Widok Napoleona w jeansach i koszulce Guns&Roses był rzeczywiście niecodzienny. Wyszedł z zaparowanej łazienki i uraczył mnie spojrzeniem błękitno zielonych oczu.
— Po dokładnych oględzinach nie spostrzegłem większych ran na moim ciele. — poinformował mnie.
— Na pewno? Prawie zemdlałeś przed progiem mojego mieszkania.
Pokiwał głową.
— Mam pewne obawy przed pozostaniem tutaj — zaczął nagle. — Nie wiem jak wrócić, a nie zostanę tu przecież na zawsze.
Miał rację, żadne z nas nie wiedziało jak ów jegomość tu trafił i jak odesłać go z powrotem do piramidy. Najgorsze, że ciężko było w ogóle domyślić się co było przyczyną tej wyprawy w czasie.
— Coś wymyślimy — próbowałam pocieszyć mężczyznę. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno.
Z chwili wymiany naszych spojrzeń wyrwało mnie drapanie w drzwi mojego pokoju.
— Ach, zapomniałabym. Muszę przedstawić ci Edwarda. — szybko oznajmiłam dostrzegając panikę w jego oczach.
— Kogo?
Otworzyłam obklejone plakatami drzwi, aby wypuścić Edwarda dotychczas śpiącego na moim łóżku.
— To kot. — Trafnie zauważył Napoleon, którego mina zrobiła się nagle dziwnie niepewna.
Zwierzątko tymczasem przeciągnęło się, podeszło do niego i poczęło łasić się o jego nogi mrucząc cicho.
— Pewnie wyczuwa zapach taty w jego ubraniach — szepnęłam. — Normalnie tak szybko nie zaznajamia się z gośćmi.
— Ja też normalnie tak szybko tego nie robię. — Mężczyzna odsunął się od kota.
— No coś ty, Edward jest przemiły! — Wzięłam puchatą kulkę w ramiona i przytuliłam troskliwie, nie zważając na skrzywioną minę Bonapartego. — Nie lubisz kotów?
— Nie przepadam za nimi.
Obiekt naszej dyskusji wyrwał mi się tymczasem z rąk i skoczył wdzięcznie w stronę sypialni rodziców.
Westchnęłam z uśmiechem obserwując jak postawa mojego gościa powoli się rozluźnia.
— Jeśli on będzie... — Z pewnością zaskakującą i pouczającą wypowiedź Napoleona przerwał dźwięk dzwonka telefonu. — A cóż to? — Aż podskoczył i obrócił się próbując zlokalizować źródło dźwięku.
— Spokojnie, to tylko telefon... Wyjęłam z kieszeni bluzy komórkę. — To mama, przepraszam na chwilę, zaraz ci wszystko wyjaśnię... — odebrałam i weszłam do mojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
Nie wiedziałam wtedy, że pozostawienie Napoleona samego w salonie jest tak nieodpowiedzialne.
— Halo? — głos mamy w słuchawce mieszał się z odgłosami w tle. Musiała być w centrum handlowym.
Po udzieleniu mi wskazówek w przygotowaniu obiadu, który dla mnie zostawiła, dowiedziałam się przynajmniej, że prędko nie wróci, był to więc dodatkowy czas na obmyślenie kryjówki dla Korsykanina.
Niespodziewanie zza ściany dobiegł mnie przeraźliwy wrzask i trzask okna.
Natychmiast poczułam, że blednę.
— Eee, mamo, muszę kończyć... — Chwyciłam za klamkę aby otworzyć drzwi.
— Tosiu, coś się dzieje?
CZYTASZ
Niezwykłe dzieje pana Bonapartego
Historical FictionJak poradziłby sobie Napoleon Bonaparte w XXI-wiecznej Warszawie mając u boku zapatrzoną w niego nastoletnią niewiastę? Zbieranie śmieci, rozdawanie pijakom guzików wojskowej kurtki i straszenie bezbronnych staruszek to dopiero początek przygód pana...