①⑤ 𝐹𝓇𝒾𝒹𝒶𝓎

346 48 36
                                    

Gdy tylko wyszedł na zewnątrz, owiała go chmura gorącego powietrza. Jednak nie było niczego przyjemniejszego niż sklepowa klimatyzacja podczas upalnego dnia. Chwilę wachlował się koszulką, by nabrać choć trochę zimniejszego powietrza, ale i to nie dało mu upragnionej ulgi. Dlatego też wygrzebał z siatki sok i wziął kilka łyków, by ugasić pragnienie.

I właśnie podczas zakręcania butelki, jego wzrok odnalazł Anę. Dziewczyna siedziała na ławce w parku, który bezpośrednio graniczył ze sklepowym parkingiem. Blondynka, w przeciwieństwie do niego, była osłonięta cieniem, choć nie w pełni. Odchyliła nieznacznie głowę, by móc z zamkniętymi oczami rozkoszować się pojedynczymi promieniami słońca, które przedzierały się przez korony wysokich drzew. Oddychała pełną piersią, ale jej mina wskazywała, że intensywnie nad czymś myślała. A to nie wróżyło niczego dobrego.

Czy Toma zdziwił taki widok? Tak i nie. Mógł zarówno spodziewać i nie spodziewać się, że dziewczyna na niego poczeka. Szanse były niemal równe. Momentalnie ucieszył się, że jednak zdecydował się zrobić zakupy. W przeciwnym razie pewnie miałby przechlapane po całości. I tak wiedział, że już miał, ale to nie powstrzymało go przed udaniem się w stronę dziewczyny.

Ana otworzyła oczy, dopiero gdy poczuła, jak ktoś siada obok niej na ławce. Nie musiała sprawdzać, kto to taki — doskonale znała odpowiedź, a przynajmniej nie liczyła na jakieś przypadkowe towarzystwo. Tom położył torbę z zakupami na ziemi, co lekko zdziwiło dziewczynę. Sądziła, że chłopak zostawił koszyk z zakupami na środku sklepu — pewnie byłby do tego zdolny. Dlatego też zaczęła przyglądać mu się dokładniej, niż powinna.

Z kolei Tom nie patrzył na blondynkę. Jedynie sięgnął po lizak otrzymany od uratowanej przez nich dziewczynki i wręczył go Anie. Widział jej zmieszane, a może i nawet zniesmaczone spojrzenie. W końcu wyglądało to tak, jakby chciał po kłótni udobruchać ją jakimś tandetnym i to do tego dziecięcym prezencikiem. Dlatego zanim dziewczyna zdążyłaby o tym pomyśleć, dodał:

— To od Abby. Wiesz... w podziękowaniu.

Ana posłała mu niepewne spojrzenie, ale w końcu zabrała od niego lizaczek. Wpatrywała się ponuro w cukierek w kształcie serduszka, a taki prezent jedynie uświadomił jej własną głupotę. Była zbyt bezpośrednia. Bezpośrednia niczym... dziecko. Ale nie mogła nic na to poradzić. Sądziła, że wreszcie udało jej się dotrzeć do Toma, lecz jak zwykle to było jedynie złudzenie. Niepotrzebnie na niego naciskała, ale może dobrze się stało. Przynajmniej dowiedziała się, co tak naprawdę o niej myślał.

Z kolei Tom wpatrując się w swój lizak, zaczął żałować, że tak twardo potraktował blondynkę. Przecież wiedział, że będzie chciała go do siebie przekonać każdym możliwym sposobem — mógł się tego spodziewać. Jednak każdy atak na jego prywatność brał bardzo poważnie. Może właśnie dlatego tak zareagował? W obronie własnej?

Jednak to nie było miejsce na obrażanie się i domysły. Był naprawdę mocno pod kreską po ostatnim wieczorze, dlatego wiedział, że tym razem musi ulec pierwszy. Kazanie dziewczynie przepraszać za swoje zachowanie, i to jeszcze w takim momencie, byłoby naprawdę żałosnym posunięciem. W końcu zobowiązał się jej dotrzymać towarzystwa i zadbać o jej dobre samopoczucie, a tymczasem zrobił wszystko na odwrót.

Anie należały się przeprosiny, nawet jeśli uważał, że to ona powinna ustąpić pierwsza. Westchnął i chciał zabrać się wykonanie smutnego obowiązku, ale gdy tylko otworzył usta, to blondynka odezwała się pierwsza:

— Przepraszam — wydukała. Nie mogła pozwolić chłopakowi na wykonanie pierwszego ruchu, kiedy doskonale wiedziała, że to była wyłącznie jej wina. — Nie powinnam była naciskać. Nie to nie. Następnym razem to uszanuję.

Until You Know MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz