ᴏɴᴇ

87 9 5
                                    

➥ 𝐈 𝐰𝐢𝐥𝐥 𝐧𝐞𝐯𝐞𝐫 𝐥𝐞𝐚𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮, 𝐈 𝐰𝐢𝐥𝐥 𝐥𝐨𝐨𝐤 𝐟𝐨𝐫 𝐲𝐨𝐮

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

➥ 𝐈 𝐰𝐢𝐥𝐥 𝐧𝐞𝐯𝐞𝐫 𝐥𝐞𝐚𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮, 𝐈 𝐰𝐢𝐥𝐥 𝐥𝐨𝐨𝐤
𝐟𝐨𝐫 𝐲𝐨𝐮...

Jung Jaehyun siedział na świerkowej ławce, przyglądając się dwójce rozmawiających młodych ludzi, nerwowo stukając palcami w metalowe oparcie. Nigdy nie uważał się za cierpliwego, dlatego fakt, że rozmowa nie wyglądała, jakby lada moment miała się zakończyć, niesamowicie drażnił młodzieńca.

Wyglądało na to, że tych dwoje mieli mnóstwo tematów, które chcieli omówić, a czas zdecydowanie z nimi nie współpracował, pędząc jak szalony. To nie pierwszy raz kiedy brunet czeka na przełomowy moment końca pogawędki. Tysiące razy zastanawiał się, o czym mogli rozmawiać przeciętni ludzie, którzy nawet nie różnili się od innych Koreańczyków, których się spotyka na ulicy. Mimo ciekawości, która zżerała go od środka, nigdy nie odważył się podsłuchać. To było wbrew jego zasadom, których się kurczowo trzymał.

─ Jest bogaty i przystojny, ale mimo, że nie wzbudza żadnych podejrzeń, coś mi w nim nie pasuję ─ westchnął ciężko Jung, patrząc z jaką radością opisany przez niego Koreańczyk przysłuchuje się słowom jego rozmówczyni.

─ Jutro są jej urodziny, więc daję ci pełne pole do popisu, Lee Taeyong. Nie zawiedź mnie ─ dodał Azjata, uśmiechając się podejrzliwie.

Przymknął lekko powieki, przysłuchując się powiewu wiatru, który to brzmiał, jakby chciał coś z siebie wykrzyknąć, zwracając przy tym uwagę wszystkich wokół. Niestety nawet wiatr został skarcony przez los, nie otrzymując od niego ust, które z pewnością prawiły by mądre, przemyślane, a nawet czasem bolesne myśli. Myśli, które byłby interpretowane na dowolny sposób, może czasem ignorowane, lecz przynajmniej były by słyszalne i nikt nie miał by prawa zarzucić mu, że nie usłyszał jego głosu. Podobnie czuł się Jaehyun, który nigdy nie miał okazji powiedzieć światu, co takiego czuł, mimo, że nie czuł zbyt wiele.

Koreańczyk wypuścił powietrze z płuc, powoli otwierając swoje oczy. Zanim jednak zdążył znowu zaaklimatyzować się po powrocie z głębokich przemyśleń z otaczającymi go realiami, rzucił mu się w oczy jeden istotny fakt, który mało co nie przysporzył go o zawał. Gdzie się podziała obserwowana przez niego dwójka?

Chłopak wstał, nerwowo rozglądając się dookoła. To pierwszy raz, kiedy Kim Yerim przepadła z zasięgu jego wzroku. Był przy niej zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Był niezawodny. Gdyby tylko Yerim go znała, z pewnością stwierdziła by, że Jung był najlepszym kandydatem na przyjaciela. Przecież to dzięki niemu na twarzy brunetki gościł ciągły uśmiech, to dzięki niemu Kim każdego wieczoru bezpiecznie wracała do domu, to dzięki niemu przytrafiały się jej wszystkie szczęścia, które był w stanie jej podarować.

─ Taeyong ─ powiedziała Koreanka, spoglądając na zajadającego się Ramen'em chłopaka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─ Taeyong ─ powiedziała Koreanka, spoglądając na zajadającego się Ramen'em chłopaka. Rozejrzała się nerwowo po knajpce, sama nie wiedząc, czego właściwie poszukiwała.

─ Hm? ─ mruknął brunet, odrywając się od naczynia z jedzeniem, powoli obserwując drogę zmieszanego wzroku jego towarzyszki.

─ Też masz wrażenie, że ktoś nas szuka? ─ zapytała Kim, sama słysząc jak nieracjonalne zabrzmiało wypowiedziane przez nią pytanie. Jeszcze raz obejrzała spojrzeniem pomieszczenie, następnie lądując wzrokiem na twarzy zdezorientowanego Koreańczyka.

─ Nie wydaję mi się, żeby ktoś nas szukał. Mój ojciec siedzi godzinami w firmie, a twoi rodzice ─ zawiesił się, orientując się co takiego właśnie powiedział. Spojrzał na Koreanke, która przyglądała się jego mimice, po chwili spuszczając powoli głowę w dół ─ Przepraszam ─ dokończył niemrawo, odkładając bezradnie swoje pałeczki na bok stołu.

─ Gdyby żyli, napewno teraz by mnie szukali ─ odparła po chwili milczenia Yerim, podnosząc swoją głowę na wysokość tej Taeyong'a, by spojrzeć w jego lekko przerażone, kasztanowe oczy.

─ Z pewnością ─ odpowiedział trochę śmielej Lee, lekko się uśmiechając. W odpowiedzi dostał równie niewyraźny uśmiech.

─ Zbierajmy się już, nie lubię wracać po zachodzie słońca ─ stwierdziła Kim, kończąc swój posiłek.

Yerim nie lubiła zachodów słońca. Trudno stwierdzić, dlaczego nie darzyła tej pory dnia uwielbieniem. Przecież była taka piękna. Brunetka również tak uważała, ale fakt, że już nigdy nie będzie w stanie oglądać go razem z rodzicami, doprowadzał ją wręcz do płaczu i histerycznego użalaniem się nad sobą. Lecz wtedy zawsze z opresji ratował ją Jung Jaehyun, a Koreanka nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.

─ Co jak ją uprowadził? Porwał?! ─ zapytał sam siebie przerażony Jaehyun, nerwowo chodząc w kółko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─ Co jak ją uprowadził? Porwał?! ─ zapytał sam siebie przerażony Jaehyun, nerwowo chodząc w kółko. Założył ręce na klatce piersiowej, tupając czubkiem swojego śnieżnobiałego buta. Denerwowało go to, że nie miał pojęcia, w którym kierunku miałby się udać, by szukać Kim. Przez jego głowę przeleciało kilka bluźnierstw w stronę Lee, które prawdopodobnie nigdy nie miały się tam znaleźć. W końcu przystanął w miejscu, by móc uregulować swój niespokojny oddech.

─ Lee Taeyong, nie żyjesz jeśli ─ powiedział zdenerwowany do granic możliwości, przerywając, gdy tuż przed jego oczami znalazła się zaginiona dwójka. Kim Yerim jest cała, to było najważniejsze.

Jaehyun podbiegł do brunetki, w tamtym momencie chcąc mocno ją przytulić, lecz zawahał się w ostatniej chwili, zdając sobie sprawę jak bardzo bezsensowne było to, co zamierzał właśnie zrobić. I tak niczego by nie poczuła, a uścisk byłby prawdziwym tylko dla Jaehyun'a. Westchnął cicho, przerzucając spojrzenie na towarzyszącego dziewczynie chłopaka. Po chwili Jung wyjął z tylniej kieszeni białych spodni mały, beżowy notesik.

─ Lee Taeyong, minus pięć punktów za prawdopodobnie próbę uprowadzenia panienki Kim ─ zapisał, spoglądając na kompletnie nieświadomego Koreańczyka. Po czym zaczął wymachiwać mu przed twarzą swoim beżowym przedmiotem. Nieważne jak bardzo Azjata chciał pokazać chłopakowi jego błędy, za które w oczach Jung'a powinien być wręcz karany, nic z tego nie wychodziło, a Lee nawet go nie słyszał.

─ Chyba tylko jutrzejszy dzień może uratować w moich oczach twoją osobę, Panie idealny ─ prychnął ironiczne, kręcąc głową.

──────────────────────────


jak się podoba?

𝙁𝙧𝙤𝙢 𝙃𝙚𝙖𝙫𝙚𝙣 [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz