17

1.3K 90 36
                                    

Byłem boso, ale nie zważałem na to i pędziłem jak szalony w stronę wyjścia. Niektórzy widzowie wyciągali w moją stronę ręce, aby przybić piątkę ze zwycięzcą, ale ich zignorowałem. Wypadłem na zewnątrz i wtedy ją zobaczyłem. Zmierzała w stronę miętowego Fiata 500. Trochę mnie zaskoczyła ta marka. Spodziewałem się czegoś ekstra. Była córką najbogatszego człowieka w kraju, a jeździła tym szmelcem. Ładnym w designie, ale jednak szmelcem. Choć po chwili dotarło do mnie, że to miało sens. Pewnie szanowny tatuś sprezentował jej niejedno luksusowe auto, jednak ona miała gdzieś jego dary. Kupiła to, na co było ją stać. Zarobiła na nie sama. Poczułem podziw dla tej dziewczyny i jeszcze mocniejszą fascynację niż wcześniej.

Była wyjątkowa pod każdym względem.

– Ella! – krzyknąłem za nią.

Obróciła się w moim kierunku. Pomachałem do niej i ruszyłem w jej stronę. Otarła pięścią łzy, bym nie widział, że płakała ze złości.

– Czego ode mnie chcesz, komandosie? – rzuciła udając obojętność.

Była rozbrajająca.

– Jak to czego? – zaśmiałem się. – Może twój ojciec to kutas, ale to chyba nie stoi na przeszkodzie temu, byśmy poszli na kawę, co?

Popatrzyła na mnie zdumiona. Chwilę analizowała moją propozycję, by po chwili rozjaśnić skurczoną gniewem twarz i oznajmić:

– Ale ma być cholernie słodka i najlepiej z wielkim kawałkiem ciasta. W tej chwili potrzebuję wyłącznie słodyczy – uśmiechnęła się nawet delikatnie.

Dotknąłem jej policzka i pogładziłem go. Jej skóra przywodziła na myśl jedwab.

– Obiecuję. Od teraz sama słodycz...

Patrzyłem w jej oczy. Dotychczas miałem je za chabrowe, jednak w tym momencie, gdy skrzyły się w nich łzy, ich kolor skojarzył mi się bardziej z niezapominajkami, choć o takiej dziewczynie w życiu, bym nie zapomniał. Nawet jeśli miałem wrócić za kraty, bo nie wykonałem zadania, jej obraz już nigdy mnie nie opuści. Stanowiła wszystko, czego potrzebowałem. Była piękna, eteryczna i tak dziecinnie bezbronna. Z trudem się potrzymałem, by jej nie objąć.

– Daj mi chwilę – poprosiłem. – Wezmę tylko swoje rzeczy z szatni. Wyglądałbym w kawiarni jak pajac. Ktoś, kto wymyślił ten trykot z całą pewnością nie lubił mężczyzn!

– Moim zdaniem był kobietą – odpowiedziała z rozbawieniem. – Już ci mówiłam, że masz świetne wdzianko. Wszystko co trzeba jest teraz na widoku. – Omiotła spojrzeniem moją sylwetkę. Ubranie do walki przylegało do ciała niczym druga skóra. Widać było każdy mięsień i każdą wypukłość. Ella dłuższą chwilę kontemplowała moje krocze.

– Czyli już wiesz, że warto iść na tą kawę? – zapytałem z wyzwaniem.

– Oj, bardzo warto – zaśmiała się.

Jak to dobrze, że znów się śmiała. Cały świat zdawał się śmiać wraz z nią. Mój nastrój także od razu się poprawił.

Pobiegłem do wozowni i wciągnąłem rzeczy ze swojej szafki. Czek z wygraną schowałem do portfela, potem szybko przebrałem się w dres i założyłem sportowe buty. Chwyciłem torbę na ramię i ruszyłem do wyjścia. Ella czekała na mnie przy swoim miętowym Fiacie. Pomachała mi ze śmiechem.

I wtedy stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Nagle z piskiem opon nadjechało czarne audi. Wyskoczyło z niego dwóch mężczyzn, którzy rzucili się na dziewczynę. Ogłuszyli ją uderzeniem w skroń, po czym wrzucili do bagażnika. To trwało zaledwie ułamek chwili, jednak krzyk przerażonej blondynki pozostał w mojej głowie na dłużej. Audi ruszyło, a ja poczułem zastrzyk adrenaliny większy nawet niż podczas starcia z Rosjaninem. Teraz nie było czasu na myślenie. Musiałem działać!

Dopadłem do swojego Porche. Wrzuciłem torbę na siedzenie pasażera i wyjąłem z niej broń. Odbezpieczyłem pistolet, po czym odpaliłem silnik i ruszyłem w pościg. Wiedziałem jedno: zabiję gnojów, którzy podnieśli na nią rękę. Nie daruję im, nawet jeśli to oznaczało dożywocie w pierdlu!

Wyjechałem z terenu starej Gazowni i pomknąłem przylegającą do jego murów ulicą w ślad za porywaczami. Mimo iż pędzili jak szaleni, nie wzięli pod uwagę, że ktoś może ich gonić i to w dodatku w lepszym samochodzie. Gdy zorientowali się, że siedzę im na ogonie, przyspieszyli i jak szaleni wypadli na ulicę Kasprzaka, która stanowiła dużą arterię prowadzącą do centrum. Porywacze jednak odbili w przeciwną stronę. Naszej szaleńczej eskapady nie spowolniła nawet nagła zmiana świateł. Przejechałem na czerwonym na skrzyżowaniu tuż przed ruszającymi samochodami. Nie mogłem ich zgubić. Musiałem ich dopaść i pomóc Elli. Jeśli się ocknęła, zapewne krzyczała i płakała ze strachu. Oby nie zrobili jej niczego złego. Nie mogłem jej zostawić.

Korek zmusił porywaczy do zmiany trasy. Zjechali w stronę Parku Szymańskiego. Dodałem gazu. Silnik zaryczał. Doganiałem ich! Siedzący obok kierowcy pasażer otworzył okno i wychylił się przez nie ze spluwą.

Kurwa.

Miał pistolet maszynowy!

Więzień namiętności - PREMIERA 10.02.2021 r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz