Minął już trzeci dzień uprowadzenia Tae, a Yoongi w dalszym ciągu nie miał żadnego pomysłu, jak go znaleźć. Żadnej poszlaki, żadnych wskazówek, na dodatek niebieskowłosy zostawił telefon w łazience, w którym miał założony chip, by w podobnej sytuacji jak ta od razu go odnaleźć. W końcu zawsze ma przy tyłku telefon, więc jakim cudem nie miał tego cholernego telefonu teraz? Taehyung traktuje swój telefon jak małe, bezbronne dziecko, które pod żadnym pozorem nie może odstąpić je na krok. Niestety teraz je odstąpił.
Pierwszy raz w życiu czuł się bezradny i ta myśl rujnowała go, uważając siebie za niekomentowanego ochroniarza, który nigdy nie powinien zajmować się kimś takim jak Taehyung. Przecież jest tyle lepszych ochroniarzy, którzy nie zawodzą swoich podopiecznych lub szefów... dlaczego państwo Kim jego wybrali na opiekuna ich jedynego syna?! Yoongi zawiódł sam siebie i nie może znieść uczucia utraty Tae. Po prostu dopuszczenie do czegoś tak okropnego było według niego karygodne, nie mogące mieć prawo bytu.
- Hoseok, jestem beznadziejny. - odparł, patrząc się tępo w ścianę. - Nie dopilnowałem Tae, przez co teraz nie wiadomo, gdzie się znajduje. Państwo Kim wracają za tydzień i co ja im powiem? Że zgubiłem ich syna? Jedynego dziedzica firmy i w sumie to nie ma gwarancji na to, czy jeszcze żyje? Pójdę do więzienia, choć należy mi się, bo-
Nie mógł dokończyć, bo poczuł mocne uderzenie w ramię, przez Hoseoka. Spojrzał się na niego zirytowany, nie rozumiejąc, dlaczego go uderzył. Do lekkich to te popchnięcie nie należało i był pewien, że za kilka godzin pojawi się w tamtejszym miejscu dorodny siniak.
- Nie pierdol, jasne? - prychnął, kręcąc głową. - Przestań się obwiniać o te uprowadzenie, bo teoretycznie to wcale nie była twoja wina. Taehyung już jest dużym chłopcem i doskonale wie, ile ludzi czyha na jego bogate dupsko. I tyle, ile ty wpajałeś mu do tego upartego łba, by na każdym kroku na siebie uważał to chyba nie zliczę.
- Ale ty nie rozumiesz. - westchnął, w dalszym ciągu masując obolałe ramię. - Gdy go uprowadzili przez cały czas byłem w domu, tylko poszedłem na balkon porozmawiać z panem Kimem. Nie powinienem go spuszczać z oczu. Nie podaruje sobie tego, jak coś mu się stanie, rozumiesz? On jest jeszcze taki głupiutki i niewinny, nie poradzi sobie sam w tych ciemnych piwnicach, gdzie pewnie go teraz przytrzymują... on się nawet boi ciemności, i... i co oni mu dadzą do zjedzenia? Zupkę błyskawiczną? Czy może suchy chleb z masłem? Tae powinien odżywiać się zdrowo, bo ma bardzo wrażliwy żołą-
- Przestań traktować go jak dziecko. Już kilka miesięcy temu skończył osiemnaście lat, a ty nadal pilnujesz go z umyciem zębów lub czy zjadł cały obiad. On to pewnie butów nawet porządnie zawiązać nie umie, bo ty to za niego robisz! - krzyknął, krążąc po salonie, bo dłużej to on już nie mógł usiedzieć na tej kanapie. - Obudź się wreszcie Yoongi! Takim zachowaniem jedynie możesz mu zaszkodzić cofając go rozwojowo. Za kilka lat będzie rządził potężną firmą i czy myślisz, że taki rozpieszczony bachor poradzi sobie z tym obowiązkiem? Rozumiem, że chcesz dla niego jak najlepiej, w końcu to ty go wychowujesz i w pełni cię za to szanuje, ale czasami, jeśli robimy coś za dużo to nie zawsze otrzymamy coś pozytywnego.
Czy naprawdę robił za dużo dla Taehyunga? Nigdy nie rozmyślał nad tym, bowiem uśmiech na twarzy niebieskowłosego był dla niego najważniejszym zadaniem do osiągnięcia. Chciał zastąpić Tae obojga rodziców, którzy nie poświęcali mu nigdy wystarczająco dużej atencji, nawet wtedy, gdy usilnie próbował zwrócić na siebie choć odrobinę ich uwagę. Patrzenie się na to wszystko z boku było zbyt przykre, łamiącym serce widowiskiem i Yoongi nie mógł zrobić inaczej, niż nie poświęcać mu nawet swojego wolnego czasu dla siebie.
Gdy zobaczył pierwszy raz Taehyunga był on tylko bezbronnym sześciolatkiem, potrzebującym uwagi i trochę więcej miłości. Może nigdy nie zastąpiłby mu rodziców, ale na pewno zapełnił nimi pustkę w sercu małego Tae, który z roku na rok coraz bardziej ufał swojemu nowemu opiekunowi, czując pewne przywiązanie do jego osoby.
CZYTASZ
this is my car, bitch! | vkook
FanfictionBo to wszystko zaczęło się od kradzieży samochodu, skąd mógł wiedzieć, że jego właścicielem jest uroczy chłopaczek, którego zapragnął mieć przy swoim boku? Czyli o Jungkooku, który jest początkującym od siedmiu boleści złodziejem i Taehyungu, wyszc...