Springtrap

139 6 1
                                    

Otworzyłem oczy. W pierwszej chwili byłem zupełnie zdezorientowany. W pokoju w którym się obudziłem było zupełnie ciemno, jednak mimo to widziałem dokładnie co się tutaj znajduje. Liczne kartony, porozrzucane po pomieszczeniu, popsute dekoracje na podłodze i generalnie jeden wielki syf. Jedynym miejscem które nie było całkowicie zapyziałe, było biurko. Wstałem przy akompaniamencie trzasków i zgrzytów metalu. Spojrzałem na swoje ciało i dopiero do mnie dotarło co się stało. Śmierć syna, morderstwa, zniszczenie animatroników i końcowe zatrzaśnięcie się w mojej sprężynowej pułapce.  Jak więc się stało, że nie umarłem? Pierwotnie zdziwiło mnie, że nie odczuwałem zimna metalu i drażniących sprężyn, jednak szybko sobie przypomniałem, że moje ciało zostało zmiażdżone przez endoszkielet. Wtedy jednak pojawiło się kolejne pytanie, jakim cudem byłem w stanie się poruszać. Z moimi przemyśleniami ruszyłem do drzwi, które powinny wyprowadzić mnie z Safe Room'u. Ku mojej panice okazały się zamknięte. Szarpnąłem za klamkę, z nadzieją że uda mi się je wyrwać, jednak to również nie poskutkowało. Zacząłem uderzać pięściami w drzwi z nadzieją że przyszedł już dzienny stróż i mnie usłyszy. Jak się ucieszyłem, gdy usłyszałem kroki zmierzające pod drzwi i zniekształcone przez metal głosy. Po chwili moje więzienie stanęło otworem a przede mną ukazała się dwójka mężczyzn wpatrująca się we mnie. Jeden miał w oczach paniczny strach, drugi wręcz dziecięcą ekscytację.

-Jezu jakie to jest szpetne- wypowiedział pierwszy z nich gdy otrząsnął się z szoku. 

-O to chodzi, czegoś takiego potrzebowaliśmy!- odparł drugi patrząc na mnie jak na bóstwo. Uznałem, że dobrym pomysłem będzie wytłumaczenie im w jakiej sytuacji się znalazłem, jednak z moich ust wydobyło się tylko "Springs, trap". Ku mojemu rozczarowaniu duże dziecko zachwyciło się i rzekł- Jejku, ma nawet imię. Springtrap, będziesz najsławniejszą atrakcją w domu strachów. 

Spojrzałem na niego jak na idiotę, jednak zrezygnowany dałem się zaprowadzić do pobliskiego pomieszczenia. Duże dziecko zaczęło mi tłumaczyć jakie będzie moje zadnie, podczas gdy strachajło przyglądał się jedynie, aby w pewnym momencie przerwać słowami- Czy ty wiesz, że tłumaczysz coś ROBOTOWI. Przecież jest odpowiednio zaprogramowany, wie co ma robić.

Gdy ten przyznał mu rację, wyszli z dziwnego korytarza, który był równie zagracony jak Safe Room. Zostałem w nim sam i choć nie zauważyłem jakiegoś źródła światła, to widziałem wszystko dosyć wyraźnie.  Zacząłem się rozglądać, jednak przerwało mi potężne szarpnięcie, które posłało mnie oraz kilka innych przedmiotów na ziemię. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie był to korytarz, a naczepa TIRa. Zły na siebie, podniosłem  się do siadu i resztę drogi spędziłem przeklinając w myślach tę pokręconą dwójkę. 

Z zamyśleń wyrwał mnie postój- dłuższy niż wszystkie poprzednie. Wstałem zastanawiając się co się stało. Nie musiałem długo czekać, bowiem drzwi zamykające mnie w  tym gruchocie otworzyły się. Na zewnątrz przywitały mnie dwie znajome już twarze i ktoś kto zapewne pełnił rolę kierownika. 

-I to jest to cudo które znaleźliście w starej pizzeri?- zapytał bez przekonania. Podszedł do mnie i oglądał mnie z każdej strony.- Niechaj będzie, wprowadźcie go. 

Nie widziałem  w tamtym momencie innego wyjścia jak podążać za dwójką pajaców do nieznanej mi lokacji. Zastanawiało mnie o co chodziło z "starą pizzerią". Nie wiedziałem wtedy czy Henry otworzył kolejny lokal, ani ile czasu spędziłem w tym przeklętym Safe Room'ie, los jednak niedługo po tym postanowił mnie uświadomić. Chyba lepiej się czułem sądząc, że spędziłem w tym cholernym Safe Room'ie jedynie noc. Choć wtedy bardzo mało rozumiałem i prawie nic nie miało sensu, nie wiedziałem jak dużo przegapiłem i ten stan nieświadomości podobał mi się znacznie bardziej niż brzemię wiedzy jaką posiadam. 

Weszliśmy do budynku, stylizowanego na jakąś starą zapuszczoną budowlę. W środku nie prezentował się lepiej- ściany były wręcz zielone od grzyba. Wystające z sufitu i ścian kable raz na jakiś czas strzelały iskrami. Zepsute automaty zajmowały połowę korytarza, a części starych animatroników były porozwieszane po placówce jak zdobycze. Coś mną wstrząsnęło gdy zauważyłem Głowy Chici i Foxy'ego. To, w jakim były stanie uświadomiło mnie, że nie minął jedynie wieczór od kiedy zostałem zamknięty w Safe Room'ie. Musiały minąć lata, jeżeli te maski zdążyły się tak zniszczyć. Spojrzałem na  mężczyzn idących przede mną. Oni jak na znak odwrócili się w moją stronę. Wzruszyli jedynie ramionami i poszli dalej, ja jednak zostałem w korytarzu. Widziałem tutaj wszystkie animatroniki które zepsułem ostatniej pamiętanej przeze mnie nocy. Ich wzrok przypominał mi o tym co się stało, a ja zaczynałem panikować. Znalazłem sobie miejsce w którym żadne z nich mnie nie mogło dostrzec i podparłem się o ścianę, czekając na cud. 

Purple guy- morderstwo z innej perspektywyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz