1.

94 10 9
                                    

Prawie połowa młodzieżowych filmów i książek rozpoczyna się od przeprowadzki; nowa szkoła, nowy dom, nowe życie...

Wydawać by się mogło, że i u mnie będzie pięknie.

Ale nie.

- Wstawaj, mała.

Poczułam, jak moje ciało odrywa się od podłogi. Otworzyłam oczy i ze strachem ujrzałam twarz mężczyzny. Spojrzał na mnie a ja zesztywniałam. Był paskudny. Na oko pięćdziesiąt lat, łysy, czarny strój i maska. Na czole widniała obrzydliwa różowa blizna.

- Nadasz się - powiedział z kpiącym uśmiechem i szarpnął mną przystawiając mi broń do głowy.

Nie potrafiłam się pohamować i rozpłakałam się.

Cała galeria zastygła w ciszy. W oddali słyszeliśmy krzyki dzieci a ludzie leżeli bez ruchu na ziemi, jakby byli martwi.

- Idź wolno.

Szłam więc powoli. Drżałam. Moje nogi uginały się z każdym krokiem. Czułam metal przyłożony do głowy.

Czy mnie zabije? Dokąd mnie prowadzi? Co z Hanną?

Uszliśmy kilka metrów, do sklepu jubilerskiego. Sprzedawczyni klękała przed ladą z rękami w górze z panicznym wyrazem twarzy.

- Otwórz to - zażądał a kobieta natychmiast wstała i otworzyła kluczykiem wystawę .

Na rozkaz rzuciłyśmy się do pakowania biżuterii. Dotykałam diamentowych naszyjników, kolczyków, upychałam złote pierścionki i bransoletki .

Gdy wszystkie szafy zostały opróżnione, wyprowadził kobietę a mnie pchnął z siłą na ladę, aż wybiłam szybę i okaleczyłam dłonie szkłem. Krzyknęłam i zakręciło mi się w głowie.

Mężczyzna zaszedł mnie od tyłu i się na mnie położył. Zrobiłam odruch by go odepchnąć, lecz złapał mnie mocno za nadgarstki, gdzie krew trysnęła mu na rękaw.

- Proszę, puść mnie - szepnęłam pragnąc, by to się skończyło.

Niestety, on miał inne plany. Postanowił skorzystać z okazji i rozebrał mnie, zostawiając jedynie w samej bieliźnie. Jego łapy były wszędzie. Robiło mi się niedobrze. Gdy dobierał się do majtek, chciałam krzyczeć, lecz widziałam załadowaną obok broń. Mógł mnie postrzelić. Moje dłonie były całe umazane krwią. Nie miałam siły płakać. Nie miałam siły na cokolwiek, a jedynie przeklinałam ten dzień i to, że padłam jego ofiarą. Zamykałam i otwierałam załzawione oczy mając nadzieję że to parszywy koszmar i zaraz wybudzę się zlana potem w swoim łóżku...Czułam jak szorstka ręka dotyka moich miejsc intymnych, słyszałam jego wzdychanie tuż przy szyi. Krzyknęłam, gdy przeniknął mnie ostry, tępy ból. Mężczyzna pchnął mną z całej siły jednocześnie uciskając moją szyję. Zadarłam do góry głowę i w spazmach próbowałam nieudolnie nabrać powietrza. Gdy traciłam nadzieję, że ktokolwiek mnie uratuje, przyszedł jego wspólnik.

- Oszalałes, do cholery? Wychodzimy, jazda!

Mężczyzna zsunął się ze mnie ociężale. Puścił mnie a ja osunęłam się na podłogę i skuliłam. Usłyszałam, jak napastnik wychodzi po czym rozległy się dźwięki świadczące o tym, że uciekają. Potem wycie alarmu i kolejne krzyki wymieszane ze strzałami z pistoletu. Jednak coraz mniej do mnie docierało. Krew pulsowała mi na skroniach, serce kołotało a w uszach mi szumiało, że oddychałam przez usta omal się nie krztusząc.

Schowałam twarz w dłoniach.

Leżałam na podłodze w odłamkach szkła i zalana łzami.

Pragnęłam się schować. Pragnęłam zniknąć.

****

Wychowywałam się na wsi, w wiosce liczącej 50 mieszkańców. Głównie starsze społeczeństwo.

Moi rodzice zginęli, gdy byłam niemowlakiem. Opiekowała się mną ciotka Marta i wój Antoni. Mieliśmy małe gospodarstwo, pola i sady, lecz niestety zwłaszcza w zimie, ciężko było nam wiązać koniec z końcem. Pracowałam w szklarni z różami. Dlatego moje dłonie i ramiona zdobiło milion blizn po rozcięciach kolców. W wolnym czasie biegałam nad rzekę z książką i ryzą papieru, by pisać historie. Kochałam zatracanie się w swojej wyobraźni ale też czytanie powieści. Często czytałam na ławce przed domem pod naszą wiśnią, dopóki nie zrobiło się całkiem ciemno. Potrafiłam się włóczyć po wiosce, po łąkach i lesie całe dnie i wciąż czułam się uwiązana jak jakiś pies. Samotna jak palec i niedostatecznie wolna. Brakowało mi towarzystwa, ale byłam tak pochłonięta marzeniami i pracą, że przestał to być dla mnie problem.

A co ze szkołą? Nauczanie indywidualne.

Nadszedł jednak czas opuszczenia tej dziury i rozpoczęcie prawdziwej nauki w prawdziwej szkole i w prawdziwym mieście.

Ciotka i wój znaleźli dla mnie tani pokój w bursie. Łóżko, biurko, szafa.

Pierwszego września, w pierwszy dzień szkoły zaspałam i się spóźniłam. Na domiar złego trafiłam z nerwów do innej klasy. Zorientowali się dopiero wtedy, gdy przeczytali całą listę obecności i mnie na niej nie było.

Liceum było ogromne a korytarze klaustrofobiczne. Labirynt.

Gdy zaprowadzono mnie do właściwej klasy, wszyscy patrzyli na mnie jak na przybysza z innej planety.

Wybadałam wszystkie osoby; najwięcej było dziewcząt i wszystkie wyglądały niemal jak klony. Miały nienaturalne blond włosy, tak samo pomalowane usta, ta sama biżuteria , buty i czarne torebki. Spojrzałam na swój czarny plecak...przynajmniej kolorem się nie wyróżniał. Chłopcy jednak sprawiali wrażenie znudzonych i całkowicie niezainteresowanych. Sporadycznie odzywali się tylko do niektórych dziewczyn.

Wychodząc ze szkoły wciąż obserwowałam uczniów ze swojej klasy z nadzieją, że może okażą się fajni i zorganizujemy jakieś wspólne spotkanie poznawcze. Niestety najwidoczniej oni znali się już wcześniej, bo stworzyli grupki i rozdzielili się, śmiejąc się głośno. Zostałam sama, więc skierowałam się do bursy.

Następnego dnia pojawiłam się w szkole przed czasem.

Tym razem zajęłam miejsce bliżej, mając nadzieję, że może ktoś będzie się chciał do mnie dosiąść.

Po kolei przychodziły osoby a ja do każdej próbowałam się uśmiechać. Jednak patrząc na ich miny odpuściłam...wszyscy wyglądali, jakby przyszli na pogrzeb a nie do szkoły.

Koniec końców dosiadła się do mnie dziewczyna o imieniu Hanna. Posłałam jej uśmiech a ona jako pierwsza go odwzajemnila i tak zaczęła się nasza znajomość. Była dość pulchna, miała okrągłą twarz i długie czarne włosy i wyglądała na najbardziej sympatyczną.

Mijały dni a ja coraz bardziej uczyłam się żyć wśród tylu ludzi. To było jak wkroczenie do innego wymiaru. Miasto przepełnione było wieżowcami, samochodami, na każdym rogu sklep, restauracja. Tętniło życie. Byłam zafascynowana tym, ile się tu dzieje. 




Witam wszystkich którzy zatrzymali się w tym miejscu.
Opowiadanie będzie liczyło około 10-15 rozdziałów więc nie będzie długie ale za to treściwe, przedstawiające brutalną odsłonę naszego świata.
Po części z niektórymi problemami zmagałam się sama, wobec tego łatwiej opisać mi zachowanie bohaterów.
Mam nadzieję że Wam się podoba i zostaniecie na dłużej :)

Chcę uciec z mojego życia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz