Wizje, które miały okazać sie prawdziwe

353 27 15
                                    

_katsvki_ rozdział dla ciebie słońce~
________

-Kochanie patrz kotek!- zawołała moja czerwonooka dziewczyna i podbiegła do zwierzęcia. Zachichotałam cicho patrząc na to co robi.
-Ten kot dostaje wiecej atencji niż ja!- zaśmiałam się głośno.
Nie odezwała sie tylko mamrotała dalej zadowolona: "kitku kitku kto jest takim ślicznym kotkiem..?"

* * *

Pov Shoto:

Obudziły mnie promienie słońca padające wprost na moją twarz, na której ciagle była zaschnięta krew z wczoraj. Dłoń bolała mnie niemiłosiernie, a bandaż już cały przesiąkł krwią. Chyba zemdlałam..
Ostatnie co zapamiętałam to okropna wizja umierającej Bakugou. Przetarłam oczy zdrową reką i spróbowałam wstać z podłogi, ale bez skutku. Zakręciło mi się w głowie,a przed oczami zrobiło mi się czarno. Poczekałam chwilę i podjęłam sie następnej próby ruszenia się z miejsca. Udało mi się. Na lekko trzęsących się nogach, wstałam i rozejrzałam się po pustym mieszkaniu. Nie było jej... Westchnęłam zrezygnowana i zrobiłam sobie śniadanie. Wzięłam tosty i ciepłą herbatę, po czym usiadłam przy blacie kuchennym i jadłam wolno myśląc o tym co wydarzyło się wczoraj. Z zamyślenia wyrwał mnie wrzątek lądujący na moich udach, które od razu odsunęłam od lejącej się z przewróconej szklanki cieczy.
-Japierdole....- syknęłam z bólu.
Poszłam do łazienki żeby się przebrać, a gdy weszłam...wszystkie wspomnienia wczorajszego wieczora wróciły ze wzmożoną siłą... krew na podłodze i ścianie, niedokończony blant na sedesie i roztrzaskana strzykawka leżąca koło wanny nie ułatwiały mi zachowania spokoju. Zebrałam się w sobie i posprzątałam rozsypane zioło, które od razu spłukałam w toalecie razem z nieskończonym skrętem. Lepiej żeby Bakugou jak wróci się do tego nie dobrała.. Jeśli w ogóle wróci. Przewróciłam oczami na samą myśl o tym, że najprawdopodobniej MOJA dziewczyna jest w tym momencie zadowalana przez mojego wiecznie pijanego braciszka. Puszczalski skurwysyn zrobi wszystko żeby przelecieć każdą, taki już jest. Zawsze taki był.
Odkąd pamiętam nienawidziłam go z całego serca. Czuję obrzydzenie myśląc, że ta kupa spalonego mięsa mogłaby posuwać Bakugou. Spojrzałam w lustro i dopiero teraz zauważyłam jak okropnie wygladam.
Na twarzy głębokie rany po zadrapaniach i zaschnieta krew, w której widać było ślady po łzach w postaci smug, zakrwawiona koszulka, rozerwana w przypływie wściekłości i poparzone udo.
-Nieźle się urządziłam- mruknęłam sama do siebie i wróciłam do sprzątania łazienki, nie miałam zamiaru myć się w takim syfie. Po upływie niecałej godziny pomieszczenie lśniało czystością. Zajęta sprzątaniem nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi, chwilę później w progu łazienki stanął nie kto inny jak mój ukochany braciszek Dabi.
- No hej mał-.....kurwa co ci się stało?- wymruczał opierając sie niedbale o framugę.
- Skąd miałeś klucze kretynie?- warknęłam w odpowiedzi.
- Od twojej puszczalskiej dziewuchy siostrzyczko~- zaśmiał się chamsko. -No, a teraz tłumacz się czemu wyglądasz jakbyś wróciła z wojny- kontynuował swoją gadaninę, nie chciałam go więcej słuchać.
- JAK TY JĄ NAZWAŁEŚ ŚMIECIU?!-wydarłam się na niego.
- "P u s z c z a l s k a", głucha jesteś?- wyraźnie bawił się moim kosztem.
Okładałam go pięściami. Bezczelnie śmiejąc mi się w twarz wykrzykiwał coraz to nowsze wyzwiska dla mojej dziewczyny. Wzbierała się we mnie wściekłość, w oczach zalśniły łzy
-Już skończyłaś wariatko? A i jeszcze jedno, twoja loszka jest naprawdę dobra w łóżku- warknął chamsko i odepchnął mnie dosyć mocno. Upadłam na ziemię.
-Ty chyba z nią nie....- głos mi się łamał.
- I tu cię zdziwię maleńka- zaśmiał się głośno. Teraz już naprawdę nad sobą nie panowałam. Wrzasnęłam wkurwiona i kazałam mu wypierdalać z mojego mieszkania. Śmiejąc się, wyszedł, po drodze posyłając mi buziaka. Poczułam mdłości, Bakugou przespała się z Dabim... Nie chciałam widzieć na oczy ani jej ani tego sukinsyna..Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się jak dziecko.

* * *

Biegłyśmy lasem trzymając się za ręce i śmiejąc sie głośno. -Stój!- krzyknęłam i przystanęłam zanosząc się jeszcze głośniejszym śmiechem. Katsuki zatrzymała się i spojrzała na mnie z wyrzutem. -Shhh...- wyszeptałam i wskazałam palcem między liście wysokiego dębu. Do naszych uszu doszedł śpiew ptaków. Na twarzy Bakugou pojawił się uśmiech....

* * *

Pov Bakugou:

Obudziłam się w łóżku Dabiego. W głowie miałam prześwity tego co wczoraj się stało. Ucieczka, blancik z Dabim, wódka, kreska na stole, a potem...Potem, krótko mówiąc zrobił mnie na blacie. Mówi się trudno. Todo się po prostu nie dowie i po sprawie. Nie wiem ile wypiłam...Chyba pół wódki i butelkę wina.
Wstałam i od razu zakręciło mi się w głowie. Alkohol jednak robi swoje...Sięgnęłam wolno po butelkę z wodą leżąca na stoliku nocnym i wzięłam łyka. Skrzywiłam się, woda miała chyba z miesiąc. Zauważyłam z zadowoleniem, że chłopak ubrał mnie w swoje ciuchy, jednak nie jest takim chujem za jakiego go biorą. Owinęłam się szczelniej jego bluzą.Odchyliłam głowę do tyłu i pozwoliłam promieniom słońca padać na moją bladą twarz. Siedziałam tak około 10 minut, dopóki nie usłyszałam pukania do sypialni.
-Dabi cioto po prostu wejdź- zaśmiałam się cicho. Chłopak wsunął się niepewnie do pokoju niosąc talerz z ciepłą owsianką.
-Masz to kurwa zjeść C A Ł E- powiedział stanowczo, kładąc owsiankę na szafce.
-Chyba sobie żartujesz...- rzuciłam wzrokiem zrezygnowana na pełny talerz. Nie dam rady tego zjeść...Muszę wziąć porcje bo nie przetrwam dnia, a z tego co zapamiętałam Shoto rozjebała strzykawkę.
-Byłem u Shoto jak jeszcze spałaś..NO JEDZ TO KURWA- wydarł się na mnie wytrącając mnie z zamyślenia.
Podskoczyłam przerażona. W oczach miałam łzy. Wielkie dzięki mamo, darłaś na mnie ryja całe moje jebane dzieciństwo to masz teraz skutki...
Dabi zdziwiony moją reakcją, objął mnie ramieniem i zaczął uspokajać szepcząc cicho słowa, których nie usłyszałam zagłuszając je swoim niekontrolowanym szlochem.
Czarnowłosy nie wiedząc co ma zrobić po prostu mnie przytulał, głaskając delikatnie po plecach, na których wyraźnie można było wyczuć wystające kręgi. Jestem odrażająca..

Płacz wstrząsał moim chudym, wręcz wychudzonym ciałem, ciężko łapałam każdy oddech, już wiedziałam co się święci...Ledwo wstając, wypchnęłam Dabiego za drzwi, nie chciałam, żeby widział mnie w tym stanie. Od razu po jego wyjściu, a raczej po tym jak resztkami sił wyrzuciłam go z pokoju, osunęłam się po ścianie cała się trzęsąc. Oddychałam krótkimi, ciężkimi oddechami, dłonie pocierałam o siebie w nerwowym tiku, a łzy zamgliły widok na pomieszczenie.
Czułam, jak coś rozrywa mnie od środka, słyszałam w głowie przeszywające wrzaski i płacz, ale nie był to zwykły płacz...to był płacz kogoś kto potwornie cierpiał, jakby w agonii i okropnych męczarniach. Zacisnęłam w panice dłonie na udach i zgięłam ciało w pół dusząc w sobie krzyk. Coraz to mocniejsze dreszcze wstrząsały moim wątłym ciałem pozbawionym już zupełnie jakichkolwiek sił.
Oddech stał się szybszy, a tętno wyczuwalnie wzrosło, dławiłam się łzami błagając Boga żeby to wszystko się już skończyło. Pod wpływem emocji uderzyłam łokciem w ścianę, o którą się opierałam. Krótki krzyk bólu rozbrzmiał w pustym pokoju. Skuliłam się, objęłam kolana rękoma i cicho płakałam kołysząc się jak w transie. Udało mi się trochę uspokoić, oddychałam głeboko, łapczywie wdychając upragniony tlen. Powoli odzyskiwałam świadomość, rozmasowałam obolały łokieć i oparłam głowę o ścianę patrząc pustym wzrokiem na sufit szukając odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania.

_________________

1167 słów- czyli chosietulic jest z siebie dumna

☆Złoty Strzał☆ // •todobaku•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz