PiĘć

14 2 0
                                    

Cheryl pov

-Dobra już spokojnie, nic się nie stało, możesz na spokojnie wyjść i wrócić do swojej przyjaciółki. - mówi jeden z najwyższych. Chociaż dla mnie każdy z nich to wielkolud, bo mam ledwo 156 cm wzrostu!

Nie powiedziałam już nic, tylko przytaknęłam głową i wyjęłam telefon. Chciałam go odblokować, ale telefon nie reagował. Po trzykrotnym powtórzeniu czynności przytrzymałam telefon dłużej, a na ekranie wyświetliła się czerwona pusta bateria. Miałam ochotę zacząć wyklinać na ten telefon, ale szybko przypomniałam sobie, że piątka znanych chłopaków stoi przede mną i zrezygnowałam z mojego pomysłu.

-Mam mały problem. - powiedziałam spuszczając wzrok. Było mi za siebie okropnie głupio.

-Jaki? - zapytał chłopak w loczkach.

-Rozładował mi się telefon, a nie mam pojęcia gdzie będzie moja przyjaciółka. - powiedziałam. Chwilę później podczas niezręcznej ciszy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę ich to nie obchodzi więc po prostu mogę wyjść stąd i spróbować znaleźć moonlight. Właściwie chciałam już to zrobić, gdy usłyszałam głos jednego z nich:

-Mam telefon przy sobie. Nie stresuj się, nawet nie wiesz jak to widać. Na spokojnie zadzwoń do swojej przyjaciółki. - powiedział blondyn, podchodząc do mnie i wręczając mi w ręce telefon.

-Dziękuję Ci ogromnie. - powiedziałam i wybrałam telefon do Charlotte. Zanim dziewczyna odebrała złożyłam krótką modlitwę za siebie samą. Wiedziałam, że jak Hefer mnie znajdzie to będzie po mnie.

-Halo? - usłyszałam głos Charlotte.

-Emm hej moonlight!

-CHERYL!? CZY TY DO CHOLERY ZWARIOWAŁAŚ!? - wykrzyknęła przez co musiałam lekko oddalić telefon od ucha. - WIESZ JAK SIĘ MARTWIĘ!? NIE MA CIĘ OD PONAD 35 MINUT! CO TY TAM W TEJ ŁAZIENCE ROBISZ!? DLACZEGO JA W OGÓLE POZWOLIŁAM CI IŚĆ SAMEJ!? WRACAJ TU!

-Eee jest mały problem Hefer. I już się uspokój. Weszłam niechcący na backstage, a mój telefon się rozładował. Gdzie się widzimy, abyś mogła skończyć opierdzielanie mnie? - zapytałam lekko się śmiejąc. Usłyszałam głośne westchnięcie Charlotte, a chwilę później dziewczyna zaczęła cichutko liczyć do dziecięciu w celu uspokojenia się.

-Obok tej budki z jedzeniem gdzie robiłyśmy foty, jak Cię nie zobaczę za 15 minut, wiesz, że nie żyjesz Watson. - powiedziała rozłączając się, a ja oddałam telefon chłopakowi.

-Emm to dziękuję za użyczenie telefonu. - uśmiechnęłam się do niego. - Jak pewnie słyszałeś muszę lecieć, bo inaczej będę musiała pożegnać się z życiem. Baii chłopacy. - powiedziałam uśmiechając się i chciałam wyjść z pomieszczenia, ale zatrzymał mnie głos tego chłopaka co użyczył mi telefonu:

-Czekaj! Mam pytanie. Dlaczego powiedziałaś do niej 'moonlight'? - zapytał, a ja zaśmiałam się cicho.

-Od zawsze nas tak nazywają. Ja jestem sunlight, a ona moonlight. Rodzina, znajomi i każdy, kto zobaczy nas razem. To dlatego, że bardzo się różnimy, ale i tak jesteśmy sobie potrzebne. Musiałbyś zobaczyć nas obok siebie, aby w pełni zrozumieć. - wzruszyłam ramionami uśmiechając się. - A teraz naprawdę muszę iść, bo bestia Hefer mnie zabije. Tylko nie mówcie jej, że tak na nią powiedziałam. - puściłam im oczko, spojrzałam na chłopaka który użyczył mi telefonu uśmiechając się i wyszłam z backstage.

Okej, to było dziwne i szalone na raz.
Coachella, kocham Cię. Przynajmniej będę miała co opowiadać dzieciom w przyszłości!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 26, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Co ty na to? | WDWWhere stories live. Discover now