Dobre serce

211 20 18
                                    

Sulim

Z godziny na godzinę coraz bardziej się denerwowałem. Wiedziałem, że test Sawina może trwać nieokreśloną ilość czasu, nawet do tygodnia i nie raz byłem świadkiem, że tyle trwał. Musiałem sam przed sobą to przyznać, że cholernie się o niego martwiłem. Praktycznie każdy to zauważył, że jak tylko wróciłem do Silos gdy zawoziłem Sawina na test chodziłem poddenerwowany i rozproszony, na początku temu zaprzeczałem, ale potem puszczałem te uwagi mimo uszu.

Codziennie wstawałem wcześniej rano, jadłem lekki posiłek, brałem coś, aby zjeść po drodze i jeździłem na Lazurze po lesie, aby czas szybciej mi leciał. Miałem czasami ochotę, aby zmienić się w jastrzębia i polecieć tam, aby czuwać nad nim i w razie czego uratować oraz okrzyczeć go jak to miałem w zwyczaju słowami: ,,Jesteś małym bezmyślnym gówniarzem, który gdyby nie ja zginąłby już wiele razy". Mimowolnie moje wargi uniosły się w niemrawym uśmieszku na wspomnienie ile razy w ciągu całego życia zdążyłem już mu to powiedzieć. Pokręciłem głową z politowaniem, on to już raczej na zawsze pozostanie dziecinnym gówniarzem, nad którym trzeba czuwać, aby nie zrobił zbyt wielkiej głupoty.

***

Minęły trzy dni od rozpoczęcia testu Sawina. Wracałem właśnie z lasu, aby pomóc dziadkowi załatać dziurę w dachu stajni. Miałem nadzieję, że Sawin za niedługo wróci do domu. Trochę mi teraz głupio, że okłamałem go w sprawie testu. Chciałem po prostu, aby w końcu wziął to na poważnie, a nie ciągle się wygłupiał, musiał dostać jakąś nauczkę. Na teście nie można było umrzeć czy go nie przejść, jeśli w sercu tej osoby był chociaż cień dobra. Magia, która panowała w miejscu testu nie pozwoliłaby umrzeć takiej osobie, bo było ich zbyt mało na całym świecie. Jeśli ktoś w młodości zabił drugiego człowieka lub zwierzę automatycznie definiowało się go jako osobę o złym sercu, dlatego polowali tylko najstarsi z rodzin.

Kłusem wracałem do Silos napawając się pięknem natury. Na drzewach widoczne były brązowo-czerwone liście, które powinny w najbliższym czasie spaść, ale jednak jak na razie dzielnie trzymały się na gałęziach. Niewiele osób lubiło przebywać w lasach przez dłuższy czas, ponieważ czuć tutaj było aurę tajemniczości i mroku. Nie mam pojęcia dlaczego, ale akurat mnie, ale też Sawina tutaj ciągnęło, chociaż każdy wolał samotne przejażdżki. Ja wtedy zatapiałem się we wspomnieniach i planowałem swoją przyszłość, ale nie mam pojęcia, po co on tutaj przyjeżdżał.

Chciałbym w życiu coś osiągnąć, a raczej w tym niewielkim miasteczku to jest praktycznie niemożliwe. Zostaję w Silos tylko dla dziadka i Sawina, który niestety jest dla mnie o wiele ważniejszy niż przyznaję. Podczas mojej pierwszej przemiany musiałem pogodzić się z tym co uważało moje serce, a wybrało Sawina.

Moje rozmyślania przerwał mi szelest, a zaraz w następnej chwili tuż przede mną przebiegły trzy dziki. Lazur zatrzymał i spanikowany zaczął galopować na oślep w drugą stronę, przez co ledwo utrzymałem się na jego grzbiecie trzymając w dłoniach wodze.

– Lazur, spokój! – krzyknąłem próbując za wszelką cenę nie spaść z jego grzbietu i go zatrzymać, ale mój koń chyba całkowicie inaczej sądził, bo dodatkowo przyspieszył.

Poczułem jak wodze wyślizgują mi się z dłoni i z krzykiem spadłem z grzbietu Lazura. Przeturlywałem się po ziemi gdy zaczął mi się coraz bardziej zamazywać obraz, ostatnie co zobaczyłem to jak Lazur ucieka między drzewami, a następnie zapadła ciemność.

***

Czułem delikatne klepanie po policzku i po chwili otworzyłem oczy, ale zaraz je z powrotem zamknąłem z powodu bólu, jaki natychmiast poczułem.

– Nieźle mnie wystraszyłeś! – usłyszałem znajomy wkurzony głos, a zaraz po tym poczułem pstryknięcie w czoło – Tak się nie robi, braciszku!

Jęknąłem i otworzyłem oczy, aby spojrzeć na Sawina wzrokiem, który wyrażał jedynie tyle, aby już więcej się tam nade mną nie znęcał.

– Wszystko mnie boli, a ty się jeszcze na mnie wyżywasz. Kiedy ty spadłeś z Lazura to samodzielnie niosłem cię do Silos – wypomniałem mu co się stało pięć lat temu.

– Taa, jasne samodzielnie. Lazur w ogóle ci nie pomagał, a może to ty niosłeś mnie i jeszcze konia? – zaśmiał się na co mimowolnie delikatnie uniosłem kąciki warg ku górze. Mimo wszystko ulżyło mi, że już się na mnie nie gniewa, bo wiem, że gdybym to ja był na jego miejscu to wyrwałbym sobie wszystkie kłaki z nerwów.

– Przepraszam, Lazur przestraszył się dzików i zaczął na oślep zwiewać – wytłumaczyłem próbując wstać.

– Nie miałeś na to wpływu – mruknął tylko i pomógł mi wstać. Zakręciło mi się w głowie, ale na szczęście Sawin znajdował się tuż obok, więc podparłem się o niego.

Zagwizdał trzy razy, a po chwili z pośród drzew przygalopowała do nas Jaśmina. Na co popatrzyłem zdziwiony, że musiał przywołać swojego konia. Dopiero po chwili z trudem przypomniałem sobie, że Sawin miał test. Zwaliłem to na ból głowy, że kompletnie zapomniałem o to zapytać wcześniej.

– Przeszedłeś test? – spytałem uśmiechając się szeroko mimo bólu.

– Najwidoczniej, przecież gdybym nie przeszedł byłbym martwy – prychnął i wsiadł na Jaśminę, a potem pomógł mi wspiąć się na grzbiet – Tak będzie dobrze? – spytał odwracając się w moją stronę.

Automatycznie poczułem małe wyrzuty sumienia, że skłamałem o tym teście. Sawin tak się o mnie teraz martwił, a ja musiałem brnąć dalej w swoje kłamstwo. Obiecałem sobie, że kiedyś powiem mu prawdę.

– Tak jest dobrze, boli mnie tylko głowa i trochę ręka, ale tak to nic mi nie jest. Nie musisz się tak martwić, nie jestem taki słaby jak ci się wydaje – mówiłem, aby chociaż trochę zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia i aby Sawin przestał tak się o mnie martwić – A teraz opowiadaj jak było na teście.

– Masz pojęcia jak bardzo dziadek się martwił? Przez tyle godzin nie wracałeś, a ty teraz mówisz, że nic ci nie jest! – warknął odwracając głowę w moją stronę. Zmarszczył brwi w gniewie, a jego niebieskie oczy wpatrywały się wprost w te należące do mnie. Nigdy nie bałem się patrzeć w oczy innym ludziom, więc spokojnie odwzajemniłem jego spojrzenie.

– Wiem, Sawin, ja naprawdę to rozumiem. Przeproszę dziadka jak tylko go zobaczę – westchnąłem i mocno oplotłem rękami jego brzuch, aby nie spaść, bo jednak drugi upadek w tym samym dniu to nie jest coś o czym marzę.

Nie wiedząc czemu Sawin na ten gest trochę się uspokoił. Poczułem jak jego ciało minimalnie się rozluźnia. Następnie popędził Jaśminę do galopu i zaczęliśmy się kierować w stronę Silos.

– Opowiesz mi teraz o teście? – spytałem będąc pewny, że tym razem Sawin nie zignoruje tego pytania.

– Lazur jest już w stajni jakbyś był ciekawy, więc nie musisz się o niego martwić – odparł tylko ignorując moje pytanie i zaraz po tym się zaśmiał gdy zauważył, że nic nie mówię – Opowiem ci jak już będziemy w Silos, pewnie dziadek też będzie chciał posłuchać. Niestety jak tylko wróciłem to zaraz przygalopował Lazur, a ja wsiadłem na Jaśminę i zacząłem cię szukać.

– Zdradzisz chociaż w jakie zwierzę się przemieniasz? – spytałem mając nadzieję, że chociaż na to pytanie uzyskam odpowiedź, ale niestety grubo się przeliczyłem.

– Kiedyś się dowiesz – odparł ze śmiechem, a ja na to wkurzony dźgnąłem go palcem w brzuch.

Ja tu jestem ciężko poszkodowany, a on zamiast się nade mną ulitować to jeszcze sobie żartuje. Młodsi bracia to naprawdę najgorsze okropieństwo jakie może istnieć!

Silos [Zakończone] bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz