, w jego pustkę. Znowu milczenie, głucha cisza i ten sam dźwięk kropli deszczu odbijających się leniwie o dach. Uniosłam wzrok, żeby uniknąć tego spojrzenia, żałosne. Nawet nie potrafię po tym wszystkim spojrzeć jej w oczy. Po dłuższej chwili usłyszałam ciche - "Idź stąd, proszę"

Świat zawirował, czułam rezygnację w jej głosie, tą przebijającą się bezsilność i gorzki smak porażki. 

-Jak sobie chcesz. Nie spodziewaj się jednak, że wrócę.- warknęłam wręcz i obróciłam się na pięcie, ruszając w stronę schodów powstrzymując łzy już, które już i tak rozmazały niedbale wykonany makijaż.

Moja głowa nie obróciła się w jej stronę ani razu. Do teraz tego żałuję, i do teraz nie rozumiem czemu nie obejrzałam się wtedy za siebie, czemu nie zobaczyłam grymasu bólu na jej ustach, z których wydobył się głuchy krzyk rozpaczy i goryczy. Nie rozumiem.

Żal, bezsilność, chaos.
Tak wiele myśli na raz, a tak mało czynów.
Spytacie pewnie co mną kierowało. Myślę, że egoizm, duma, zadufanie i pożal się Boże honor. Honor czego? Honor ćpunki, nie potrafiącej przeżyć bez strzykawki albo odrobiny pierdolonego białego proszku? Honor niedoszłej samobójczyni? Honor tchórza? Honor dziewczyny nie potrafiacej znieść odpowiedzialności? Ludzie plują na taki honor. Zrobiłam w życiu miliony błędów, ale zostawienie Shoto samej, było największym z nich. To było nasze ostatnie spotkanie, następnego miało nie być, wtedy jeszczenie zdawałam sobie z tego sprawy, nie myślałam o tym biegnąc w deszczu mieszającym się ze spływającymi po bladej twarzy łzami. Uciekałam jakby wszystko miało się zaraz skończyć, a kończyło się, kończył się oddech, dusząc zmecząne płuca, kończyły się siły, a niewiele ich miałam. Być może to wina ćpania, a może tego, że przez nie straciłam dziewczynę, siebie i własne życie. Zgubiłam się w tym, czułam się tak bezradnie, jak dziecko pozostawione same sobie, rozrywało mnie to od środka. W kieszeni nadal miałam strzykawkę, upragnione remedium na ból. Biegłam dalej, obraz rozmazywał się coraz bardziej, deszcz zakłócał widoczność, łzy nie chciały przestać lecieć a oddech stawał sie coraz cięższy do uniesienia. Nawet nie pamiętam gdzie się zatrzymałam, wszędzie były drzewa, rzuciłam się na ziemię dusząc w piersiach krzyk, szlochałam bezgłośnie kuląc sięna mokrej ziemi jak bezdomny pies. Drżącą ręką sięgnęłam po pudełko z przygotowanym narkotykiem, teraz albo nigdy, chciałam się uwolnić. Od siebie? Od uzależnienia? Od bycia więźniem pierdolonego zakłamanego i romantyzowanego świata ćpunów? Nie wiem. Zagryzłam suche wargi i wstrzyknęłam dawkę w żyłę. Ulga, szaleńczy uśmiech wkradający się na usta tak stęsknione do ciepłych pocałunków. Ostatnie ciężko łapane oddechy. Drżące konwulsyjnie kończyny i wirujący świat.
Ciemność i mokre uderzenia deszczu o stygnące ciało. Wyczekiwany złoty strzał.
Nie pamiętam.

Pov Shoto:

Nie wiem co działo się później, zasnęłam zmęczona płaczem na zimnej posadzce. Obudziłam się obolała i skostniała, w mieszkaniu było tak szaro i pusto..
Czułam okropny ból głowy i rozrywające uczucie, którego opisać nie potrafię, ona odeszła. Uciekła, sama kazałam jej odejść, co mi to dało? Oderwanie sięod toksycznej części mojego małego świata? Skoro to ona była całym moim światem? Nie mam pojęcia co mną kierowało, bałam się jedynie, że zrobi coś głupiego. Okazało się, że słusznie. Niecałe dwa tygodnie później odebrałam telefon z policji. Przyjaciel Katsuki zgłosił zaginięcie, znaleźli ją w lesie, martwą, ze strzykawką upuszczoną niedaleko ciała. Po zakończeniu rozmowy z funkcjonariuszem usiadłam z pustym wzrokiem wbitym w ścianę. Na mojej twarzy nie pojawiły się łzy. Byłam w szoku. Chwilę później zsunęłam sięna podłogę i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Wiedziałam, że to może sie kiedyś wydarzyć, ale nie byłam na to gotowa. Bolało jak diabli, bo mimo jej zepsucia, uzależnienia, toksycznosci naszego związku i wielu innych negatywów, kochałam tę dziewczynę całym jebanym sercem. Wszystko co miałam zostało mi odebrane. Wystarczyła jedna zła decyzja Bakugou, której podjęcie zajęło jej pewnie ledwie sekundy. Tym samym skończyło się nie tylko jej życie, ale też moje.
Nie odebrałam sobie życia, to ona je odebrała. Już nigdy po tym co sie wydarzyło nie czułam się żywa.
Sucha jak roślina, nie zapomniałam.

____________________

Wybaczcie za okropny poślizg, ale oto kontynuacja, i chyba na tym zakończę, ale być może zacznę nową książke? Nie mam pojecia, jestem dumny z tej książki chociaż nie jest dopracowana, cieszę się że ktoś ją docenił, trzymajcie się kochani, nie poddawajcie się <33

☆Złoty Strzał☆ // •todobaku•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz