Ogród wypełniony kolcami upadłych róż

273 28 4
                                    


Pov Shoto:

Po tym wszystkim po prostu wyszłam z domu. Padało, nie wzięłam jednak parasola ani chociażby kurtki. Szłam pustą ulicą pozwalając kroplom deszczu obmywać moją twarz. Zmęczoną płaczem, pokrytą zmarszczkami bólu, mimo wczesnego wieku i zapełnioną zakrzepłymi już ranami z pamiętnego wydarzenia w łazience. Ludzie? Wszyscy w domach.
Schowani przytuleni do siebie pod ciepłym kocykiem, uśmiechający się i rozmawiający radośnie przy ciepłej kawie. Zaśmiałam się gorzko na samo wspomnienie takich właśnie chwil z Bakugou. To przeszłość, która raczej nie wróci, lecz ja do teraz się z tym nie potrafię pogodzić..
Szłam dalej, doszłam do niewielkiego budynku, zwykła kamienica, niby niczym się nie wyróżniająca, ale jednak. Weszłam po starych skrzypiących schodach i niepewnie otworzyłam drzwi wejściowe. Cicho przeszłam po schodach na poddasze, z którego była już prosta droga na dach. Jednak nie byle jaki dach. To był wręcz bardziej ogród, wszędzie pełno roślin i kwiatów, latem były tu nawet truskawki, ale teraz na jesień? Przypomniał opuszczony ogródek jakiejś starszej pani. Nie przeszkadzało mi to i odwiedzałam to miejsce nawet wtedy. Zwykle siadałam na małej ławeczce schowanej między dosyć wysokimi już drzewkami ozdobnymi.
Teraz jednak oparłam się o barierki na brzegu dachu i obserwowałam miasto oblewane coraz to większa ilością chłodnego deszczu, a moich oczu leciały łzy i mieszały się z jego kroplami. Miejsce to jednak napawało mnie niesamowitym spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Głupie prawda? Głupie, że z tym właśnie miejscem mam najlepsze wspomnienia. To tutaj pierwszy raz zabrałam na randkę moją dziewczynę, to tutaj po raz pierwszy złożyłam pocałunek na jej ustach i to tutaj wydarzyło się wiele dobrych, ale także złych rzeczy. Pamiętam jak po pierwszym pocałunku odwróciła zarumieniona wzrok i sięgnęła po kwiatek na drzewku obok nas. Zerwała go ostrożnie i rumieniąc się uroczo włożyła mi go we włosy szepcząc ciche:
"Kocham cię..."
Uśmiechnęłam się wtedy i mocno ją przytuliłam. Była i nadal jest dla mnie najważniejsza...

-Kto?- powiedział męski głos dobiegający z tyłu. Obróciłam się dalej kurczowo trzymając się barierki. Czy ja serio myślałam na głos..? Ujrzałam niewysokiego mężczyznę może dwa lata starszego ode mnie.
-Nie twój z-zasrany interes..- łzy nadal leciały z moich oczu, trzęsłam się z bezsilności i ogarniającego moje ciało zimna. On miał parasolkę, ciepły płaszcz i takie czułe spojrzenie...
-Może i nie mój, ale wygadać zawsze się można- odpowiedział spokojnie i podszedł do mnie. Przyjrzałam mu się dokładniej. Blond włosy zaczesane na prawą stronę i dosyć duże oczy, nie umiałam określić w tamtym momencie  ich koloru przez padające inaczej światło. Podsumowując ładny, wyglądający na spokojnego około 25-latek.
-Kim ty w ogóle jesteś?- spytałam mierząc go wzrokiem.
-Monoma Neito- podał mi swoją szczupłą dłoń, którą po chwili niepewnie złapałam.
-Shoto Todoroki- wymamrotałam cicho. Puściłam rękę chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Spokojne, widać w nich było  bardzo wiele. W ciągu swojego 22-letniego życia udało mi się nauczyć czytać z ludzkich oczu. Bardzo przydatna umiejętność, szczególnie przy poznawaniu obcych mężczyzn na dachu kamienicy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Tęsknisz za kimś prawda?- spytał nagle, przyznam zaskoczyła mnie jego pewność siebie, ale nie zraziła jednak.
-Ja...Tęsknię za bliskością..- wyszeptałam czując następną falę łez napływających do moich oczu.
-Tęsknię za dotykiem jej ciepłych ramion, którymi obejmowała mnie zawsze..za czułymi pocałunkami, którymi zasypywała moje usta, za jej uśmiechem i tym jak niespodziewanie lubiła się do mnie przytulać..Chcę znów móc czuć jej ramiona tulące mnie do siebie, czuć jej deliktane usta na swoich..Chcę po prostu znowu móc czuć...-  wyrzucałam z siebie te słowa razem z łzami i cichym szlochem. Mężczyzna wyraźnie zdziwił się moją nagłą otwartością, ale nie zadawał niepotrzebnych pytań. Właśnie powiedziałam obcemu facetowi coś, czego nie mowiłam nikomu przez ostatnie pieprzone dwa lata. Co jest ze mną nie tak?
Z jednej strony czułam wściekłość a z drugiej...ulgę. Tak, ulgę i na swój sposób wolność...
Nie zauważyłam nawet, że schował nas obydwoje pod parasolem, a na moje ramiona założył swój płaszcz. Szlochałam ciągle, szarpana dreszczami. Uspokoiłam się dopiero gdy poczułam jak przytula mnie do siebie. Schowałam twarz w jego tors, ale pozwoliłam łzom płynąć dalej. Głaskał moje plecy z taką czułością jakiej nigdy nie doznałam od strony Bakugou... Teraz wydaje mi się to aż śmieszne, związek tak długi, ale czułość zaczęła znikać już po upływie niecałego roku..
A on? Mimo, że znałam go zaledwie pół godziny, czułam się bezpiecznie.. chociaż przez chwilę, a to naprawdę dużo wtedy dla mnie znaczyło. Brakowało mi tego cholernie, dotyku, odrobiny czułości i zrozumienia.. A on mimo, że widział mnie po raz pierwszy i pewnie ostatni potrafił mi to dać, częściowo, ale potrafił.
Deszcz powoli przestwawał padać, a ja coraz bardziej sie uspokajałam oddychając już miarowo, ale on nie puszczał co zupełnie mi odpowiadało. Wyszło słońce, oświetliło nasze twarze i ogrzało zmarznięte ciała. Odsunęłam się od niego delikatnie.
D-dziekuję...- tylko tyle udało mi się wydusić. On tylko spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się ciepło. Zdjęłam płaszcz z siebie z zamiarem oddania mu go. Powstrzymał mnie ruchem ręki.
-Zostaw, wracając będzie ci zimno, a coś czuję, że jeszcze kiedyś się spotkamy więc będziesz miała okazję mi go zwrócić- powiedział spokojnym tonem i położył mi rękę na ramieniu.
-Jesteś naprawdę silną dziewczyną, mam nadzieję, że sobie poradzisz...- wyszeptał i złożył delikatny pocałunek na moim czole i...poszedł zostawiając mnie z poczuciem miłego ciepła w sercu, z lekko za dużym płaszczem i moimi własnymi myślami teraz zaprzątniętymi nim i jego ciepłymi ramionami obejmującymi mnie...
Szaleństwo.
Z kieszeni okrycia wypadła wizytówka, zaskoczona podniosłam ją.
Monoma Neito, nazwa agencji reklamowej i jego numer. Uśmiechnęłam się mimowolnie
-Jeszcze się spotkamy Neito....- wyszeptałam uśmiechając się szczerze pierwszy raz od tak dawna.

Pov Bakugou:

Dyszałam ciężko, te ataki mnie wykończą... Wszystko mnie bolało..
Wstałam, nogi miałam jak z waty, zaczęło mi się kręcić w głowie i drżałam na całym ciele. Było mi słabo i czułam jakbym miała gorączkę. Czułam niewyobrażalny niepokój, jakby zaraz miała stać mi się krzywda. Trzęsącymi dłońmi złapałam się drzwi i otworzyłam je. Wypalało mi mięśnie i stawy, dosłownie. Upadłam na korytarz i próbowałam doczołgać się do łazienki.
Coś mnie goniło, widziałam to..albo to tylko halucynacje..? Nie wiem. Ja już nic nie wiem...Mam dosyć.
Wszystko w okół przytłaczało, a każde skrzypnięcie desek w podłodze odczuwałam jakby to był wrzask umierającego w męczarniach człowieka. Oczy łzawiły i rozmazywały i tak zakłóconą już widoczność. Dawka.. Cholera. White snow załatwiłam od znajomego dilera. Łatwizna. Wystarczyło mu obciągnąć żeby z uśmiechem wręczył mi dawkę. Jednak wzięłam ją około pół tygodnia temu...zostało mi tylko brown sugar, tanie gówno, ale zawsze daje ulgę co nie...? Zostawiłam resztkę w kurtce w przedpokoju, nie miałam jednak siły po nią iść..
Udało mi się dojść, a raczej doczołgać do łazienki. Od razu uczepiłam się toalety wymiotując gwałtownie.
Czułam się jak gówno.
Mocne torsje wstrząsały moim ciałem przez piętnaście niemiłosiernie dlużących się minut. Dyszałam ciężko. Udało mi się wstać, ledwo, ale się udało. Powstrzymując kolejną falę mdłości przepłukałam usta i umyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak żywy trup. Zapadnięte, blade policzki, wory pod oczami, pusty wzrok, sine popękane usta, wychudzone ciało, zniszczone tłuste włosy i ślady od strzykawki na rękach. Dużo śladów.
Zdecydowanie za dużo.
Chwiejnym krokiem, trzymając się wszystkiego co napatoczyło się po drodze, udało mi się przejść do przedpokoju. Ze zwierzęcym błyskiem w oku zaczęłam przetrzepywać kurtkę w poszukiwaniu upragnionej heroiny.
Znalazłam. Drżącymi rękami i z wręcz psychopatycznym uśmiechem rozpakowałam woreczek z narkotykiem.
-Hej kochana...~- zachichotałam nerwowo patrząc na woreczek jak 5-letni dzieciak na lizaka, którego kupiła mu mama.
Zaśmiałam się głośno na całe mieszkanie. Dabiego nie było, i dobrze. Praktycznie od razu zażyłam dawkę.
Czułam niewyobrażalne szczęście i ulgę. Przymknęłam oczy i czekałam, aż narkotyk zacznie działać.
Nie musiałam czekać długo...
Błogie ciepło rozeszło się po moim ciele, źrenice zaczeły zmniejszać i zwiększać swoją objętość, a uśmiech szerszy niż wcześniej zagościł na mojej twarzy.
Osunęłam się po ścianie holu i oparłam o nią zamykając oczy.
Zmęczona torsjami i objawami zespołu abstynencyjnego po prostu zasnęłam.
Pierwszy raz od dawna snem spokojnym.

________________________

1314 słów.

I tak dla jasności:

I tak dla jasności:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
☆Złoty Strzał☆ // •todobaku•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz