Charlotte's pov
Weszłyśmy do gabinetu, w którym wydawali wizy 20 minut po odlocie naszego samolotu. Samo wydanie dokumentu nie zajęło dużo czasu, ponieważ aplikowałyśmy o to kilka tygodni przed naszym wyjazdem. Sprawdzenie czy my to my, pieczątka i wypad.
-Mam jeszcze pytanie.-powiedziałam, kiedy było wszystkim.-Czekając w kolejce przegapiłyśmy nasz samolot, a recepcjonistka zapewniała, że dostaniemy inne połączenie. -mężczyzna się zaśmiał.
-Uwierzyła Pani pierwszej lepszej recepcjonistce? Pani Hefer najbliższe połączenie jest jutro o godzinie 2:20pm.-zirytowałam się, byłam w szoku, byłam zmęczona, byłam głodna i nie miałam ochoty spędzić nocy na lotnisku. Popatrzyłam na Cheryl, która była przerażona. Odnajdywanie się w takich sytuacjach nie było jej mocną stroną.
-Czy w takich sytuacjach lotnisko nie powinno załatwić hotelu, to w końcu nie nasza wina.-zauważyła Cheryl, a ja posłałam jej spojrzenie pełne uznania.
-Lotnisko ma głęboko w poważaniu takie sytuacje.-odpowiedział mężczyzna i wyprosił nas z gabinetu.Nie wiedziałyśmy, co robić, byłyśmy zmęczone, zdenerwowane i przerażone. Usiadłam na metalowych krzesełkach łapiąc się za głowę. Było około 1am, a ja musiałam wymyślić co zrobimy z Cheryl.
-Okej.-zaczęłam-Ty idziesz d_London Airlines i próbujesz ogarnąć to, a ja wracam tam i też spróbuję coś zrobić. Kontaktujemy się na bieżąco.-Spotykamy się w tej kafejce.-pokazałam palcem kawiarnie.-Dobrze, że chociaż właścicielka przesłała nam klucze pocztą.-mruknęłam.Wróciłam do pokoiku z nie miłym urzędnikiem i recepcjonistką. Podeszłam do recepcji.-Hej to znowu ja? Pamiętasz Angielka, której wcisnęłaś kit, że załatwią mi inne połączenie.-powiedziałam wkładając jeden z najbardziej fałszywych uśmiechów.
-Anglicy zwykle są tacy uprzejmi?-odpowiedziała sarkastycznie.
-Tylko ja. A teraz bardzo przepraszam, ale chcę rozmawiać z menagerem.-powiedziałam. Mimo mojej narastającej złości nie chciałam tego mówić.
Jednak cudowny menager stwierdził, że mu przykro, ale nie może nic zrobić, a my musimy opuścić lotnisko. Moja irytacja sięgała zenitu. Wróciłam do Chery. Ona też nic nie zdziałała. Byłyśmy niesamowicie zmęczone. Pojechałyśmy taksówką do najbliższego McDonald's. Zamówiłyśmy jedzenie. Zaczęłam szukać jakiegoś taniego hotelu, ale trudno znaleźć coś tak od razu w rozsądnej cenie. Kiedy w końcu znalazłyśmy się w hotelu padłyśmy plackami na łóżka, nawet nie chciało nam się wziąć prysznica czy przebrać się w piżamę po prostu zasnęłyśmy.
Obudziłam się około godziny 8am. Ogarnęłam się i obudziłam Cheryl, która zła, że nie daje jej się wyspać chodziła nadąsana przez następną godzinę. Po zjedzeniu śniadania pojechaliśmy na ten żart, jakim jest Nowojorskie lotnisko. Tym razem wylądowałyśmy w LA bez problemowo. Ale, mimo że nasz lot trwał 6 godzin i była 9pm wzięłyśmy się za rozpakowywanie.
Po 36 godzinach mniej więcej skończyłyśmy urządzanie naszego mieszkania. Salon połączony z kuchnią, dwa pokoje i łazienka. Nasze mieszkanko nie należało do największych, ale było nasze i to się liczyło.
-Cheryl ja nie wiem, czy ty wiesz, ale jesteśmy w Los Angeles.-powiedziałam do przyjaciółki, kiedy odpoczywałyśmy na kanapie oglądając jakiś denny film w telewizji.
-Wiem Charlotte, a za kilka dni będziemy na Coachelli.-dodała z uśmiechem.
-Kocham cię Sunlight.-mruknęłam.
-Ja ciebie też Moonlight.-odpowiedziała przytulając mnie,
-Cher... Dusisz...-powiedziałam z trudem.
-Ups, przepraszam.

YOU ARE READING
Co ty na to? | WDW
Fiksi PenggemarCharlotte i Cheryl przyjaźnią się od paru dobrych lat. Dziewczyny są totalnie swoimi przeciwieństwami. Charlotte była nazywana przez rodzinę i znajomych moonlight, a Cheryl sunlight mimo tego, dogadywały się one doskonale. Po wielu latach monotonneg...