Następnego dnia, gdy się obudziłam Niall'a nie było już przy mnie, ale zostawił mi śniadanko, więc prawdopodobnie został ze mną na noc. Mocno się postarał ze śniadaniem i mimo lekko przypalonej świeżej bułki wszystko było przepyszne. W następne dni nie widywaliśmy się, ponieważ dość mocno dotknęła mnie ta choroba.
Jednak dziś w sobotę w końcu udało mi się wstać bez zawalonego gardła i natrętnego kaszlu. Także w końcu mogłam wrócić do żywych. W pracy miałam wolne, więc też trochę mogłam sobie ogarnąć znów mieszkanie.
Moje włosy stały się w końcu calutkie blond, może miały jeszcze lekko prześwitujące różowe pasma, ale wystarczyło raz je umyć i znikną.
Dziś jest bardzo dziwny dzień, ponieważ dziś umówiłam się z ojcem na spotkanie. Nie wiem co mnie podkusiło. Może ta choroba, bo dwa dni temu w końcu mu odpisałam.
Do: tata?
Będę w kafejce "Beach Plum Kitchen" w Carlsbad w sobotę o godzinie 11:30 A.M.
Zaczęłam się szykować na spotkanie oraz zastanawiałam się czy przyjdzie. Wystawi mnie? Czy przyjdzie i będzie chciał jak każdy rodzic, który odszedł "odratować" stracone lata?
Ubiór nie był jakoś za bardzo dobrany. Związałam włosy oraz lekko się pomalowałam, ponieważ moje oczy znów są całe sine i podkrążone. Nie mogłam spać, bo ciągle się krztusiłam, może w końcu mi się uda dziś trochę więcej pospać. Chyba, że ojciec odpierdoli coś takiego, że jednak nie pośpię.
Zauważyłam również małą poprawę mojej cery oraz stanu moich włosów i paznokci. Teraz nie jestem już aż tak blada, a moje ciało zaczęło nabierać trochę koloru no i tłuszczu. Włosy mimo farbowania nie wyglądały już jak siano, a paznokcie w końcu przestały się rozdwajać.
Wzięłam torebkę oraz wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyłam w stronę autobusu, bo trochę będę jechać do centrum.
Po trzydziestu minutach w końcu byłam na miejscu, bo oczywiście złapały mnie jeszcze jakieś cholerne korki. Całe szczęście zostało mi pięć minut do spotkania.
Znalazłam się w środku i trochę się rozczarowałam, ponieważ nie zauważyłam nikogo kto mógłby być moim ojcem. Mało pamiętam jak dokładnie wyglądał, tym bardziej, że minęło już naprawdę sporo lat i mógł się zmienić.
Nie wiem ile czekałam, ale zdążyłam wpić jedną kawę i herbatę. Zrezygnowana już chciałam poprosić o rachunek, gdy nagle do pomieszczenia wszedł jakiś wysoki mężczyzna. Miał ciemne włosy oraz gęstą brodę, a na sobie garnitur, który na pewno nie kosztował mało. Spod jednego rękawa wystawały mu tatuaże.
Gdy mnie zobaczył taką totalnie zszokowaną podszedł i usiadł naprzeciwko mnie. Ledwo oddychał, jakby właśnie przebiegł maraton.
- Przepraszam, jestem pierwszy raz w tym mieście i dopiero co przyjechałem z San Francisco- popatrzył na mnie, a ja właśnie zobaczyłam jak podobną twarz ma do mnie.
Oczy duże i brązowe. Dość duże pełne usta oraz prawie, że identyczny kształt głowy. Chociaż tyle dobrego, że nie jestem aż tak podobna do matki. Chociaż sama nie wiem czy to lepiej czy gorzej być podobnym do ojca uciekiniera.
- Um, okey- wyjęczałam.
- Jak ty się zmieniłaś, jesteś taka śliczna- uśmiechnął się oraz złapał moją dłoń, którą szybko wyrwałam.- Przepraszam, ja...
- Nie wiem co ci powiedzieć. Rozumiem, że chcesz to odbudować, ale ja czuje jakbym w ogóle cię nie znała. Nie wiem dlaczego taką podjąłeś decyzję, ale chyba dawno się z nią pogodziłam, a teraz sama nie wiem jakim cudem się na to zgodziłam.
- Rozumiem, wiem że może być ci ciężko.
- Nie, nie rozumiesz. Nie miałam ojca tyle lat i musiałam słuchać od matki jak bezwartościowa jestem. Wiedziałeś o tym? Nie, ponieważ nigdy cię nie było- wysyczałam.
Może nie powinnam być taka okropna dla niego, ale kurwa nie zmienię się naglę w kochaną córeczkę i będę dziękować mu za to, że w końcu się pojawił.
- Dobrze wiesz, że znam twoją matkę i wiem jaka jest. Nie jestem w szoku, że tak cię traktowała. Myślisz, że łatwo mi było wyjeżdżając? Myślałem, że Margaret nie zrobi mi tego i nie odetnie mnie od ciebie całkowicie. Myślisz, że dlaczego ciągle zmieniała twój numer telefonu? Dlaczego często wyjeżdżałyście? To ona odcięła mnie od ciebie, a teraz dziękuje Bogu, że w końcu siedzę tu i mogę cię w końcu zobaczyć.
- Oh błagam! Nie uwierzę, że nigdy nie udało ci się nas złapać w domu.
- Ochroniarz chyba sto razy wyrzucał mnie siłą z bloku, w którym mieszkałyście, bo Margaret płaciła mu, żebym nigdy nie wszedł na kaletkę. Wysyłałem ci listy oraz prezenty na każde urodziny. Nie dostałaś ich nigdy prawda?
- No jeżeli nie mogłeś wejść to raczej listów również nie widziałam, a co dopiero prezenty- zaśmiałam się.
- Posłuchaj bardzo dużo musiałem zrobić, żeby tu się znaleźć i mam zamiar zrobić wszystko by odbudować jakąś tą naszą znajomość. Jedyne co sama musisz zrobić to podjąć decyzję czy chcesz czy nie. Jeżeli nie to zrozumiem- spojrzał na mnie jakimś dziwnie błagającym spojrzeniem.- Oczywiście nie musisz odpowiadać teraz, masz czas.
Położył na stoliku dwadzieścia dolarów i wyszedł. Tak po prostu, wyszedł.
CZYTASZ
3:15 A.M | N.H
FanfictionGdy papierosy, pizza i plaża to jedyne co istnieje dla jednej osoby. Chyba, że pojawi się coś jeszcze? A może ktoś? ©louvyox 15.04.2019- ?