Powrót

6.3K 250 308
                                    

Harry wstrzymał oddech. Draco nadal stał w bezruchu na balkonie, trzymając w dłoni ozdobny papier ze słowami wiersza. Brunet zaczął się denerwować. Nie mógł przecież odmówić...

Draco odwrócił się i zniknął w głębi pomieszczenia. I gdyby ktoś kiedyś zapytał Harry'ego Pottera jaki był jego najbardziej stresujący moment w życiu, wcale nie wybrałby studiów czy dawnych problemów przez Goyle'a. Bez wahania wskazałby te kilka minut, podczas których był pewny, że przestał oddychać. Patrzył w jeden punkt, błagając, by ujrzeć już Draco. Po ogromnie długiej chwili, blondyn ukazał się w drzwiach. Powolnym krokiem podszedł do czekającego bruneta. Harry zauważył łzy w jego oczach. Modlił się, by okazały się wyrazem wzruszenia.

     — Moja miłość równie jest głęboka jak morze, równie jak ono bez końca. Im więcej Ci jej udzielam, tym więcej czuję jej w sercu.— Draco przemówił drążącym głosem, pełnym wzruszenia. Uśmiechnął się lekko i starł zdradliwą łzę, która spłynęła na jego policzek. Nie chciał wyjść na jeszcze większego mięczaka, niż był w rzeczywistości.

    —  Shakespeare...— rozpoznał Harry, patrząc uważnie na chłopaka — Draco, zgadasz się? Zostaniesz moim wyśnionym mężem, kochanie? — zapytał, ponownie przyklejając z wyciągniętym pudełeczkiem w dłoni.
    — Oczywiście, że tak!— Nikt nigdy nie widział takiego szczęścia i miłości na twarzy blondyna— O niczym innym nie marzę!

Potter rozpromienił się i najdelikatniej jak umiał, nałożył sygnet na palec chłopaka, całując jego dłoń. Natychmiast poderwał się i wtulił w siebie ukochanego. Draco oddał uścisk i oparł swoją głowę na jego ramieniu. Przyjrzał się biżuterii. Sygnet był zrobiony z białego złota, na środku znajdowały się dwa małe kamyczki. Diament i szmaragd. Draco i Harry.
Nie było nic piękniejszego na ziemi.
Oderwali się od siebie i złączyli swoje dłonie, splatając palce. Dumnym i radosnym krokiem wyszli z placu Werony.
    — Wiem, że znamy się mniej niż rok. Ale wiem też, że niczego w życiu nie byłem bardziej pewny. Kiedy tylko Cię ujrzałem, wiedziałem, że to masz być Ty, nikt inny. Mam nadzieję, że to dla Ciebie nie za szybko, skarbie?— zapytał troskliwie Harry, kiedy obaj znów trafili na wesołe, tętniące życiem, włoskie uliczki.
    — Ja dopiero uczę się tego wszystkiego. Wyrażania uczuć i dzielenia czasu z drugą osobą. Ale to już wiem napewno. Nie jest za szybko. Jest idealnie — blondyn brzmiał pewnie, prawie jak nigdy.
    —To miłości nauczymy się razem.

I ten ostatni dzień w mieście tragicznych kochanków spędzili na leniwym spacerowaniu i kolacji na dachu. Draco ciągle nie mógł się przyzwyczaić do uczucia sygnetu na swoim palcu. Cały czas go poprawiał lub dotykał. Dłoń kładł tak, żeby dobrze widać było kamyczki i czasami przesadnie gestykulował. Nie mógł się nacieszyć.
Noc spędzili w hotelu, a wczesnym rankiem wyjechali na lotnisko, uprzednio pakując się z wynajmowanego pokoju. Mieli małe problemy z zładowaniem wszystkich pamiątek do walizek.

Całą odprawę przeszli spokojnie, ale okazało się , że lot do Londynu ma małe opóźnienie. Wykorzystali ten czas na krótki sen. Znaczy, Draco spał na ramieniu bruneta, a Harry nad nim czuwał, podziwiając jego piękno.

W samolocie zaczęli serial o upadłym aniele, który był na wakacjach w LA. Bardzo wciągający, z wieloma wątkami kryminalnymi. Gdy zbliżali się do lądowania, Harry zapytał:

    — Kiedy mamy zamiar ogłosić nasze zaręczyny?

Draco spojrzał na niego i uśmiechnął  się lekko.
    — Pansy i Hermiona dowiedzą się jeszcze dziś, jak odbierzemy od nich Dragona. Blaise zobaczy to pojutrze  w pracy, a Ron dowie się kilkanaście sekund później. Syriusza i Remusa możemy zaprosić na obiad w sobotę. Pewnie wszyscy mocno się zdziwią.

WIZJA |drarry|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz