7. To TYLKO piłka!

438 20 7
                                    


Zamknęłam za sobą drzwi domku klubowego, starając uspokoić szumiący w głowie natłok myśli. Nadal z trudem docierało do mnie to co zaledwie kilka minut temu miało miejsce tam na boisku, jednak poobijane części ciała usilnie starały mi się to w końcu uświadomić i chyba były na dobrej drodze, by w końcu to zrobić.

Byłam cała obolała, zarówno ręce jak i nogi pokrywały świeże siniaki i chyba każda kość w moim ciele wołała o pomstę do nieba. Nie wspominając o finałowym ataku radości ze strony Jasona, którego skutki w dalszym ciągu odczuwałam na całej długości mojego biednego, pogruchotanego kręgosłupa. O tak, zdecydowanie dorównywał na tym polu młodszemu rodzeństwu, brawa dla tego pana.

- ..Co mnie napadło? - Zapytałam sama siebie, zdejmując koszulkę i zastępując ją pozostawionym tu wcześniej, szkolnym mundurkiem. Nadal byłam cała brudna i niektóre otarcia wymagały odkarzenia, jednak wolałam zająć się nimi w domu niż błądzić po szkole i szukać pielęgniarki. Zresztą, wraz z końcem meczu zakończyły się moje lekcje więc z czystym sumieniem (i dwoma opuszczonymi godzinami) mogłam zwrócić do domu.

Markowi się udało. Obronili klub, przeżyli mecz i teoretycznie, wygrali z Królewskimi. Czyli teraz wszystko powinno się ułożyć, prawda?

Odłożyłam na miejsce pożyczone okulary i poskładałam strój, dzierżący dumny numer 13. Wcześniej nie zdawałam sobie nawet z tego sprawy, zwyczajnie chwyciłam co miałam pod ręką lecz teraz, gdy go zobaczyłam szczerze nie wiedziałam jak mam to odebrać.

- "13", co?... - Westchnęłam, mając przed oczami tamten feralny wynik. - Mało śmieszny żart.

Pospiesznie opuściłam klub, nie chcąc przez przypadek wpaść na jego członków i narazić się różowowłosemu napastnikowi który wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie chce mnie tu widzieć. Teraz pozostało mi tylko znaleźć Jasona i mieć nadzieję, że dalej jest z chłopakami koło boiska bo nie miałam zamiaru od nowa biegać po szkole w takim stanie.

Na całe szczęście, tak też się stało.

- MŁODY, WRACAMY! - Krzyknęłam, zwracając na siebie uwagę nie tylko kuzyna, ale również kapitana i innych członków klubu. Nadal ubrani w stroje piłkarskie zbierali pochwały od sześciolatka, który nie wyglądał jakby miał zamiar wracać do domu.
I właśnie wtedy do akcji wkroczył Mark Evans a ja wiedziałam, że coś się szykuje.

Westchnęłam cicho, czekając aż poturbowany bramkarz do mnie przybiegnie. Jednak byłam głupia myśląc, że ta rozmowa mnie ominie i całe to dzisiejsze zamieszanie przejdzie bez echa. Nie mniej cieszyłam się, że wszystko z nim ok.

- Andy, tu jesteś! Bardzo ci dziękuję, byłeś niesamowity a to twoje mega kopnięcie do bramki przeciwnika- NIE WIEDZIAŁEM, ŻE UMIESZ KOPNĄĆ TAK MOCNO!

- ..Daj spokój, tylko robiłem za słupek nic więcej. - Przyznałam nieco ciszej, poprawiając rozczochrane kosmyki włosów. Nie spodziewałam się usłyszeć jakiejkolwiek pochwały, dlatego tym trudniej było mi utrzymać naturalny odcień twarzy. - A z tym kopniakiem, początkujący ma zawsze szczęście i te sprawy, nawet nie wiedziałem co robię... Ale wracając do głównego tematu, mógłbyś mi oddać kuzyna?

- Aaa.. bo właśnie tak sobie pomyśleliśmy...

Oho, chłopaki pomyśleli. Będzie ciekawie.

- ..no bo chodzi o to, że skoro już po meczu a ja i tak za chwilę wybieram się nad rzekę to mógłbym go zabrać z resztą drużyny. Nie masz nic przeciwko?

- Ale ty zdajesz sobie sprawę, że on nadal jest w mundurku?

- Zabrał strój sportowy, może się przebrać w domku klubowym!

Otwórz Oczy / Axel Blaze X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz