Białe stwory

86 12 4
                                    

Zacząłem obracać się dookoła, ale mgła coraz bardziej przysłaniała widoczność. Nie miałem pojęcia w którą stronę miałbym iść.

Próbowałem jeszcze kilka razy zawołać Sulima, ale za każdym razem odpowiadała mi jedynie głucha cisza.

Dopiero po chwili spostrzegłem, że między mgłą unosi się jakiś fioletowy dym. Mimowolnie wyciągnąłem dłoń, aby go uchwycić, ale jak można było się spodziewać niczego nie złapałem. Zauważyłem jednak, że im dłużej wdychałem ten dym tym coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Jak najszybciej złapałem skrzydełka nosa palcami i je ścisnąłem, aby już więcej nie wciągać tej cichej trucizny.

Niestety jednak to nic nie dało. Zaczęło mi się coraz słabiej i już po chwili upadłem z głuchym łoskotem na glebę. Jęknąłem z bólu gdy moje przedramię miało nieprzyjemne spotkanie z ziemią. Oczy zaczęły mi się przymykać, a ostatnie co zdołałem ujrzeć to była jedynie otaczająca mnie mgła, która była gęsta niczym potrawka mojego dziadka.

***

Poczułem jak ktoś dmucha mi po twarzy przez co automatycznie otworzyłem oczy. Tuż przy mnie znajdował się koński łeb. Jaśmina wypuszczała powietrze prosto w moją twarz, abym się obudził.

– Już wystarczy, Jaśminka – powiedziałem ochrypniętym głosem i odsunąłem od siebie jej koński łepek. Następnie odchrząknąłem i podniosłem się, aby rozejrzeć się po okolicy – Czuję się jakbym wypił za dużo piwa i nie dosyć, że mam kaca to jeszcze nie pamiętam za wiele co takiego się stało zanim odpłynąłem – mruknąłem do konia, który zajął się aktualnie jedzeniem trawy.

Spostrzegłem, że Lazur pasie się niedaleko stąd, więc musiał być gdzieś tutaj także Sulim. Dopiero wtedy zacząłem stopniowo sobie przypominać, że ścigaliśmy się do tego głazu z dziwnym napisem. Następnie zaczęła pojawiać się mgła i wtedy też zniknął Sulim.

Musiałem jak najszybciej go odnaleźć, ale nie miałem nawet pojęcia gdzie zacząć go szukać. Może powinienem najpierw zająć się ostatnim kamieniem, bo coś mi podpowiada, że zniknięcie Sulima może być powiązane właśnie z nim.

Zacząłem rozglądać się po trawie, z czasem oddalając się coraz bardziej od pasących się koni. Nagle moim oczom ukazał się naszyjnik z grawerem koniczyny. Podniosłem go, aby lepiej się mu przyjrzeć. Pewnie należał do Sulima chociaż osobiście nigdy go nie widziałem, aby nosił coś takiego, ale pewnie skrywał go pod warstwą ubrań. Schowałem naszyjnik do kieszeni i znowu zacząłem iść przed siebie mając nadzieję, że może coś jeszcze leży w trawie i czeka aż to znajdę.

Przeszedłem jeszcze kilka kroków rozglądając się na wszystkie strony. W pewnej chwili tuż przede mną pojawił się ledwo widoczny, biały stwór przypominający dużych rozmiarów kleks. Wzdrygnąłem się przerażony i od razu cofnąłem się o krok, ale usłyszałem za sobą szelest. Automatycznie obejrzałem się do tyłu i tuż za mną również znajdował się identyczny biały potwór. Nie miałam pojęcia jak one tak nagle się pojawiły, przecież jeszcze kilka sekund temu ich tam nie było. Oczywiście jak to wiadomo z moim szczęściem, zauważyłem, że po mojej prawej i lewej stronie też się pojawiły białe stwory. Czy one serio sądziły, że dam radę sobie z jednym, dlatego musiało pojawić się ich aż cztery?

– Nasz pan, pragnie się z tobą zobaczyć – przemówił ten, który znajdował się na wprost mnie.

Nie mając innego wyboru przerażony kiwnąłem jedynie głową twierdząco nie wiedząc, co innego, bardziej sensownego mógłbym w tym momencie zrobić. Pierwszy stwór zaczął się przemieszczać unosząc się kawałeczek nad ziemią, a ja na rozdygotanych nogach podążyłem tuż za nim.

– Dokąd mnie prowadzicie? – spytałem gdy już zdążyłem przywyknąć do sytuacji w jakiej się znalazłem.

Jednak nikt mi nie odpowiedział, na co przewróciłem oczami. No tak przecież powiedziały mi wcześniej, że prowadzą mnie do jakiegoś ich pana, więc po co ja w ogóle zadałem to pytanie? Powinienem najpierw pomyśleć, a potem pytać. Chciałbym wiedzieć jak daleko musimy tak iść i po co?

Miałem w końcu zamiar spytać: ,,Daleko jeszcze?", ale właśnie w tej chwili wszystkie cztery stwory zniknęły tak nagle jak się pojawiły. Zamiast tego kawałek przede mną unosił się Sulim. Odetchnąłem z ulgą i podbiegłem do niego, aby na niego nawrzeszczeć, żeby nigdy więcej tak nie znikał. Przystanąłem tuż przed nim marszcząc brwi, dlaczego on się unosi jak tamte białe stwory?

– Stęskniłeś się za mną? – dobiegł do mnie zimny i szyderczy głos Sulima. Następnie roześmiał się na cały głos, a ja mimowolnie się wzdrygnąłem. To nie mógł być Sulim, on nigdy się tak nie zachowywał.

Cofnąłem się kilka kroków do tyłu bojąc się tego kogoś kto unosił się przede mną w ciele mojego brata.

– K-kim jesteś? – spytałem próbując zapanować nad swoim głosem, ale byłem zbyt bardzo przerażony.

– Jestem tylko twoim bratem, nie pamiętasz? – spytał siląc się na łagodny ton głosu – No cóż, bardzo chciałbym być kimś więcej, więc może pozwolisz mi... – zaśmiał się złowrogo i sunąc kawałek nad ziemią podleciał do mnie. Chwycił w palce mój podbródek, a ja nie będąc w stanie nic zrobić wpatrywałem się tylko w szare oczy, które kiedyś należały do Sulima, ale teraz były takie zimne i obce – Nie chcesz?

– Co? – spytałem bezmyślnie oszołomiony całą tą sytuacją. Strąciłem jego dłoń i zacząłem cofać się do tyłu, aby uzyskać między nami bezpieczną odległość.

– Nie rozumiesz? Zawsze uważałem cię za głupiutkiego braciszka, ale to takie proste do zrozumienia – powiedział wpatrując się we mnie, a jego oczy błyszczały okrucieństwem i radością, które jedynie wzbudziły we mnie jeszcze większy lęk oraz strach – Pragnę każdej cząstki twojego ciała, teraz rozumiesz?

Pokręciłem przecząco głową i zacząłem się coraz bardziej wycofywać. Może jednak lepiej było skorzystać z pomocy Amaliji, Gnierata i Namira. A teraz sam musiałem sobie radzić z tym czymś, to mnie przerastało. Jak mam uratować Sulima, żebyśmy mogli stąd uciec i nigdy więcej tutaj nie wracać?

– Czego nie rozumiesz, braciszku?! – spytał już nie siląc się na łagodny ton. Był wkurzony, przez co jego głos ponownie zaczął ociekać zimnem.

– Nie mów tak jakbyś był moim bratem! – krzyknąłem odzyskując na chwilę swoją odwagę. Cofnąłem się jeszcze kilka kroków, więc między mną, a tym stworem była już dość duża przestrzeń, dzięki czemu przestałem być aż tak przerażony jego obecnością – Powiedz co chcesz i oddaj mi Sulima z powrotem.

– Głupiutkie z ciebie dziecko. Jestem świadomy każdej nawet niewielkiej myśli twojego kochanego braciszka – prychnął zanosząc się się śmiechem – Czego pragnę pytasz? Teraz to już niczego, mam wszystko to co chciałem. Daj mi zatem moment, muszę pomyśleć co mogłoby mi przyniesie teraz najwięcej korzyści.

Wpatrywałem się w niego z niecierpliwością. Już nie byłem tak przestraszony, bo najwidoczniej nie chciał mi zrobić krzywdy, ponieważ nie zbliżył się do mnie nawet o jeden krok. Jedynie co mnie przerażało było to co powiedział o tym jakie myśli ma Sulim, ale nie mogłem teraz dłużej się nad tym rozwodzić. Zajmę się tym jak już uwolnię Sulima od tego stwora, który go opętał.

– Dobra, już wiem. Chcę zobaczyć jak zabijasz swojego brata – rzekł, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, który nie był ani trochę przyjazny – Wybieraj, od ciebie zależy co będzie dalej.

Wyciągnął dłoń w moją stronę, w której pojawił się kij ze srebrnym grotem.


––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Chcę jedynie napisać, że zbliżamy się do końca, zostało jedynie dwa rozdziały 🙊😘

Silos [Zakończone] bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz