.14.

9 0 0
                                    

Obudził mnie budzik...pora do szkoły a wyglądam...masakrycznie...przekrwawione oczy,wory pod nimi od nie spania i chyba mam gorączkę. Tch nie mam co się dziwić. Wszytko jego win...ngh nie będę myśleć o nim. Ehhh to tylko 5 lekcji a nawet 4 bo pani od wf nie ma. Całe szczęście... ubrałem się i trochę umalowałem. Tch mama jest na dole a tata pewnie w pracy... Szybko zszedłem na dół tak żeby mnie nie zobaczyła.
-Kazuo wychodzisz już?
-Em ta zjem śniadanie w szkole
-No dobrze. A gdzie jest Michio? Miałam go dzisiaj zabrać na badania kontrolne do weterynarza
Tch ściągnąłem pięści i wbiłem wzrok w ziemię
-Gdzieś łazi. Pa mamo
Wyszedłem z mieszanymi uczuciami. Byłem dalej zły na niego. Mógł po pierwszym razie powiedzieć że znudziłem mu się...ale byłem też smutny i...sumienie mnie dręczyło? Tch wyrzuciłem go z domu...nie ma się gdzie podziać. To już nie mój problem! Zostawił mnie! Chciał odejść! Ja mu tylko pomogłem w tym!
Nagle od tyłu poczułem jak ktoś na mnie skacze
-Siema Kazu!
-Och Asto, Ikuo hej
-Wszystko dobrze? Masz strasznie czerwone oczy
-Ha ha grałem w gry całą noc. Na luzie nic mi nie jest. A co tam u was? Co robiliście przez weekend?
Nagle oboje spojrzeli na siebie...zaczerwienili się od razu i z uśmiechem odwrócili wzrok... och heh przynajmniej im się układa. I dobrze niech będą szczęśliwi... pasują do siebie. Mi pasuje samotność...
-Huh domyślam się. Bardzo ciekawe
-K-Kazuo! Ugh wredny jesteś!
Zaśmiałem się pod nosem i szliśmy wszyscy razem do szkoły. Może oni pomogą mi zapomnieć...oby
Weszliśmy do klasy i na dzień dobry zobaczyłem...Haruto. Tch paskudny człowiek spojrzał na mnie i oblizał się. Ngh ciary mnie przeszły, przeklnąłem pod nosem i usiadłem na swoim miejscu. Lekcja była nudna i długa jak zawsze...a wiedziałem że jak wrócę do domu to nie będzie tam Michio który będzie mnie pocieszać. Tch ścisnąłem długopis i ugryzłem wargę. Nagle jakaś kartka została wsunięta mi pod tyłek. Tch Haruto... podniosłem trochę tyłek i zabrałem ją... spojrzałem na to....o nie. Nie!!! Wiedziałem że to jednak był błysk flesza! Tch zrobił mi zdjęcie z Michio jak się całujemy.Ngh to mój koniec. Odwróciłem kartkę i zobaczyłem napis"dzisiaj po lekcjach o 13 za kantorkiem. Radzę być albo to piękne zdjęcie poleci w świat" o matko...o nie! Zaczęły mi spływać łzy , szybko je wyrwałem ale pojawiły się nowe. Czemu wszystko znowu się sypie. Michio odszedł a Haruto zaczyna swoją grę ze mną. Na pewno będzie chciał mnie zgwałcić. Hah już tylko to w życiu mnie dobiję... śmiało i tak mi wszystko jedno jedno odkąd nie ma Michio i mam tą głupią pustkę w sercu....

13:00
Stałem oparty o ścianę kantorku który był na dobrze a trochę dalej było boisko gdzie dzieciaki od rana grały. Stałem tam bez żadnych uczuć bez ani grama emocji...po prostu czekałem wręcz jak mnie pchnie kilka razy i porzuci...nie pierwszy i nie ostatni raz tch. Nagle zobaczyłem czyjś cień to on
-Łał nie sądziłem że przyjdziesz. W sumie tym lepiej dla mnie~
Nagle walnął ręką obok mojej głowy i zbliżył się do mnie. Nogi mi się zaczęły uginać...kiedy to zrobi? Niech sobie oszczędzi gadania
-Albowiem to zdjęcie może wylądować w sieci no chyba że~ dokończysz pewną rzecz~
Wyszeptał mi do ucha a ja jedynie ścisnąłem pięści
-i usuniesz to zdjęcie?
-Och tak ale najpierw przelece cię kilka razy
Nagle położył rękę na moim policzku. Tch zwymiotuje zaraz
-Ale możesz być spokojny... tym razem nie zrzucę cię ze wzgórza
Ngh na ziemię poleciała jedna moja łza... maskara...ale sam tego chciałem mam za swoje. Ta świnia ugryzła mocno dość moje ucho aż pisknąłem i odsunąłem go lekko
-Nie tu
-Ha ha dlatego mam klucze od kantorka. Ale na razie nikogo nie ma...masz zrobić mi loda. Teraz tu~
-Co?! Nie!
Szybko tego pożałowałem...od razu dostałem w brzuch z kolana na że udałem na nogi. Tch więc nie sturla mnie że wzgórza...ale będzie bił. No tak to było do przewidzenia. Usłyszałem jak rozpina swój rozporek. Tch znowu to samo... znowu jestem zabawką... płakać mi się chcę... Jestem taki żałosny. Wytarłem łzy ręką i poczułem jak tym obrzydliwym członkiem dotyka moich ust
-No śmiało. Całego...wiem że potrafisz
Zaśmiał się szyderczo a ja lekko otworzyłem usta...Michio...wróć.... boję się... jestem w tym sam...właśnie tak skończyłem... zamknąłem oczy i do połowy włożyłem go do ust. Obrzydliwe ngh nie chcę... boże Michio błagam wróć do mnie... pomóż mi...
Już zacząłem ruszać głową ale nagle gwałtownie go zabrał...z-zrezygnował? Otworzyłem powoli jedno oko i zobaczyłem...o matko... aż oddech nie mogłem wypuścić z płuc. M-Michio... obezwładnia Haruto. Zasłoniłem usta rękę zszokowany a łzy leciały mi jak strumień z bolących oczu...przyszedł mnie uratować. Po chwili wyjął z jego kieszeni kajdanki i zakuł go...o matko on chciał mnie tym... boże co ja narobiłem. Zacząłem płakać we własne dłonie. To wszystko to moja wina! Jak mogłem!? Na prawdę powinien być sam!
-Kazuo?
Och Michio. Podniosłem głowę zapłakany i spojrzałem mu w oczy... patrzył z taką troską i smutkiem...ngh aż serce boli
-Nic ci nie zrobił? Boli cię coś?
-...to bardziej ja powiniem się ciebie o to zapytać
-Heh mną się nie przejmuj. Kazuo... przepraszam jeszcze raz
-Za to że mnie uratowałeś? Bardziej powinienem dziękować gdyby nie ty on mógłby...
Złapałem się za ramię i mocno wbiłem paznokcie w skórę ale po chwili... znowu poczułem tą ciepła dłoń na mojej...on dalej o mnie dba
-Dasz radę wstać
-Mhm ale... Michio on ma nasze zdjęcie..jak my
-Dobra zajmę się tym poczekaj
Podszedł do leżącego, skutego Haruto i zaczął z nim gadać...ale później nadepnął mu na nogę. Wziął jego telefon i chyba skasował to. Znowu podszedł do mnie i kucnął przede mną
-Możemy iść. Nie ma kopi zapasowych. Wszystko mu wykasowałem
-Michio...em dziękuję
-Mhm a teraz chodź
Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę... spojrzałem na niego...dalej jest jak wcześniej...nawet nie jest zły na mnie... złapałem się jego ręki i wstałem powoli. Ngh brzuch...
-Uderzył cię w brzuch prawda
-...mhm
Spojrzałem w bok a on kopnął w brzuch Haruto
- częściowo jesteście kwita
Mrugnąłem kilka razy i zaśmiałem się pod nosem. Nagle w-wziął mnie na ręce jak pannę młodą... czerwony spojrzałem na niego i złapałem się jego koszulki... oparłem głowę o jego klatkę i słuchałem bicia jego serca... uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy
-Michio zanieś mnie do altanki... musimy porozmawiać na spokojnie
-Och...no dobrze ale nie lepiej jutro? Jesteś ranny
-Michio proszę
-Ehhh dobrze ale tylko na chwilę
Kiwnąłem lekko głową na tak i wtulając się w niego i czekałem aż będziemy na miejscu.
Po chwili zaczęło mi święcić w oczy zachodzące słońce. Tak na pewno już. Otworzyłem oczy i spojrzałem znowu na ten piękny widok
-Michio postaw mnie
-Ale na pewno? Nie dasz rady ustać
-Michio...
Wypuścił powietrze z ust niezdaowoly i posadził mnie na poręczy i staną obok...po chwili jednak się trochę odsunął
-więc po pierwsze chcę ci podziękować
-Och nie ma sprawy... właściwie... martwiłem się i czułem że on może chcieć coś co zrobić więc przyszedłem
-Em heh dzięki a po drugie....przepraszam
Powiedziałem spuszczając głowę w dół a on otworzył usta zszokowany i chciał chyba położyć rękę na mojej ale...wycofał ją...
-Ty mnie? Ale za...
-Wiesz za co...wyrzuciłem cię z domu a nie masz gdzie się podziać...wiem że sam chciałeś odjeść ale pewnie szykowałeś sobie gdzieś indziej życie. Okej rozumiem. Uznałem że możesz mieszkać jeszcze u mnie w ciele tylko kota póki nie dokończysz pewnie jakiś formalności z domem...
-Kazuo!!!
Zesztywniałem cały i spojrzałem na niego trochę wystraszony. Po chwili opanował się i złapał się za głowę
-Przepraszam że się uniosłem po prostu...nie chcę abyś mówił takie bzdury. Nie planuję innego życia. Kazuo ja nie chcę odejść. Posłuchaj mnie dobrze?
Spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem...chcę tego słuchać? Tch ugryzłem wargę
-Jesteśmy tu żeby rozmawiać więc śmiało mów
-Dobrze...a więc wiesz że wczoraj mogło dojść do naszego 3 sexu...właśnie nie może...albowiem przemieniłem się bo mnie potrzebowałeś. Miałem ci pomóc ale zaszliśmy trochę za daleko. Co jest moją winą ale nie żałuję! Chodzi o to że jeśli doszło by do trzeciego razu to wtedy będę musiał odejść. Za trzecim razem jest to uznawane że taki kot jak ja nie jest potrzebny więc po prostu znikam i pojawiam się w specjalnym schronisku i czekam aż ktoś mnie weźmie...więc sam rozumiesz...nie chciałem aby doszło do sexu bo to by nas rozdzieliło ale wiedziałem że oboje nie wytrzymamy...Kazuo...ja na prawdę nie chcę cię stracić...wybacz mi
Spuścił głowę a jego uszy i ogon wręcz opadły... więc on wczoraj... chciał ale nie mogliśmy bo inaczej bym go stracił... musiał sam pohamować się...dla naszego dobra
-Michio...ile osób miałeś przede mną?
-Ja  miałem to szczęście że od kociaka byłem z tobą
Otworzyłem szerzej oczy czyli nikogo innego nie miał...byłem jego pierwszym...ma tylko mnie a tak go...potraktowałem...złapałem go delikatnie za ucho i z lekkim uśmiechem zacząłem go głaskać po uszku. Spojrzał zakłopotany na mnie i cicho mruczał
-K-Kazuo...przepraszam. Powinienem od razu powiedzieć...ja nie chcę cię zostawiać
-Więc... jeszcze możesz zostać... źle zareagowałem na tą wiadomość...bo... cię kocham
Uśmiechnąłem się czerwony i przytuliłem go mocno
-Kazuo...ngh ja ciebie też!
Zaśmiałem się pod nosem a on tulił mnie i ściskał jak tylko może... wierzę mu że nie chce odejść. Za dobrze go znam... widzę to po nim. Głupi byłem że mu od początku nie wierzyłem
-Zostań jeszcze ze mną póki nie dojdzie do trzeciego razu. Bo nie ma innego sposobu...
-to znaczy...jest
-Co?!?!!?!
-em tak ale...

Patrzyłem mu w oczy wystraszony...
-Ale co?
-ehhh możemy zrobić tak że... prześpimy się czwarty raz
-He? I to jest problem?!
-Kazuo ale wtedy... będę człowiekiem...na zawsze...nie będę już częściowo kotem
Michio od razu posmutniał a ja po prostu siedziałem wryty...ale on jest kotem...on woli kocie życie. Nie mogę mu tego zabrać...musi zostać kotem. Na tym polega jego życie!
-Michio więc... cieszmy się tymi ostatnimi chwilami
Uśmiechnąłem się delikatnie z wielkim bólem w sercu...Michio patrzył na mnie zszokowany i nie rozumiał. Położyłem rękę na jego policzku do której się przytulił
-Kazuo...później pomyślimy co dalej na razie jeszcze zostanę
-A ile ci...nam zostało?
- tydzień a później po prostu nagle pewnie nie będę cię pamiętał. Jest też tak obcja
-....macie głupie te kocie zasady
-Heh wybacz. Ale Kazuo jesteś dla mnie wszystkim więc jeśli jednak... będziesz mnie dalej kochać to...chcę być normalnym człowiekiem. Żyć z tobą i ha ha w przyszłości założyć rodzinę ale na razie skup się na szkole
-M-Michio
Łza mi zleciała ze szczęścia. To zbyt wzruszające. Owinąłem ręce wokół jego szyji i zbliżyłem go do siebie a on objął mnie w pasie a nasze twarze zbliżyły się i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy
-Kocham cię kotku
-Heh a ja ciebie Kazuo
Znowu razem szczęśliwi pocałowaliśmy się po tak długiej dla mnie przerwie. Czułem się jakby to była wieczność a teraz znowu mogę posmakować jego usta. Ha ha ha on też się cieszy bo już jego język dotyka mojego.
Tak...wiem że teraz będę mieć go zawsze...no chyba że... jednak nie będzie czwartego razu...

| I love you kitten |Where stories live. Discover now