Jimin zatrzymał się swoim pożyczonym autem, przed apartamentowcem Kimów, który cholera... był niczym z filmu. Razem z Jungkookiem w tej chwili czuli się jak aktorzy, którzy grali w jakimś kryminale, by dopaść synalka najbogatszych ludzi z kraju. Oczywiście, nic złego mu nie zrobią, bowiem Jeon zamarzył sobie mieć słodkiego chłopca przy swoim boku, lecz trochę wyciągnięcie pieniędzy od tej bogatej rodzinki również nic nie zaszkodzi, czyż nie? W końcu rodzice Taehyunga nawet nie odczują braku kilka milionów.
- Czy było konieczne zakładać te garnitury? - sarknął, drapiąc się po barkach czy nogach, bowiem garnitur ojca okazał się być koszmarnie niewygodny. - Czuje się jak ministrant.
- Przecież i tak nim byłeś. - westchnął rudzielec, spoglądając się zza swoich okularów przeciwsłonecznych na balkon swojej ofiary.
- Byłem w piątek klasie! Na dodatek mama mnie do tego zmusiła. - fuknął obrażony, przypominając sobie stare dzieje z kościoła.
Matka katoliczka to najgorsze piekło, co go w życiu spotkało.
Musiał przyznać, że wcale nie uśmiechało mu się łażenie przez pięć lat, co niedziele do kościoła. To się równało ze wstawaniem o siódmej i widzenie się z księdzem pedofilem, który nie raz patrzył się na niego wygłodniałym wzrokiem. Niczym wilk na biedną owieczkę, by dopaść ją w ciemnym kącie i kosztować jej pulchniutkiego tyłeczka. Nie licząc już dostawanie najładniejszych obrazków z Jezuskiem, które specjalnie dla niego wybierał przedziwny ksiądz. Były z brokatem i tylko prestiżowi ministranci je dostawali, tak zwani ulubieńcy księdza Parka, czyli wujka Jimina.
Żeby było jasne Park Jimin ma ogromną rodzinę, w której są sami mało inteligentni ludzie.
- No i? I tak nim byłeś, przez co każdy się z ciebie śmiał, a w tym ja. - prychnął rozbawiony, na dobre zdejmując okulary. - Dobra, koniec tych wspomnień. Trzeba działać.
- Aż jestem ciekawy, co żeś wymyślił. - wywrócił oczami, opierając się o fotel.
Spojrzał się kolejny raz na ogromny apartamentowiec i nie mógł wyjść z podziwu, że istnieją tak bogaci ludzie, których stać na takie luksusy. Był aż ciekaw, co może się znajdywać w tym pięknym zamku (inaczej nie potrafi tego nazwać). Jakieś cholerne jacuzzi? Maszyna do popcornu? Domowe kino? Nie miał zielonego pojęcia.
Mówiąc szczerze to zazdrościł Taehyungowi, że urodził się w bogatej rodzinie, w której nic nigdy nie brakuje. Bo, gdyby był na niego miejscu to na pewno nie pracowałby w monopolowym i nie stałby się złodziejem, który kradnie prestiżowe bluzy w galerii, fajki i alkohol w swojej pracy, a no i samochód. Choć woli trzymać się wersji, że winą Jimina jest kradzież auta.
Dla niego życie w luksusie było o wiele prostsze i zdecydowanie beztroskie, bo o co może martwić się człowiek, u którego kieszenie są wypchane pełno pieniędzy?
- Masz być jego tatusiem. - odezwał się nagle Park, a Jungkook aż zachłysnął się własną śliną.
- Co, proszę? - wykrztusił, łapiąc się aż za serce.
- No starszym, przystojnym i umięśnionym facetem, który dba o swojego maluszka.
- Wiem, co to za chory fetysz, ale kurwa... co to za pieprznięty pomysł?
I tak się właśnie kończą ,,wspaniałe'' pomysły Parka Jimina, co zamiast mózgu ma malutkiego orzeszka, który jest zapełniony chorymi zboczeniami. Oczywiście, Jungkook nie chce mieć z nimi nic wspólnego i woli trzymać się z daleka od tego typu fetyszy. Jednak bywa to trudne, bo rudzielec jest jego przyjacielem. Okej... jedynym najlepszym przyjacielem. Ale to nie zmienia żadnego faktu, że fetysze Jimina są jak - dla niego - obrzydliwe i chore.
Cholera... jak ma być czyimś tatusiem? Jak ma być tatusiem Taehyunga, który jest aż zbyt niewinny na tak okropne rzeczy?
- Mi tam się podoba. - mruknął, wysiadając z samochodu. - Wysiadaj! Pora rozpocząć akcje o nazwie call me daddy.
- Chyba cię Bóg opuścił. - sarknął, trzaskając drzwiami od auta. - Nigdy w życiu nie zgodzę się na ten ohydny pomysł.
- Zamknij pizdę i wreszcie rusz dupsko.
Weszli do dużego apartamentowca, by od razu udać się w stronę windy. I teraz jazda na najwyższe piętro, a w tym czasie nie zaszkodzi porobienia sobie kilka fajnych fotek w lustrze w windzie i wstawić na snapchata, czy instagrama, oczywiście z zaznaczoną lokalizacją. W końcu trzeba się pochwalić, gdzie się znajdują, a są pewni w stu procentach, że nie jednemu oczy wyjdą z orbity, gdy ich tam zobaczą.
Co z tego, że w ten sposób ryzykują swoją wolność. Jeon i Park są zbyt głupi, by w tym momencie myśleć o każdym detalu przestępstwa.
~•~
Natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi koszmarnie zdenerwował Taehyunga, który już godzinę wylegiwał się w wannie, słuchając w tym samym czasie muzyki klasycznej, a dokładniej Fryderyka Chopina. Uwielbiał tego gościa, który bajecznie grał na fortepianie. Sam, kiedyś zapragnął mieć w mieszkaniu fortepian, ale on jak i Yoongi uznali, że to zdecydowanie nie jego pasja. I trening wcale nie czynił z niego mistrza klawiszy.
Na początku chciał zignorować te przeklęte odgłosy dzwonka, cierpliwie czekając aż to Yoongi otworzy drzwi, ale jak na złość jego wizje się nie spełniły. Musiał sam wstać z wanny, by szybko powycierać się ręcznikiem, założyć bokserki i owinąć się szczelnie swoim różowym szlafroczkiem, aby udać się w stronę drzwi. W między czasie przeklinając w myślach swojego ochroniarza, który nagle rozpłynął się w powietrzu. Tak to kategorycznie zabraniał mu samemu otwierać drzwi, gdyż to jest zbyt niebezpieczna czynność dla jedynego syna państwa Kimów. Za każdym razem Taehyung się z niego śmiał, jednak pasowało mu niewstawanie z łóżka, by otworzyć dla kogoś drzwi.
- Dzięki kurwa za otwarcie drzwi, Yoongi. - krzyknął na odchodne, wzdychając, by ostatni raz spojrzeć się w lusterku.
Nie wyglądał źle, ale miał jeszcze wilgotne włosy i brak makijażu na sobie, jednak nic nie mógł na to poradzić tylko otworzyć te kurewskie drzwi, by sprawdzić, kto miał czelność mu przeszkadzać w relaksowaniu się.
Miał wrażenie, że z tych nerwów i stresu ma jakieś urojenia, bo cholera... to nie może być prawda. W tej chwili chciałby, aby ktoś uszczypnął go w ramię, albo dał z liścia. Co z tego, że by go to bolało. Po prostu nie mógł w to uwierzyć, że przed jego drzwiami stał rudzielec, który ukradł jego auto, a wraz z nim jakiś brunet. Prawdopodobnie jego pomocnik z gangu.
Prychnął pod nosem, bo naprawdę niezły mają tupet, by przyłazić do jego mieszkania po tym jak ukradli jego własny samochód, który dostał na swoje osiemnaste urodziny od rodziców.
- Ty ruda mendo. - wycedził, przybliżając się do złodziei. - Wszędzie rozpoznam twój parszywy ryj, do jasnej cholery.
- Co? - mruknął skołowany, wlepiając swój wzrok w bruneta.
- To jest mój samochód, suko! - wrzasnął, jedną ręką ciągnąc za rude pasma jego włosów.
Kim Taehyungiem się nie zadziera i teraz temu kretynowi pokaże, gdzie znajduje się jego miejscem, a tak dla jasności; znajduje się na samym dnie. Nadal nie może w to uwierzyć, że bezczelnie on jak i jego kompan przyszli do jego mieszkania i po cholerę? Chcieli oddać już nie swoją własność? Znudził im się skradziony samochód? Czy może zniszczyli?
- Kurwa, mały. - odezwał się nagle brunet, który przez cały czas z zachwyceniem przeglądał się temu zacnemu widowiskowi. - Mów mi daddy, błagam.
Zaśmiał się, by podnieść zaskoczonego Taehyunga na ręce i wparować z nim do windy. Już on się nim doskonale zajmie.
~•~
jak spędzacie ostatnie dni wakacji?:<
Miłego wieczorku!💜✨
-————
Chce wakacje:(
CZYTASZ
this is my car, bitch! | vkook
FanfictieBo to wszystko zaczęło się od kradzieży samochodu, skąd mógł wiedzieć, że jego właścicielem jest uroczy chłopaczek, którego zapragnął mieć przy swoim boku? Czyli o Jungkooku, który jest początkującym od siedmiu boleści złodziejem i Taehyungu, wyszc...