§2§

178 28 0
                                    

Od feralnego wydarzenia, gdy omal nie udławiłem się płatkami kwiatów minął dokładnie tydzień. Przez te ostatnie siedem dni, żadne z poprzednich objawów nie powtórzyło się, co najwyraźniej wskazywałoby, że był to jednorazowy, bardzo ekscentryczny wybryk natury.

Była już dziesiąta rano, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że po raz pierwszy od bardzo dawna tak długo wylegiwałem się w łóżku, tępo gapiąc się w sufit, rozmyślając nad sensem życia.

Cholera, chrzanię już jak ta Makrela.

Zawsze budziłem się o piątej godzinie, aby później od razu wstać i wziąć prysznic, który miał zapoczątkować moje długie przygotowania, do spędzenia następnych dwunastu godzin poza domem. Dziś jednak było inaczej.

Poprosiłem Moriego o dodatkowy dzień wolny, z którego tak długo nie miałem ochoty korzystać i skończyłem leniąc się pod kołdrą i obserwując na podstawie wskazówek zegara, jak szybko potrafi płynąć czas.

Czyli chwile, w których się obijasz również mijają tak prędko, jak chwile spędzone z tobą?

Znowu się zaczęło. Po raz kolejny dzisiejszego ranka moje myśli kroczą ku tobie.

Co mam zrobić, abyś wreszcie opuściła mój umysł [T.I.]?

Ostatnio coraz częściej widzę cię w swoim salonie, chociaż wiem, że nigdy nie zastanę cię tam na stałe. Czasem wychodzisz ze mną na wieczorne spacery, bądź popijasz wino w barze, ze spokojem opowiadając o twoim dzisiejszym dniu. Po mojej głowie wędrujesz też w czasie snu. Zdarzają się sytuacje, gdzie wymawiasz moje imię, aby spytać czy już zasnąłem. Przyśnił mi się nawet moment, w którym chwyciłaś delikatnie moją dłoń, aby pogratulować mi sukcesów związanych z mafią. Jesteś ze mną nieustannie.

Tak naprawdę spotykamy się tylko tam.

Kiedy chcę wybrać twój numer, mój mózg blokuje ruch mojej ręki, aby następnie wspomnieć, że na daremno pójdą moje starania.

Czy to mądrość i wiedza o tym co się zdarzy, czy po prostu niechęć do ujrzenia bolesnej prawdy na własne oczy?

Spróbowałem sięgnąć po swoją komórkę, starając się jednocześnie przełamać swój największy lęk - strach przed odrzuceniem.

Blada dłoń powoli kierowała się w stronę stolika nocnego, na którym znajdował się obrany przeze mnie cel. Lekko się trzęsła i na chwilę zatrzymała, aby pogrążyć się po raz kolejny w zamyśleniu.

Czy warto?

Mózg przesłał nową wiadomość do posłusznej kończyny, która niemalże natychmiast zawróciła i znalazła się przy reszcie ciała.

Dlaczego się poddałaś?

Czemu nie potrafisz się zbuntować i pokazać mózgowi jaka jesteś niezależna?

Westchnąłem, spoglądając z powrotem na zegar. Już za dziesięć minut jedenasta. Niedługo będziesz wychodziła do pracy. Zawsze zaczynałaś cztery godziny później niż ja, przez co nie mieliśmy okazji się widywać całą zmianę. Gdy ciebie jeszcze nie było na miejscu, to zawsze rozmyślałem nad tym czy już wstałaś, czy zjadłaś już śniadanie, czy pogłaskałaś swojego pupila, czy być może poszłaś jeszcze zrobić zakupy, bo zostało ci trochę czasu.

Czy kiedykolwiek w trakcie przygotowań pomyślałaś o mnie?

Było to raczej niemożliwe.
Podczas, gdy ty byłaś miłością mojego życia, odkąd zaczęliśmy się przyjaźnić, ja byłem dla ciebie jak ktoś blisko z tobą spokrewniony.
Coś jak brat albo kuzyn, który mieszka niedaleko i często cię odwiedza.

[🌺] flowers in my lungs || chuuya nakaharaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz