Od mojej przeprowadzki do Inazumy minęło kilka dni.
Wszystko powoli zaczynało się układać, włączając w to drużynę piłkarską i moje improwizowane treningi z młodym pokoleniem które przyznaję, ostro dawało mi w kość. Byłam pewna, że stanie na bramce znacznie ograniczy mój udział w zabawie i pozwoli na choćby napisanie sms-a do koleżanek, jednak nie mogłam się bardziej pomylić.
Dzieciaki raz po raz atakowały bramkę nie dając mi chwili wytchnienia! Tych kilka dni w zupełności wystarczyło bym kompletnie straciła czucie w swoich zaczerwienionych dłoniach, które zdaje się nieprędko odzyskają dawny kolor. Zaczęłam się zastanawiać, jak ten Mark to wytrzymuje?!Tak oto weekend minął zadziwiająco szybko. Tak szczerze, nawet nie zwróciłam na niego uwagi bo całe dnie spędzałam nad rzeką pilnując małych sportowców a gdy wreszcie wracałam do domu, wystawiona byłam na kolejny atak tym razem ze strony skorych do zabawy kuzynów. A, że nie miałam serca odmawiać tym uroczym paczałkom.. cały dzisiejszy poranek spędziłam z głową na ławce uzupełniając wyczerpane przez weekend akumulatory i wznosząc modły, by nauczyciel nie zauważył.
- Andy Space?
Leniwie podniosłam twarz z zeszytu, napotykając przyjazne spojrzenie stojącego po drugiej stronie ławki chłopaka. Oczy nadal mi się kleiły i z początku nie mogłam go skojarzyć, jednak w końcu przypomniałam sobie tą charakterystyczną, niebieskawą czuprynę która to raz czy dwa mignęła mi przed oczami.
- Hej, to Ciebie mało wtedy nie zabiłem? - Zapytałam, przecierając dłonią zmęczone oczy.
- Tak, to ja. - Przyznał brązowooki, podając mi rękę. - Nathan Swift.
- Andy Space, ale to zdaje się już wiesz. - Uścisnęłam mu dłoń, instynktownie wyczuwając jakiś postęp. - ..Nie przyszedłeś żądać odszkodowania, prawda?
- Nie no, co ty. - Zaśmiał się przyjaźnie, przysuwając sobie krzesło do mojej ławki. - Zwyczajnie chciałem pogadać. Jesteś kumplem Marka, tak?
- Tyle razy już to słyszałem, że to chyba jakaś anomalia. - Odparłam, podpierając policzek na dłoni. - To aż tak dziwne?
- Skąd, nie zrozum mnie źle. Zwyczajnie jesteśmy ciekawi dawnego kumpla naszego kolegi. Wiesz jak to jest.
- Tak, powiedzmy. Ale nadal do końca nie rozumiem, czego chcesz od mojej osoby.
- Powiedzmy, że intryguje mnie pewna sprawa. - Przyznał, zawieszając na mnie swoje ciekawskie spojrzenie przez które przyznaję, poczułam się trochę niezręcznie. Chłopak wydawał się być sympatyczny, jednocześnie nie mogłam go winić za ciekawość do której każdy ma przecież prawo. - Zastanawiałem się, dlaczego nie zastałem Cię wtedy z Markiem i resztą drużyny.
- ..Co masz na myśli?
- Tamtego dnia, po szkole. Pędziłeś do klubu piłkarskiego jakby zależało od tego twoje życie a mimo to, gdy poszedłem pod wieżę Ciebie tam nie było. Byłem święcie przekonany, że zastanę Cię z resztą ekipy.
- Poszedłeś tam? - Zamrugałam kilkukrotnie, gdy ta informacja wreszcie w pełni do mnie dotarła. - To znaczy-
- Tak, mam zamiar pomóc. Ale tymczasowo, należę już do klubu lekkoatletyki. A co z Tobą? - Chłopak nie zamierzał ustąpić. - W końcu Mark to twój kumpel, racja?
- ..Powiedzmy, że to skomplikowane. Chcę pomóc mu zebrać ludzi, ale jeśli chodzi o grę na boisku to mam dwie lewe nogi i dla dobra ogółu będę się trzymać od tego z daleka.
- To brzmi trochę dziwnie z ust tancerza, nie uważasz?
- Akurat tą część musiałeś zapamiętać, prawda?
CZYTASZ
Otwórz Oczy / Axel Blaze X OC
Fiksi PenggemarAndrea nigdy nie myślała, że jej życie może stać się aż tak pokręcone. Fakt, nie było ono idealne i wiele szczegółów wołało o pomstę do niebios, jednak wszystko ma swoje limity i nawet ona ma prawo powiedzieć STOP, gdy ktoś odbiera jej ważnego czło...