§3§

124 23 5
                                    

Z moich rozmyśleń rozbudziło mnie delikatne pukanie do drzwi sypialni.

- Chuuya, śpisz jeszcze?

Ten głos.

Czyżby to kolejny wybryk mojej wyobraźni?

W progu stanęła kobieta o smukłej sylwetce i [D.W] [K.W] włosach. Jej [K.O] oczy patrzyły na mnie przenikliwym wzrokiem, w którym dało się wyczuć nutkę niepokoju. Kiedy już przeanalizowała, że wszystko jest w porządku, na jej twarzy zagościł promienny uśmiech.

Nadal nie odpowiedziałem na jej pytanie, gdyż obecność kogoś tak ważnego i niespodziewanego w moim domu, po prostu mnie zamurowała. Z rozczochranymi, rudymi włosami porozwalanymi na całej poduszce, czarnej za dużej koszulce, która od dawna służyła mi za pidżamę, bladej skórze, worami pod oczami, będącymi efektem nieprzespanych nocy, leżąc w dość dziwnej pozycji, musiałem wyglądać przekomicznie.

- Nie odbierałeś telefonu. - kontynuowała, powoli idąc w moim kierunku. - Trochę tu duszno.

Podeszła do okna, aby następnie, odsłonić zasłony i wpuścić do środka trochę powietrza.

- Nie jesteś w pracy? - najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać w tamtym momencie.

To chyba jasne, że nie jest w pracy, skoro stoi tuż przed tobą.

- Mam dziś wolne. Dzwoniłam parę razy, aby spytać czy spędzimy dzisiejszy dzień razem, skoro ty też akurat miałeś odpoczywać. - tłumaczyła, patrząc na mnie z politowaniem.

Czy ja naprawdę wyglądam, aż tak dziwnie?

- Możemy. - odpowiedziałem krótko, starając się odróżnić rzeczywistość od wyobraźni.

Czy to na pewno jest [T.I]? Czy moje ukryte marzenia, naprawdę wyglądają, aż tak realistycznie, że nie potrafię stwierdzić czy są jawą?

- Myślałam nad jakąś kawą i ciastkiem w południe, ale widząc jaki masz bałagan w salonie, chyba najpierw zabierzemy się za wspólne porządki. - zachichotała, a ja poczułem, że za chwilę się zarumienię.

Jednak po chwili, kobieta spoważniała, a atmosfera w pomieszczeniu zaczęła się zagęszczać.

- Chuu, tyle tam było butelek po winie, że zaczynam się o ciebie coraz to bardziej martwić. Powiesz mi, co cię trapi? - spytała, a uroczy uśmiech zniknął, aby mógł go zastąpić, zaniepokojony wyraz twarzy.

- To nic wielkiego, po prostu zeszłej nocy trochę zabalowałem i nie zdążyłem tego jeszcze posprzątać. - skłamałem.

Jestem kłamcą, a kłamca nie zasługuje na twoje serce, [T.I].

- Nie zmyślaj Chuuya. Doskonale wiem, że masz słabą głowę i tak samo dobrze wiem, że nie pijesz z nikim innym poza mną. - skwitowała. - A mnie wczoraj u ciebie nie było.

[kolor]włosa usiadła na brzegu łóżka i chwyciła mnie z gracją za dłoń, wpatrując się głęboko w moje oczy. Świetnie zdawałem sobie sprawę z tego, że ciężko będzie wymigać mi się od prawdy, przy takiej osobie jak [T.N]. Łatwo było jej stwierdzić, kiedy ktoś mówi szczerze, a kiedy próbuje ją oszukać, co znacznie utrudniało sprawę.

- Wiesz, że lubię alkohol. - mówiłem jak najbardziej wymijająco.

- Zaniedbałeś się Chuu. Jesteś coraz bardziej zmęczony i przygnębiony, pijesz częściej niż zwykle i rzadziej się odzywasz. Jeżeli nie chcesz mi powiedzieć co zalega ci na sumieniu, nie będę na ciebie zbędnie naciskać, jednak wiedz, że jeśli potrzebujesz pomocy, zawsze możesz zwrócić się do mnie. Nawet jeśli będzie to środek nocy albo zima z trzydziestoma stopniami na minusie, przyjdę do ciebie i cię wysłucham. - mówiłaś tak zawsze, gdy widziałaś, że mam problem.

Wiedziałem, od dawna, że gdy to mówisz, jesteś stuprocentowo szczera i byłabyś w stanie dla mnie to zrobić. W końcu byłem dla ciebie jak jedyny, młodszy brat, o którego musisz się martwić i dbać. Po twoich słowach, zawsze ci się zwierzałem, z każdego problemu jaki miałem. Teraz jednak sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. Po raz pierwszy, ty [T.I] [T.N], nie będziesz w stanie mnie wesprzeć. Nie zamierzam ci odmawiać, ani nie zamierzam cię okłamywać, gdyż moja miłość do ciebie, zbytnio mi to utrudnia. Jednakże nie mogę ci też wyznać tego, co do ciebie czuję. Nie tu, nie teraz, nie w takim momencie.

- Zakochałem się w kimś. - wymamrotałem pod nosem, po raz kolejny żałując, że nie potrafię cię oszukać.

Twoje źrenice na chwilę zrobiły się większe, a twoja mina wyrażała emocje, których nie potrafiłem nazwać. Była to taka ekstremalna mieszanka, na twojej twarzy malowała się bitwa kilku odczuć na raz. Jednak szybko ustała, aby znowu wymalował się  na niej charakterystyczny uśmiech, który przywrócił resztę twoich mięśni do normy. Znów byłaś spokojna.

- Miłość to piękne uczucie, Chuuya. Świadomość tego, że masz dla kogo żyć i dla kogo się uśmiechać jest satysfakcjonująca. To fantastyczne, że wiesz, że masz dla kogo wstawać z łóżka, aby tylko go dziś zobaczyć. Jednak to samo uczucie potrafi być brutalniejsze niż nam się wydaje. Dzieje się to wtedy, gdy nie mamy pewności. Kiedy nie wiemy, czy uosobienie naszej miłości czuje do nas to samo. Miłość potrafi zabić, a ludzie potrafią zabić z miłości. Czy to nie dziwne Chuu, że tak piękne uczucie, jest oblane szkarłatną barwą? Symbolem miłości jest serce, ale czy to nie głupie, że to ono boli najbardziej, gdy spotykamy się z nieodzwajemnionym uczuciem? Mówisz, że jesteś zakochany Chuuya, a więc dlaczego, gdy zawsze wstajesz o piątej, teraz w południe leżysz i tępo wpatrujesz się w sufit? Czy to jest twoim obecnym problemem? Czy to nieodzwajemniona miłość doprowadziła cię do tego stanu? - z każdym jej słowem, czułem jak coraz bardziej zaczynają boleć mnie płuca. Dlaczego ta kobieta zawsze ma rację?

- Przepraszam. - zdążyłem tylko wyszeptać, aby następnie wręcz rzucić się biegiem w kierunku toalety. Czułem jak coś ugniata mnie po obu stronach mojego ciała. Czułem jak coś przebija się przez żebra i siłą naciska na organy, znajdujące się pod nimi. Pędem wbiegłem do środka, zamykając drzwi na zamek, po czym pochyliłem się nad umywalką starając się uspokoić oddech.

Co jest ze mną nie tak?

Czy to jednostronna miłość tak bardzo niszczy ludzi?

Kiedy myślałem, że już mi przeszło i chciałem z powrotem wrócić do ciebie, ból momentalnie powalił mnie na ziemię. Uderzyłem głową o brzeg wanny, jednak nie straciłem przytomności. Podniosłem się na kolana, opierając się rękami o kafelki. Czułem jak coś kłuje mnie prosto w płuca, doprowadzając mnie przy tym do ostrego napadu kaszlu, podobnego do tego w ogrodzie. Jednak był drobny szczegół, który wprowadził niewielką różnicę pomiędzy tymi dwoma przypadkami. Ból był ostrzejszy, a kaszel silniejszy. Czułem jak powoli sinieje z powodu braku normalnego dostępu do tlenu. Miałem wrażenie, że zaczynałem się dusić. Pomiędzy moimi nieudolnymi próbami chwycenia powietrza, słyszałem tylko twój głos, który prosił mnie, abym spróbował otworzyć drzwi i donośne pukanie o drewnianą część tej ściany.

W końcu udało ci się je wywarzyć i już po chwili znalazłaś się przy mnie.

- Chuuya! Chuu! Co się dzieję? - widziałem w twoich oczach coś, czego nigdy wcześniej nie dane mi było dostrzec - kropelki łez.

Chwyciłaś mnie za ramię, mówiąc abym uspokoił oddech. Kątem oka dostrzegłem, że wyjęłaś telefon, aby się do kogoś dodzwonić, lecz czy specjalista od ciała, potrafi uleczyć złamane serce?

W pewnym momencie ból wydał się mocniejszy niż przedtem, a z mojej buzi wyleciały białe płatki kwiatów, jak zwykle splamione krwią i śliną. On wraz z kaszlem ustąpił, a moje wycieńczone ciało bezwładnie upadło na ziemię.

Proszę, czy możesz mi powtórzyć czym jest miłość?





[🌺] flowers in my lungs || chuuya nakaharaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz